Dziś wracam do Was z porcją jeszcze cieplutkich, świeżutkich zdjęć z naszego wczorajszego, rodzinnego wypadu. Małż miał pierwszy w całości wolny dzień od baaardzo dawna, więc aż szkoda było tego nie wykorzystać i nie wyruszyć do kolejnego fajnego miejsca, zaproponowanego nam przez moją siostrę, która była tam ze swoją dziatwą na jednej ze szkolnych wycieczek :)
Jeden podobny zwierzyniec już kiedyś prezentowałam na poprzednim blogu. Zasadnicza różnica jest taka, że tutaj większość zwierząt biegała sobie zupełnie luzem - nieodgrodzona od nas żadnymi siatkami, drutami czy innymi zasiekami - i oswojona była do tego stopnia, że jadła zwiedzającym prosto z ręki.
Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła chyba jesienna sceneria dookoła i górskie krajobrazy, które - osnute delikatną mgłą i skąpane w promieniach zachodzącego słońca - po prostu zapierały dech w piersiach. Bąblowi natomiast najbardziej spodobała się ogromna piaskownica, wyposażona we wszelkie niezbędne "narzędzia pracy", która biła na głowę wszystkie pozostałe atrakcje i bardzo skutecznie odwróciła jego uwagę od kicających wokół zajączków, przechadzających się dumnie pawi i rączych danieli ;)
Rozśmieszył mnie tylko foch jednej z mam, której "podebraliśmy" kilka zajęcy, ponieważ bardziej niż jej marchewka smakował im nasz chlebek (którym zresztą chcieliśmy się z jej pociechami podzielić, ale "nie to nie, łaski bez !" ;) ) A kiedy potem jej córeczka przyuważyła, że zabieramy Bąbla do pobliskiego parku linowego dla maluszków, też od razu zapragnęła tam pójść - i oczywiście spotkała się z odmową ("No i co z tego, że pani idzie tam ze swoim synkiem?!").
Także tego...Ja tu z własnym aspołecznym usposobieniem dla Bąbla walczę, ze wszystkich sił staram się być miła, uprzejma, podchodzić do ludzi z sercem na dłoni - a tu taki cios mnie spotkał ;) Myślę sobie, że wobec niektórych osób chyba po prostu nie warto się - jak wedlowski batonik ze znanej reklamy - przełamywać ;)
Także tego...Ja tu z własnym aspołecznym usposobieniem dla Bąbla walczę, ze wszystkich sił staram się być miła, uprzejma, podchodzić do ludzi z sercem na dłoni - a tu taki cios mnie spotkał ;) Myślę sobie, że wobec niektórych osób chyba po prostu nie warto się - jak wedlowski batonik ze znanej reklamy - przełamywać ;)
No i jeszcze jedna sprawa zaległa :)
Jeśli ktoś miał ochotę na naszą halloweenową dynię (z pesteczkami lub bez) - oto ona ! (Tego dnia była akurat wyjątkowo senna i niedysponowana - i w związku z tym sporo czasu spędziła w towarzystwie widocznego na zdjęciu "przyjaciela z dzieciństwa" lub zwinięta w taki właśnie rozczulający kłębuszek).
no jaką fajną wycieczkę mieliście;) U nas też zrobili teraz takie wierze widokowe. Fajne to jest bo można sobie widoki z góry pooglądać. A zwierzątka boskie nie dziwię się że takie zadowolone jak takie smakołyki się im serwuje hi hi
OdpowiedzUsuńNa wieżę szczerze mówiąc się nie wspinaliśmy ;) Zwierzyniec był na sporym wzniesieniu, więc widzieliśmy wystarczająco dużo, stąpając twardo po ziemi ;)
UsuńBąbel z pupcią w górze, w tym dyniowym wdzianku, jest jeszcze bardziej do schrupania :)
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka! My bardzo lubimy takie wycieczki, gdzie zwierzęta są bardziej luzem, niż ogrodzone od reszty świata. Oczywiście, nie mam na myśli lwów :)
A tamta pani? Cóż... Nie, to nie ;)
Lwów na szczęście u siebie nie mają - ale powiem Ci, że te jelenie poroża i końskie zęby widziane z tak bliska i na wyciągniecie ręki były dla mnie równie niepokojące ;)
UsuńAleż ta twoja "Dynia" apetyczna :)
OdpowiedzUsuńRozczulający jest Bąbelek na tym zdjęciu.
