Jeszcze kilka dni temu należałam do Klubu Matek Wkurzonych, Zniecierpliwionych i Poirytowanych, Znajdujących Się w Totalnej Rozsypce i Psychicznym Dołku.
Od początku tygodnia kompletnie nic mi się nie udawało. Małż denerwował mnie na
każdym kroku samą swoją obecnością, a Bąbel momentami doprowadzał wręcz do szewskiej pasji - którą jednak musiałam w sobie tłumić i
upychać negatywne emocje we własnym wnętrzu tak samo, jak prawie codziennie
upycham w pralce dziecięce brudne koszulki, spodenki i skarpetki. Z żadnym z moich Mężczyzn nie mogłam się dogadać, a do tego młodszego nie udawało mi się dotrzeć ani prośbą, ani groźbą, ani nawet mało wychowawczym przekupstwem...
W związku z powyższym miałam wielką ochotę sobie tutaj na moje macierzyństwo trochę ponarzekać. Może również porównać je do przyciasnych, uwierających butów, które wolałabym zrzucić jednym zdecydowanym ruchem z obolałych stóp, wrócić do tych wygodnych, z dużym zapasem luzu - albo nawet pójść dalej zupełnie na boso...
Ale nie zrobiłam tego. Nie wklepałam tu dziesięciostronicowego posta, w którym najpierw jęczę, lamentuję i rozpaczam, a ostatecznie dochodzę do wniosku, że najwyraźniej się na matkę wcale nie nadaję, że nie mam w sobie wystarczających pokładów zrozumienia i cierpliwości, że ta życiowa rola po prostu mnie przerasta i najzwyczajniej w świecie do mnie nie pasuje...
Nie zrobiłam tego, bo z doświadczenia wiem już, że to wszystko mija. Macierzyństwo ma przecież dwie strony medalu - jedną piękną i najcudowniejszą pod słońcem, a drugą nieco mniej efektowną i reprezentacyjną - i czasami faktycznie zdarza się, że raz za razem daje mi w pysk i odwraca się do mnie tym brzydszym i niezbyt korzystnym profilem...
...Ale wystarczy mała uśmiechnięta buźka budząca mnie 26 maja i powtarzająca "mamisia, ko-am-ciem", wystarczy bosa stópka przekopująca się nad ranem przez naszą pościel i wwiercająca się boleśnie w moje żebro, wystarczą małe Bąblowe rączki zarzucone na moją szyję w najsłodszym uścisku świata - żebym bardzo szybko przestała się nad sobą użalać i zrozumiała, jak wielkie mam szczęście.
Wystarczy jeden dzień spędzony gdzieś na końcu świata - z dala od cywilizacji, w towarzystwie gór, lasów, zwierząt i dwóch najważniejszych Mężczyzn w moim życiu - żebym znowu naładowała akumulatory, spojrzała na wszystko z zupełnie innej perspektywy i doszła do wniosku, że życie jest piękne, a macierzyństwo to największy cud i dar, jaki mógł mi się w nim przytrafić...
Nie zrobiłam tego, bo z doświadczenia wiem już, że to wszystko mija. Macierzyństwo ma przecież dwie strony medalu - jedną piękną i najcudowniejszą pod słońcem, a drugą nieco mniej efektowną i reprezentacyjną - i czasami faktycznie zdarza się, że raz za razem daje mi w pysk i odwraca się do mnie tym brzydszym i niezbyt korzystnym profilem...
...Ale wystarczy mała uśmiechnięta buźka budząca mnie 26 maja i powtarzająca "mamisia, ko-am-ciem", wystarczy bosa stópka przekopująca się nad ranem przez naszą pościel i wwiercająca się boleśnie w moje żebro, wystarczą małe Bąblowe rączki zarzucone na moją szyję w najsłodszym uścisku świata - żebym bardzo szybko przestała się nad sobą użalać i zrozumiała, jak wielkie mam szczęście.
