Zacznę może od tego, dlaczego przez jakieś półtora roku mieliśmy w kwestii randek przerwę
i tak zwany "wycinek" w naszym małżeńskim życiorysie.
Po pierwsze - dziecko. Kiedy pojawił się Bąbel, ogarnął nas taki
rodzicielski amok, że już żadnych dodatkowych wrażeń i endorfin nie
potrzebowaliśmy. Wystarczało nam wspólne dreptanie po osiedlu z
wózkiem albo po prostu siedzenie w domu i wgapianie się w te małe,
bystro wpatrzone w nas oczyska. Pełnia szczęścia - więc kto by tam wtedy
myślał jeszcze o jakichś randkach?!
Po drugie - zmęczenie, któremu ustąpiła miejsca początkowa euforia. Po kilku miesiącach nieprzespanych nocy, kolek, ząbkowania oraz wiecznego dziecięcego płaczu i marudzenia oboje po prostu padaliśmy na twarz. Kiedy już udawało się ostatecznie spacyfikować Młodego - romantyczny wieczór przy lampce wina był naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką mieliśmy ochotę. Chcieliśmy tylko przespać ciurkiem chociaż dwie godziny, zanim znowu zbudzi nas niemowlęcy wrzask ;)
Po trzecie - pieniądze. Bo wydawało się nam, że jak już ma być porządna randka z prawdziwego zdarzenia - to od razu musi też kosztować krocie. Woleliśmy sami nigdzie nie wyjść, nie zamówić biletów do kina czy teatru ani nie zarezerwować stolika w restauracji - a zamiast tego kupić coś Juniorowi, zrobić sobie spory zapas pieluch, nawilżonych chusteczek i modyfikowanego mleka.
Po czwarte - mój syndrom, znany powszechnie jako "pies ogrodnika" ;) Ponieważ nawet kiedy byłam już półprzytomna z tego zmęczenia i momentami czułam się jak więzień we własnych czterech ścianach, który ma do dyspozycji jedynie ten wspomniany wcześniej osiedlowy spacerniak - to i tak nie byłam w stanie zostawić Młodego z kimkolwiek innym. Żadna tam babcia, ciotka czy wynajęta niania - przecież to JA musiałam być przy nim 24 godziny na dobę i nie mogłam nawet na ułamek sekundy opuścić swojego matczynego posterunku.
Po drugie - zmęczenie, któremu ustąpiła miejsca początkowa euforia. Po kilku miesiącach nieprzespanych nocy, kolek, ząbkowania oraz wiecznego dziecięcego płaczu i marudzenia oboje po prostu padaliśmy na twarz. Kiedy już udawało się ostatecznie spacyfikować Młodego - romantyczny wieczór przy lampce wina był naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką mieliśmy ochotę. Chcieliśmy tylko przespać ciurkiem chociaż dwie godziny, zanim znowu zbudzi nas niemowlęcy wrzask ;)
Po trzecie - pieniądze. Bo wydawało się nam, że jak już ma być porządna randka z prawdziwego zdarzenia - to od razu musi też kosztować krocie. Woleliśmy sami nigdzie nie wyjść, nie zamówić biletów do kina czy teatru ani nie zarezerwować stolika w restauracji - a zamiast tego kupić coś Juniorowi, zrobić sobie spory zapas pieluch, nawilżonych chusteczek i modyfikowanego mleka.
Po czwarte - mój syndrom, znany powszechnie jako "pies ogrodnika" ;) Ponieważ nawet kiedy byłam już półprzytomna z tego zmęczenia i momentami czułam się jak więzień we własnych czterech ścianach, który ma do dyspozycji jedynie ten wspomniany wcześniej osiedlowy spacerniak - to i tak nie byłam w stanie zostawić Młodego z kimkolwiek innym. Żadna tam babcia, ciotka czy wynajęta niania - przecież to JA musiałam być przy nim 24 godziny na dobę i nie mogłam nawet na ułamek sekundy opuścić swojego matczynego posterunku.
fot. pixabay |
Sytuacja uległa zmianie dopiero w momencie, kiedy Młody miał niecałe 2 latka.
Postanowione! Idziemy na randkę tylko we dwoje! Hurrraaa!!!
