Kiedy zaczynaliśmy naszą procedurę adopcyjną - wizyty w ośrodku i
spotkania z jego pracownikami niejednokrotnie kojarzyły się nam
z...rekrutacją na jakieś bardzo odpowiedzialne stanowisko w firmie.
Moim zdaniem nie ma się co oburzać na takie skojarzenie i porównanie -
mimo że nie o pracę chodzi, a o dziecko - ponieważ oba te procesy są
długotrwałe, wieloetapowe i wymagają od nas w pewnym sensie
udowodnienia, że to właśnie my będziemy odpowiednimi kandydatami.
Różnica polega oczywiście na tym, że pracę można w każdej chwili zmienić
i się "przebranżowić" - natomiast swoją rodzicielską rolę pełni się już
zawsze i jest się związanym z tym małym człowiekiem na całe życie (co
za tym idzie - odpowiedzialność też jest nieporównywalnie większa!)
Jak przy każdej takiej "rekrutacji" - potrzebne są pewne określone dokumenty,
które trzeba złożyć. Ich wykaz może się nieznacznie różnić w
poszczególnych instytucjach (znajdziecie go na końcu tego wpisu) - ale na pewno pojawi się wśród nich życiorys do ośrodka adopcyjnego - jego przykładowy wzór pobierzesz TUTAJ.
Życiorys do ośrodka adopcyjnego - co w nim zawrzeć?
O ile tradycyjny życiorys dla pracodawcy skupia się głównie na zdobytym
wykształceniu i doświadczeniu zawodowym, a zainteresowania i cechy
osobowości kandydata ukazuje w bardzo ograniczonym zakresie - o tyle w życiorysie do ośrodka adopcyjnego proporcje te zostają odwrócone.
Dla pań z naszego ośrodka najważniejsze było nasze dzieciństwo. Polecono nam skupić się na relacjach, jakie mieliśmy z rodzicami, rodzeństwem oraz innymi znaczącymi dla nas członkami rodziny. Mieliśmy opowiedzieć o tym, w jakim duchu zostaliśmy wychowani i jakie ważne wartości wynieśliśmy że swojego rodzinnego domu. (Na spotkaniu z psychologiem zostaliśmy potem dopytani również o ewentualne deficyty i życiowe straty, których doświadczyliśmy w najmłodszych latach).
Oczywiście w CV do ośrodka adopcyjnego nie sposób pominąć też edukacji
oraz ścieżki zawodowej - jednak to był chyba najkrótszy akapit w moim życiorysie. Bardzo szybko zaczęłam odsłaniać przed paniami kulisy
naszego pierwszego spotkania, czasów narzeczeństwa i wszystkich tych
zdarzeń, które po pięciu latach znajomości zaprowadziły nas przed
ołtarz.
Opowiedziałam też o tym, jak najczęściej spędzamy czas, jakie
są nasze pasje i zainteresowania, jaki tryb życia wiedziemy - i jakie są
nasze plany i widoki na przyszłość, kiedy dziecko już pojawi się w
naszej rodzinie.
Na koniec wspomniałam jeszcze o nieudanych staraniach, medycznych przyczynach naszych niepowodzeń, dojrzewaniu do decyzji o adopcji oraz naszej motywacji, która skłoniła nas do pierwszej wizyty w ośrodku. Ta ostatnia - choć dzieli się ją na tę "z braku" i "z nadmiaru" i choć uważa się ją za jeden z najważniejszych psychologicznych aspektów przysposobienia - jest zwykle oczywista i niewydumana: po prostu CHCEMY BYĆ RODZICAMI.
Życiorys do ośrodka adopcyjnego - pisać odręcznie czy na komputerze?
Podobno niektóre ośrodki wymagają pisma odręcznego - i jest to
zdecydowanie milej widziane, ponieważ wtedy dokument nabiera bardziej
osobistego charakteru. U nas akurat takiego wymogu nie było - więc wystukaliśmy swoje życiorysy na komputerze, a potem złożyliśmy na nich
jedynie odręczny podpis (koniecznie !)
Jak długie powinno być CV do ośrodka adopcyjnego?