Eh kiedy moje "maleństwo" takie było ;(
Bąbel jakoś wcale nie miał nastroju do straszenia - dziwne, bo cały wcześniejszy tydzień biegał po domu z tetrą na głowie, w charakterze ducha, i wydawał swoje przeciągłe "uuuuuuu" ;)
UsuńDobrze, że chociaż zdjęcia nam zostają na pamiątkę po tych naszych hiper-mega-turbo-szybko-rosnących dzieciach ;)
Ale czaderski strój! Nic tylko schrupać taką dynię:-)
OdpowiedzUsuńUprzedzam, że nasza dynia - pomimo uroczego wyglądu - po bliższym poznaniu może okazać się naprawdę ciężkostrawna ;)
UsuńTak, jak się spodziewałam - dynia do schrupania.
OdpowiedzUsuńFajne miejsce na rodzinną wycieczkę. I to takie, do którego będziecie mogli wracać. Przyjdzie czas, że Bąbel zainteresuje się zającami i pawiami.
Tak też myślę - choć na razie jego zainteresowanie zwierzętami jest dość ulotne i często ograniczone tylko do możliwości pociągnięcia za ogon lub szybkiego przepłoszenia ;)
UsuńUwielbiam wycieczki - super! Póki pogoda sprzyja trzeba korzystać. A o tamtej pani ... zapomnieć ;)
OdpowiedzUsuńPogoda faktycznie rozpieszcza w tym roku - i oby jak najdłużej się utrzymywała, bo jeszcze kilka wycieczek w planach ;) Odnośnie pani - widocznie są osoby jeszcze bardziej aspołeczne ode mnie ;)
UsuńCzy dobrze widzę, że ta słodka dynia rośnie tak szybko, że kostium trzeba było zmodyfikować? :-D jest przeuroczy!
OdpowiedzUsuńWycieczka super! Jesień jest piękna, prawda?
Zgadza się, zgadza - musiałam na szybko ciachnąć nogawki i nawet nie miałam czasu ich porządnie obszyć ;) Rękawy też jak widać zrobiły się długości 3/4, a jeszcze w momencie zakupu wszystko było jak ulał ;)
UsuńW tym roku odkrywam jesień na nowo - do tej pory szczerze jej nie znosiłam, ale aktualnie wiele spraw człowiek postrzega w zupełnie innym świetle :)
Dzieci uwielbiają zwierzęta. My mamy w parku takie mini ZOO i dziewczynki uwielbiają tam chodzić. A jak jeszcze można się przejechać na koniku to już w ogóle są przeszczęśliwe :)
OdpowiedzUsuńBąbel na razie zwierzątka lubi przede wszystkim w swoich obrazkowych książeczkach - na żywo natomiast nudzą go jak się okazuje dość szybko, i woli gnać do innych atrakcji ;) Myślę, że dopiero do tego dojrzeje ;)
UsuńBąbel cudowny w tym kostiumie! :D też lubię takie miejsca.. Fajnie tam. Pamiętam tamto z poprzedniego bloga :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW naszych okolicach takich miejsc całkiem sporo - i to niektóre dostępne zupełnie za darmo albo za "co łaska" lub za prowiant dla zwierzątek, który się ze sobą przywiezie :)
UsuńBąbel prezentuje się wspaniale w ubranku! :-) a śpi przecudnie! <3
OdpowiedzUsuńFajną mieliście wycieczkę - sama bardzo lubię jeździć w takie miejsca! A co do innych rodziców (nie tylko mam) - to wszystko zależy od osoby - masz rację, ze wszystkimi nie da się dogadać, więc się nie przejmuj :-)
Ściskam Was mocno! :-*
Mila
Domyślam się, że lubisz - skoro swoje kotki tak kochasz, to inne zwierzątka pewnie też :) Zaraz się zabieram do pisania maila do Ciebie :)
Usuń