Wystarczy jeden dzień spędzony gdzieś na końcu świata - z dala od cywilizacji, w towarzystwie gór, lasów, zwierząt i dwóch najważniejszych Mężczyzn w moim życiu - żebym znowu naładowała akumulatory, spojrzała na wszystko z zupełnie innej perspektywy i doszła do wniosku, że życie jest piękne, a macierzyństwo to największy cud i dar, jaki mógł mi się w nim przytrafić...
Z okazji Dnia Matki składam Wam wszystkim najszczersze życzenia.
Trochę spóźnione, bo - jak na rodzinę włóczykijów przystało - jesteśmy w ciągłych rozjazdach.
Niech macierzyństwo jak najczęściej prezentuje Wam w całej okazałości
swoją piękniejszą, radosną stronę !
Kryzysy są wpisane w macierzyństwo. Najważniejsze że mijają. Dużo zdrówka i cierpliwości 😃
OdpowiedzUsuńDziękuję - i wzajemnie :)
UsuńWszystkiego dobrego i dla Ciebie Mamusiu :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio przechodziłam ciężki dzień, bo E. tysiące razy albo i więcej wołał mamooooooooooo > Tak, tak - pewnie trudno to zrozumieć, lecz naprawdę byłam na skraju .... Osobiście mamoooooooooooo kojarzy mu się z muuuuuu - serio - odkąd zaczęłam tak odpowiadać E. przestał i szuka zamiennika do mamoooooooooooooooooooo, a jest ich przecież mnóstwo !!! Uffff u Ciebie u uffff u mnie ;)
Mnie akurat mamooooo nie przeszkadza - pod warunkiem, ze nie towarzyszy mu tłuczenie głową o każdą dostępną powierzchnię, rzucanie się na podłogę w miejscach publicznych i ogólna demolka otoczenia ;) Pozdrawiam i buziaki dla E. :*
UsuńCzasem dobrze sobie ponarzekać, nawet z poślizgiem;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!!! Czytam i widzę, że masz co świętować i dobrze o tym wiesz. Czego chcieć więcej w takim dniu? ;)
Zgadza się, są powody do radości - ale do niezłego nerwa niestety czasami też ;)
UsuńTak juz bywa... wszystko mija...a te cudowne chwile, ktore opisujesz zostaja na zawsze w pamieci!
OdpowiedzUsuńDziekuje za zyczenia!
No u mnie to akurat dość często bywa tak, że to te gorsze momenty na dłużej zapadają w pamięć ;)
Usuńkochana dla Ciebie równiez, spóźnione trochę ale szczere życzenia z okazji dnia MAmy:) ale my ten dzień mamy, to mamy codziennie - z kazdym słowem Kocham Cię Mamusiu ;)
OdpowiedzUsuńI tak właśnie powinno być - czy to Dnia Mamy dotyczy, czy Dnia Dziecka. Takie święta zawsze się powinno celebrować, a nie tylko w tym jednym konkretnym dniu :)
UsuńCzasami tak nie wiele Nam trzeba by czuć się szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńDla Ciebie również najlepszego mamuśko.. więcej takich cudownych chwil.
Dopiero co stamtąd wróciliśmy, a ja już tęsknię za tamtą atmosferą...Fakt - chciałoby się, żeby takie chwile trwały wiecznie. Mogłabym tak się zaszyć w tych lasach na zawsze, gdyby obowiązki nas nie wzywały :)
Usuńtez czasami należę do tego klubu, ale też sobie powtarzam, że to minie. Zwykle samo powtarzanie nic nie daje, jedynie czas i przeczekanie. Odnosze wrażenie, że u nas kobiet takie stany wiążą się ściśle z cyklem miesięcznym, a w drugiej kolejności z przemęczeniem.