W zasadzie każda odpowiedź na to pytanie jest dobra - bo nie ma
tutaj żadnych odgórnie narzuconych wymogów i wytycznych. Ja napisałam aż sześć stron formatu A4 - natomiast bardziej oszczędny w słowach Bąblowy
Tato zmieścił się na dwóch. Nie ma też jednego "prawidłowego" wzoru czy
szablonu - ponieważ jest to raczej dość luźna forma wypowiedzi, która
ma przede wszystkim przybliżyć pracownikom ośrodka Waszą osobę i dać
się im lepiej poznać.
Czy pisać życiorysy do ośrodka adopcyjnego wspólnie, czy samodzielnie?
Z całą pewnością nie powinno być to tradycyjne CV, napisane bardzo lakonicznie
czy od myślników. Tutaj zdecydowanie ważniejszą rolę odgrywa warstwa
emocjonalna - a nie suche fakty, daty i wydarzenia. Dlatego też znacznie lepiej, jeśli każde z małżonków pisze swój życiorys zupełnie samodzielnie - ponieważ każdy z nas najlepiej zna swoje odczucia, które na pewno jeszcze niejednokrotnie w trakcie całej późniejszej procedury adopcyjnej będą dyskutowane i poddawane analizie.
Wykaz dokumentów do ośrodka adopcyjnego -
(tych mniej i bardziej oczywistych). *
Poza życiorysem przyszli rodzice adopcyjni zobowiązani są dostarczyć do ośrodka :
"list motywacyjny" (uzasadnienie, dlaczego chcecie adoptować dziecko)
opinię z zakładu pracy (czasami również opinię / rekomendację od znajomych )
zaświadczenie od ginekologa o leczeniu w kierunku niepłodności
podanie do ośrodka o pomoc w dokonaniu przysposobienia
zaświadczenie lekarskie o ogólnym stanie zdrowia
PIT za poprzedni okres rozliczeniowy
skrócony odpis aktu małżeństwa
zaświadczenie z pracy o zarobkach
zaświadczenie o niekaralności
zaświadczenie z poradni przeciwalkoholowej oraz psychiatrycznej,
że nigdy nie było się ich pacjentem (ale UWAGA ! - nie wolno absolutnie się do takiej poradni rejestrować w celu uzyskania dokumentu - ponieważ to już jest równoznaczne
z wciągnięciem do rejestru pacjentów ! )
Nam przydały się również papiery nieco mniej oczywiste
i rzadziej spotykane na listach wymogów:
prześwietlenie RTG klatki piersiowej
wyniki badania WZW (odczyn Wassermana) -
po którym notabene poczuliśmy się jak osoby posądzane o rozwiązłość,
ponieważ jest to badanie wykrywające kiłę
___________________________________
* lista tworzona w oparciu o nasze osobiste doświadczenia - może się nieznacznie różnić w poszczególnych ośrodkach
Ciekawy wpis i na pewno wielu osobom się przydadzą te informacje :)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję :)
UsuńMyślę, że to się wielu osobom przyda!!!
OdpowiedzUsuńMoże komuś się wydawać, że to sporo wymagań, ALE moim zdaniem oddając komuś dziecko trzeba być pewnym, że spełnia wszystkie wymagania!
Wymagań niby sporo - ale jeśli człowiek się odpowiednio za to zbierze, to załatwianie całej tej papierologii nie trwa dłużej niż 2-3 dni. W niektórych instytucjach nasze wnioski były załatwiane nieodpłatnie i poza kolejką - z adnotacją "proszę za te pieniążki kupić coś adoptowanemu dzieciątku".
UsuńNam dawali listę tematów, które powinny być zawarte w takim życiorysie. Na każdy z nich napisaliśmy średnio 1 czy 2 zdania, co w sumie dalo niewiele ponad 1 strone A4 i to tez wystarczyło.
OdpowiedzUsuńArtykuł z pewnością przyda się wielu osobom, bo pamiętam jak sama szukałam informacji jak napisać taki życiorys, ostatecznie zdecydowałam się na wersję minimum, ale może inni są bardziej wylewni.
Szkoda, że nie każdy ośrodek pomyślał o takiej liście - bo na pewno byłoby to dla wielu par spore ułatwienie (ja akurat nigdy nie miałam problemów z pisaniem - ale wiem po moim mężu, że dla niektórych osób napisanie chociażby jednej strony to już wielkie wyzwanie).
UsuńŚwietnie to wszystko zebrałaś i podałaś, doskonale pozwala zorientować się czego ośrodki adopcyjne oczekują, a przy okazji dać sposobność przyszłym rodzicom do przemyślenia wybranych aspektów adopcji, jak i własnych o niej przekonań. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Starałam się - chociaż oczywiście wiadomo, że w każdym ośrodku jest inaczej i że człowiek przekonuje się o tym dopiero w momencie, kiedy sam przekroczy progi danej instytucji :)
UsuńAle to już są nieduże zmiany, liczy się ogólna idea. Ciekawy pomysł z tym postem, mam wrażenie, że wielu osobom pomoże, nie tylko w wymiarze przygotowywania samych dokumentów. :)
UsuńU nas w oa nazywa się rzeczony życiorys HISTORIĄ ŻYCIA i składa się z 4 głównych punktów. Owa historia powinna zawierać: okres dzieciństwa(miejsce zamieszkania, wykształcenie rodziców, dom rodzinny, kontakty z rodziną, rodzeństwo; młodość (szkoła, okres przedmałżeński, zainteresowania, kontakty z rówieśnikami); małżeństwo (historia znajomości, relacje małżeńskie); praca, zainteresowania.
OdpowiedzUsuńNapisałam dość szczegółowo, ale może komuś się przyda;-)
Ja też napisałam chyba z 7 stron A4, a mój mąż niecałe 3 strony;-0 U nas na szczęście nie było wymaganej opinii z miejsca pracy tylko od znajomych.
Kiedy po raz drugi składaliśmy podanie do oa nie wymagano już od nas ani opinii psychiatry, ani tym bardziej zaświadczenia od ginekologa.
Zapomniałam napisać, że najgorszy problem mieliśmy z napisaniem "podania o dziecko", no bo jak to mamy sobie wymagać, preferować, wybierać to lub tamto?????
UsuńZa drugim razem już poszło nam lepiej, choć nadal mieliśmy mieszane uczucia...
No to w sumie podobnie jak u nas - tylko nazewnictwo inne :)
UsuńMężczyźni zazwyczaj są mniej wylewni - i szczerze mówiąc aż się dziwiłam, że mojemu mężowi w ogóle udało się cokolwiek samodzielnie sklecić ;)
A drugi raz chyba z reguły jest nieco prostszy, szybszy, mniej skomplikowany i obwarowany mniejszą ilością procedur - tak przynajmniej wynika z naszych rozmów z osobami, które się na niego zdecydowały :)
Jeśli chodzi o podanie - też początkowo miałam mieszane uczucia. Najlepiej chyba pisać je jako podanie o pomoc w przysposobieniu - a nie myśleć o nim jako o podaniu o dziecko, bo to faktycznie brzmi dość dziwnie...
UsuńWitam my jestesmy na poczatku drogi do adoptowania dzidziusia.Mamy napisac zyciorys.
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńCo do poradni psychiatrycznej. OA a dokładniej sąd może chcieć (domagać się) zaświadczenia od lekarza psychiatry "o braku przeciwwskazań do adopcji". Jest to klasyczny "dupochron"... Lekarz na prośbę o wystawienie takiego zaświadczenia najprawdopodobniej zareaguje zdziwieniem - bo jak tu określić stan klienta (nie pacjenta) na podstawie krótkiej wizyty, rozmowy.
A tak btw nawet wizyta prywatna wymaga rejestracji... Natomiast ważne by samo zaświadczenie miało odpowiednią formę i rzeczywiście lepiej unikać sformułowania "pacjent".
Pozdr
Mariusz
My te się musieliśmy zarejestrować, ale z adnotacją ,że my w sprawie opinii dla oa.
UsuńTakich "dupochronów" jest w moim odczuciu więcej - i zgadzam się z z Tobą w 100%, że żaden psychiatra nie jest w stanie ocenić faktycznego stanu psychicznego pacjenta po zaledwie jednej wizycie. Ot, taka podkładka dla pracowników ośrodka - co jest w sumie smutne i trochę straszne, bo ośrodkowe testy psychologiczne też do zbyt wnikliwych w moim odczuciu nie należą.
UsuńSpore wymogi, ale myślę, ze to konieczne, bo w sumie powierza się komuś małego człowieka.