OdpowiedzUsuńNa pewno cała masa różnych czynników ma na to wpływ - i czasami rzeczywiście jedyne co można zrobić to uzbroić się w cierpliwość i poczekać na lepszy czas. Dobrze, że taki zawsze w końcu przychodzi :)
UsuńWlasnie to jest cala magia bycia mama. Chocbysmy nie wiem jak mialy dosyc tak nie wiele trzeba zeby zaraz wszystko minelo i znow widzimy caly sens wszytkiego w tych malych stworach
OdpowiedzUsuńCo prawda, to prawda. U mnie to ciągła sinusoida - ale na szczęście z przewagą wzniesień ;)
UsuńI dla Ciebie najserdeczniejsze życzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńTak to już jest nie zawsze różowo ale zawsze jakoś! 😃
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam tego określenia "JAKOŚ to będzie" - ale odkąd jestem w roli mamy chyba muszę się z nim bliżej zaprzyjaźnić ;)
UsuńJa zawsze wolałem "jakoś to będzie", niż "na pewno wszystko będzie dobrze", bo w tym pierwszym jest prawda, a to drugie, to najczęściej guzik-prawda.
UsuńPozdrawiam.
Echh samo życie!
OdpowiedzUsuńI nawzajem ;-*
:**** dla całej Waszej Rodzinki :)
UsuńJak to w życiu- są łatwe i trudne chwilę. Chyba każda mama tak ma. :)
OdpowiedzUsuńChyba każdy człowiek tak ma - ale mamy w szczególności ;)
UsuńRaz na wozie, raz pod wozem. Zycie nigdy nie bylo idealne. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńO tak, do ideału już dawno przestałam dążyć ;) Najlepszego !
UsuńChyba nie ma mamy, która nie ma gorszych chwil. Ale na szczęście słońce szybko wychodzi, bo tak jak mówisz wystarczy mała uśmiechnięta buźka, całusek i najpiękniejsze słowo na świecie "mamusiu" :))) :)))
OdpowiedzUsuńA jak jeszcze do tego pojawia się słowo "kocham" - to już niczego więcej nie trzeba, żeby rozładować napięcie i ciężką atmosferę :)
UsuńWzajemnie - wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! :) :*
UsuńTeż mam czasem taki gorszy dzień, ale tak jak napisałaś wystarczy uśmiech dziecka i jakoś zły nastrój odchodzi.
OdpowiedzUsuńChyba dla wszystkich mam dziecięcy uśmiech to najlepsze antidotum i lek na całe zło :)
UsuńKażdy ma czasem chyba gorszy dzień. My spędzaliśmy Dzień Matki pod namiotem,a w prezencie dostałam zerwane z pod kamieni kwiatuszki :)
OdpowiedzUsuńNamioty to raczej nie nasze klimaty, ale już kwiatuszki - jak najbardziej ;)
UsuńDla Ciebie również najlepsze życzenia! My ten dzień spędziliśmy w domu. Młoda dochodziła do siebie po przebytej ospie. Ja poczytała trochę, odpoczęłam. Mężuś zajął się dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńO tak... uśmiech malucha potrafi rozpromienić nawet najgorszy dzień. Niech uśmiech na Waszych twarzach pojawia się jak najczęściej.
OdpowiedzUsuńMacierzyństwo nie jest czarno białe, jest pełne odcieni szarości które opisałaś. Czasem mamy dość. Ale najważniejsze to odciąć się od tego i naładować te akumulatory jak to nazwałaś. Dzięki za ten tekst, czasem sama zapominam że te złe emocje same znikają.
OdpowiedzUsuńNormalne, że każdy ma w życiu lepsze i gorsze chwile. Ja nie mam się komu w rękaw wypłakać, na blogu nie mam w zwyczaju pisać o prywatnych sprawach, więc pozostaje mi tradycyjna kartka papieru. Masz rację, że roztrząsanie się nad soba do niczego nie prowadzi. Przecież po burzy zawsze wychodzi słońce. ;)
OdpowiedzUsuń