OdpowiedzUsuńNo tak, to zrozumiałe...Choć w sumie - rodzicom biologicznym nikt takich wymogów nie stawia (a czasami szkoda, słysząc o tylu przypadkach zaniedbań, znęcania się i katowania dzieci właśnie w biologicznych rodzinach).
UsuńBardzo cenne rady. Z pewnością wiele osób z będzie mogło z nich skorzystać...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że właśnie tak będzie - bo my mamy już to wszystko za sobą, więc tego typu teksty powstają głównie z myślą o przyszłych rodzicach adopcyjnych :)
UsuńAż mi się przypomniało nasze bieganie po sądach i lekarzach :)
OdpowiedzUsuńNasz OA wymagał nieco mniejszej liczby dokumentów: nie potrzebowaliśmy opinii od pracodawcy ani zaświadczenia z poradni leczenia uzależnień. Ten ostatni wymóg w ogóle jest dziwny, bo zaświadczenie z jednej poradni nie dowodzi przecież, że nie było się pacjentem w drugiej ;)
Fajnie, że zebrałaś to wszystko w jednym wpisie. I gratuluję 6 stron życiorysu! Ja się cudem zmieściłam na dwóch ;)
I to jest właśnie ten "dupochron", już wcześniej wspomniany. Bo gdyby nie daj Boże okazało się, że w rodzinie adopcyjnej dochodzi jednak do pewnych niepożądanych procederów i sytuacji - to pracownicy ośrodka mają wtedy ręce czyste, bo psychiatra "zaświadczył" przecież, że para jest całkiem w porządku i że nie wykazuje żadnych zaburzeń czy dewiacji.
UsuńA odnośnie życiorysu - możecie przybić sobie piątkę z Bąblowym Tatą :)
Nawet nie wiedziałam, że to tyle biegania. Bardzo potrzebny i pomocny wpis.
OdpowiedzUsuńW naszym przypadku akurat zgromadzenie tych wszystkich świstków przebiegło raczej bezboleśnie - i bardziej postrzegam to właśnie jako "odbębnianie" formalności, niż jako naprawdę wnikliwą analizę naszej psychiki czy kondycji naszego małżeństwa.
UsuńKilka rzeczy mnie zdziwiło. Z jednej strony to, o czym już wspomniano - zaświadczenie o nieuczęszczaniu na terapię uzależnień oraz zaświadczenie o braku chorób psychicznych... W takiej Warszawie jest mnóstwo poradni i przychodni, w innych miastach też. Nie sposób sprawdzić, że takie zaświadczenie jest rzetelne. Z drugiej strony, i to mnie bardziej ciekawi, zaświadczenie od lekarza o leczeniu niepłodności... Czy w Polsce pary, które nie zmagają się z problemem niepłodności nie mogą adoptować dzieci? To wydaje się straszne!
OdpowiedzUsuńBo to jest tylko świstek - taka prawda. Gdyby coś się w przyszłości działo - to panie z ośrodka będą zwolnione z odpowiedzialności. Dokumenty zgromadzone w teczce, odfajkowane na liście - i tyle.
UsuńA zaświadczenie od ginekologa było wymienione w spisie potrzebnych dokumentów - ale myślę, że tu akurat duże znaczenie miały indywidualne rozmowy z kandydatami. W naszej grupie znalazła się jedna para, która mogła mieć dzieci biologiczne - a mimo to zdecydowała się na adopcję i nie robiono jej w związku z tym żadnych problemów. Także wszystko zależy od konkretnej sytuacji, motywacji, gotowości małżonków i wielu innych, złożonych czynników.
Mogę się jedynie domyślać, że napisanie takiego CV to najtrudniejsze spośród wszystkich dotychczas stworzonych...
OdpowiedzUsuńDla mnie nie. Dla mojego męża - pewnie w 100% by się z Tobą zgodził :) Ja akurat od zawsze lubiłam pisać i moje prace w liceum czy na studiach były zazwyczaj najdłuższe i najbardziej wyczerpujące ze wszystkich pozostawionych do oceny - więc można powiedzieć, że bardzo mi się to zadanie podobało :)
Usuńwszystko bardzo jasno i dokładnie opisałaś - wpis z pewnością przyda się wielu osobom
OdpowiedzUsuńLiczę na to :)
UsuńMyślę, że wpis przyda się wielu osobom. Znam kilka rodzin adopcyjnych i wiem, że muszą wykazywać się także nie lada cierpliwością, bo trwa to kilka lat 😞
OdpowiedzUsuńW naszym przypadku - dwa lata od momentu pierwszej wizyty w ośrodku do pierwszego spotkania z synkiem. Wtedy rzeczywiście bardzo się dłużyło - ale po wszystkim człowiek zapomina o złych rzeczach i pamięta tylko to, co dobre :)
UsuńCiezki temat ale podziwiam wszystkich, którzy się na adopcję decydują.
OdpowiedzUsuńTen podziw to akurat mnie dziwi z kolei - no ale chyba muszę się do niego przyzwyczaić...
UsuńDużo - a niejednocześnie niedużo. Cała ta lista wygląda wprawdzie na obszerną - ale staranie się o wszystkie zawarte na niej dokumenty wcale nie trwa długo.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że ma się pewne poczucie niesprawiedliwości - bo przecież rodziców biologicznych nikt pod tym kątem nie sprawdza i nie "prześwietla".
Z perspektywy czasu - wiemy , że było to potrzebne nie tylko ośrodkowi, ale również nam: żeby lepiej poznać siebie i własne emocje :)
Nie miałam pojęcia, że starając się o adopcję trzeba wypełnić takie góry dokumentów i zaliczyć tyle formalności. Chociaż z drugiej strony to chyba lepiej, że dokładnie sprawdzają kto chce wziąć dziecko.
OdpowiedzUsuńZgadza się , to lepiej - ale jeszcze lepiej by było (takie odnoszę wrażenie), gdyby i rodziców biologicznych poddawano takim wnikliwym obserwacjom...To oczywiście nierealne - jednak niektórym bardzo by się przydało.
UsuńSkąd ja to znam - mój życiorys 6 stron, a mojego M. cała 1 i jakby mógł to w punktach ;)Nasz ośrodek zaskoczył nas bardzo pozytywnie, dokumentów również mieliśmy złożyć mniej np. o opinii z pracy, zaświadczeniu z poradni psychiatrycznej lub kliniki leczenia niepłodności nie było mowy. Jedynie ten czas oczekiwania zdecydowanie dłuższy- od kwalifikacji musimy czekać jakieś 2-3 lata ;(
OdpowiedzUsuńNa FB napisała do mnie jedna Czytelniczka, która zdecydowała się na adopcję zagraniczną - i tam nawet papiery dotyczące kompleksowego przeglądu auta musieli dostarczyć - plus po 6 referencji dla każdego z małżonków. Także, sytuacja w Polsce nie jest w świetle ilości dokumentów aż taka tragiczna ;)
UsuńA ten czas oczekiwania u Was faktycznie długi :( U nas było to równe 9 miesięcy. Nie zastanawialiście się, żeby spróbować również w innych ośrodkach - i ustawić się w kilku "kolejkach" ? Podobno tak też można - ale nie wiem, jak byłoby to odebrane przez pracowników Waszego OA...
No widzę, że każdy ośrodek ma swoje wytyczne w sprawie dokumentów, nasz podszedł do sprawy bardzo "po ludzku".
UsuńCudownie, że czekaliście tylko 9 mcy, czyli adopcyjna ciąża ;) Nasza będzie raczej słoniowa, bo dziś podobno wszędzie są takie kolejki w ośrodkach, tzn jeśli decyduje się na 1 lub 2 dzieci. Powiedziano nam, że w przypadku 3 będziemy czekać do roku, ale 3 chyba nas przerasta.. Myślałam o "ustawieniu się w kilku kolejkach" w różnych ośrodkach, ale podobno większość ośrodków patrzy na to mało przychylnie. Praktykują raczej zgłaszanie dziecka do Centralnej Bazy Ośrodków, jeśli w ich własnym nie ma kandydatów aktualnie i do takiej adopcji zgłosiliśmy chęć, tzn że możemy pojechać w każdy rejon Polski, jeśli tylko znajdzie się nasze dziecko. A teraz 10 kg cierpliwości poproszę i jakoś zleci ten czas ;)
Czy opis dzieciństwa i brak lub słaba relacja z rodzicami miałaby duży wpływ na wynik procesu adopcyjnego? Pytam czysto z ciekawości. O ile CV do pracy przychodzi mi całkiem łatwo o tyle to co teraz napisałaś nastręczyłoby mi trochę problemów.
OdpowiedzUsuńBardzo ważna uwaga o rejestracji aby uzyskać ten dokument o tym, że nie było się pacjentem. Przez głupi błąd zrozumienia o co chodzi można narobić sobie bardzo wiele problemów.
I co, nie macie kiły? :))))
Jakiś wpływ mogłaby mieć faktycznie - bo to jeden z bardzo ważnych aspektów. Ale myślę, że samo CV nie przesądziłoby tutaj sprawy - bo pracownicy OA w sytuacji jakichkolwiek wątpliwości dopytują małżonków, zapraszają ich na dodatkowe rozmowy i spotkania. Choć oczywiście odbiór danych kandydatów przez osobę psychologa czy pedagoga jest nadal raczej subiektywny - i niekoniecznie pokrywa się ze stanem faktycznym...Niekiedy pary, które w jednym ośrodku zostały odprawione z kwitkiem - w innym zostają przyjęte z otwartymi ramionami.
UsuńKiły nie mamy - ufff, co za ulga ;) Ale wstyd było prosić o takie badanie - panie w laboratorium diagnostycznym dość dziwnie i podejrzliwie na nas patrzyły ;)
W momencie gromadzenia dokumentów to Tata Tygrysa był bardziej biegły w pisaniu, niż ja, a w przypadku życiorysu wyszło odwrotnie. Ja nie miałam problemu, Mąż się męczył. Nie mieliśmy wytycznych, ale jakoś tak intuicyjnie skupiliśmy się na relacjach, wartościach, pasjach. Gorzej było z "podaniem". Podeszliśmy do niego technicznie, bez emocji jak w życiorysie. Nie wymagano od nas zaświadczenia od ginekologa, Pit-u, ale tak jak piszesz każdy Ośrodek ma swoje wytyczne. Nasz bezpośredni przełożony miał problem, bo musiał napisać opinię o nas obojgu. Napisał jedną, w którym zawarł informacje o każdym z nas i o nas, jako małżeństwie i nie było problemu. Od nas wymagano jeszcze wspólnej fotografii i tu mieliśmy problem w wyborem. Wzięliśmy kilka, a panie wybrały jedno. A oświadczenie z sądu wzięły na siebie. Wydaje się, że sporo tego, ale nie przypominam sobie, żeby skompletowanie dokumentów było jakoś szczególnie uciążliwie. Gorzej było przy składaniu wniosku do sądu o przysposobienie Tygrysa, bo trzeba było zaktualizować niektóre dokumenty, a czasu było mało.
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że ja musiałam swojego ówczesnego pracodawcę okłamać (z braku zaufania do niego i obawy przed zwolnieniem) - i powiedziałam mu, że opinia potrzebna jest mi po to, by zaciągnąć kredyt w banku.
UsuńNo tak, zdjęcie też było konieczne - ale podobno głównie po to, by podczas debaty kwalifikacyjnej wszyscy pracownicy dobrze kojarzyli, o którą konkretną parę chodzi ;)
A kompletowanie dokumentów dla nas też uciążliwe nie było - bo chyba wszystko zależy od nastawienia, a my podeszliśmy do tego bardzo konkretnie i zadaniowo i potraktowaliśmy to po prostu jako kolejny punkt do "odhaczenia" na naszej liście.
Dzięki za pomocny artykuł. Wychodzi na to, że przyszli rodzice powinni być bardziej święci od papieża. I tak średni rodzice (nie idealni) są lepsi niż ośrodek adopcyjny. Ja rozumiem, że są procedury, ale nie powinno tak być
OdpowiedzUsuńBardziej święci od papieża z całą pewnością nie jesteśmy - a jednak kwalifikację dostaliśmy, więc aż tak źle nie było :)
UsuńPoza tym - to wszystko tylko świstki. Ważne - ale nie najważniejsze. Na dobrą sprawę prawie każdy z nich można sobie "załatwić" - więc bardziej stanowią one podkładkę dla ośrodka adopcyjnego, niż rzeczywisty sposób weryfikacji kandydatów (od tego są już rozmowy z psychologiem, udział w warsztatach, wywiad środowiskowy i cała reszta procedur).
Żeby wszyscy ludzie przed zajściem w ciążę mieli takie prześwietlenie, to byłoby więcej odpowiedzialnych rodziców! bardzo dobrze, że tak sprawdzają, chodzi on dobro dzieci, ale mam wrażenie, że cięzko przejść tą rekrutacje... przecież to trzeba być świetym....
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu, z perspektywy czasu, nie było aż tak ciężko - choć na tamtym etapie faktycznie mieliśmy momenty załamki, kiedy chcieliśmy rzucić to wszystko w cholerę.
UsuńI uważam, że wcale nie trzeba być idealnym ani tym bardziej nie powinno się takiego wzoru wszelkich cnót odgrywać - bo po prostu nikt w to nie uwierzy ;) Panie w OA doskonale wiedzą, że nie ma ludzi pozbawionych słabości - same też pewnie je mają, więc raczej można liczyć na ich normalne,ludzkie podejście :)
Super wpis i właśnie bardzo mi nim pomogłaś zawodowo. Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńCiekawe jak się podchodzi do tego, że jedn rodzić nie pracuje oraz, że pochodzi z rodziny niezbyt dobrej (ojciec alkoholik i było niewesoło)
OdpowiedzUsuńJesteś nieoceniona kopalnia wiedzy :)
OdpowiedzUsuńNie mi ona potrzebna, ale nigdy nic nie wiadomo. Moja Zuza ma spore problemy zdrowotne które mogą spowodować niegdyś przydatna nam ta wiedzę...
Lubię czytać Ciebie, bo tak po ludzku "oswajasz" :)
Moja siostra cioteczna przechodziła całą ta szamotaninę biurokratyczną, najpierw jako rodzina zastępcza, potem rodzice adopcyjny. Wiem z jej opowiadań jak to wygląda, ale wszystko jest do przejscia, prawda :)
Super, że opisałaś to tak jasno i czytelnie. Słysząc słowo życiorys można naprawdę się zastanawiać o co chodzi i jak to napisać.
OdpowiedzUsuńZapisuję sobie ten post razem z poprzednimi, żeby mieć taki mały "przewodnik" gdy przyjdzie pora :)
Fajnie, że piszesz takie posty, które nie jednej osobie mogą pomóc.
OdpowiedzUsuńOpis konkretny i przydatny dla osób które nie wiedzą pd czego zacząć. Brawo !!!
OdpowiedzUsuńBardzo pomocny wpis, wiele osób z mojego otoczenia stara się o adopcję, niektórym już się udało <3
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny poradnik, a niektórymi dokumentami mnie wprawiłaś w osłupienie :O
OdpowiedzUsuńKażdy ośrodek jak widać to inne wymagania. Nam dziś pani powiedziała, że zmieniają się często wymagane dokumenty, bo zmieniają się też przepisy. W tym momencie złożyć musimy: podanie, zaświadczenie o zarobkach (może być PIT), odpis aktu małżeństwa, zaświadczenie od lekarza rodzinnego, życiorysy, zdjęcia, oświadczenie o zgodzie na przetwarzanie danych osobowych.
OdpowiedzUsuńI życiorysy mamy napisać odręcznie ;)
My mamy identyczne dokumenty
Usuńjestem po prostu oburzona, test w kierunku kiły? serio? czyli wystarczxy ze ktoś raz przespał się w młodości w chorą osobą a 20 lat później może byc posądzony o rozwiązłość? zaswiadczenie od giekologa? serio, tak strasznie stereotypowo??? a jeśli brak dziecka wynika z powodów genetycznych (możliwość odziedziczenia choroby przez potomstwo lub z niepłodności męskiej? jeszcze brakuje zaświadczenia od księdza o pobożnym stylu życia w podstawówce i opinii od 6 sąsiadów
OdpowiedzUsuńwzór życiorysu do OA my pobraliśmy w tym miejscu: https://jakwyjsczdlugow.pl/zyciorys-do-osrodka-adopcyjnego-wzor-pdf-doc/ (może komuś z was się przyda). Możemy polecić.
OdpowiedzUsuńWitam zapłaciłam blikiem o pobranie dokumentu i jak ja mam wejść w niego?? Dostanę jakiś link na maila..
OdpowiedzUsuń