I poszliśmy, pozostawiając Bąbla pod opieką mojej mamy - a potem
wróciliśmy po jakiejś godzinie : w humorach takich, że mieliśmy ochotę
się wzajemnie pozabijać...Po drodze zdążyliśmy pokłócić się praktycznie
o wszystko - poczynając od okruchów na kuchennym blacie, a kończąc na
wypominaniu sobie wszystkich małżeńskich przewinień z ostatnich pięciu
lat. Najwyraźniej bardzo już odwykliśmy od takich romantycznych wypadów -
i potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby na nowo się do nich przekonać ;)
Mimo wszystko, od tamtej pory na małżeńskie randki chodzimy już regularnie - w moim odczuciu mają one same zalety zarówno dla nas, jak i dla Bąbla. Kilka godzin poza domem zazwyczaj wystarcza, żeby na nowo naładować
akumulatory. Wracamy zrelaksowani, wypoczęci, zadowoleni - co bardzo
dobrze wpływa nie tylko na nas, ale i na dziecko, które idealnie te
wszystkie nasze emocje wyczuwa, "wyłapuje" i jest jak papierek lakmusowy
naszego związku. Młody natomiast ma dzięki temu odmianę, chętnie odwiedza w tym czasie jednych lub drugich dziadków - a potem nie ma końca opowieściom, co też tam ciekawego u nich robił :)
Jeszcze jedna sprawa. Doskonale pamiętam niektóre moje randki z czasów licealnych czy studenckich : i to nie dlatego, że były tak udane - lecz dlatego, że kompletnie mnie rozczarowały. Otóż, z własnym mężem takie rozczarowanie już mi nie grozi ;) Znamy się jak przysłowiowe "łyse konie", wiemy niemal wszystko o swoich upodobaniach - więc nawet jeżeli wyjście w jakieś konkretne miejsce ma być dla mnie niespodzianką, to i tak mam niemal stuprocentową pewność, że bez pudła trafi w mój gust. (Przy czym zaznaczam, że niektóre nasze randki polegają chociażby na zrobieniu 50-kilometrowej rowerowej trasy ;) )
No to teraz - (bardzo) krótki, kosmetyczny poradnik randkowy ;)
Dzień wcześniej - masaż twarzy olejkiem ze specjalnym zakończeniem
roll-on (by mieć skórę znów tak piękną, jędrną i napiętą, jak za
czasów Waszych pierwszych randek ;) )
Pod makijaż - koniecznie odpowiednia baza, przedłużająca jego trwałość (jeżeli dawno nie byliście na randce - najprawdopodobniej popłaczesz się że szczęścia, że wreszcie gdzieś wyszliście ;) ) Na policzki odrobina bronzera i mineralnego pudru rozświetlającego - choć myślę, że i bez tego będziesz promieniała szczęściem i swoim wewnętrznym blaskiem. Do torebki - balsam o zniewalającym zapachu dzikiej róży: jeszcze lepszy, niż Twoje własne, osobiste feromony :)
Wszystkie wyżej wymienione kosmetyki znaleźć można oczywiście
w kwietniowym pudełku Liferia.
|
Tradycyjnie mam dla Was też kod,
dzięki któremu otrzymacie w swoim boxie dodatkowy, szósty produkt
(tym razem będzie to żel pod prysznic Apple & Bears).
Wystarczy wpisać babelkowo_april w komentarzu do swojego zamówienia -
i cieszyć się wiosną zamkniętą w pudełku, skoro ta prawdziwa jakoś nie chce do nas przyjść...
Udanego testowania - i randkowania ! :)
Udanego testowania - i randkowania ! :)
Jej, ja to jestem zacofana, bo nigdy o takim gadżecie do twarzy nie słyszałam ;)
OdpowiedzUsuńJa wprawdzie słyszałam, ale nigdy wcześniej nie miałam okazji go używać. Efekty są faktycznie lepsze , niż przy zwyczajnym masażu wykonywanym opuszkami palców - także polecam :)
UsuńTo to do masowania mi się podoba, ale jestem tak do tyłu z nowinkami, że to dla mnie totalna nowość :)
OdpowiedzUsuńTakie randki mają dużo plusów i faktycznie nie musza dużo kosztować!
Też jestem pies ogrodnika-piąteczka :)
Masażerki do tej pory tylko na cellulit stosowałam - ale ten do twarzy też świetnie mi się sprawdza :) A randki mogą być w zasadzie zupełnie za friko - i zdecydowanie lepiej wkładać w nie uczucia, niż pieniądze ;)
UsuńKolejny pies ogrodnika przybył! :)
OdpowiedzUsuńWitajcie w klubie - widzę, że jest nas coraz więcej ;)
UsuńNie zawsze randka musi być kosztowna ;) Czasami wystarczy mały wypad do kawiarni, czy spacer tylko we dwoje. Grunt to znaleźć czas tylko dla siebie i wyskoczyć chociaż na godzinkę;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - i właśnie w ten sposób do tego podchodzimy już od dłuższego czasu (choć etap narzeczeństwa przyzwyczaił nas do dość drogich lokali i wypadów - przyznaję bez bicia ;) )
Usuń... hmmm, ja wieki nie byłam z mężem na randce.... Koniecznie muszę to zmienić! :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie ! I mam nadzieję, że podzielisz się na blogu wrażeniami z randki :)
UsuńRandka z mężem minimimu raz na 3 tygodnie powinna byc normą. Taka poza domem. Gdzie mozna sobie przypomniec emocje ktore były zanim pojawiło sie dziecko :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100n % :)
UsuńRzeczywiście randki to podstawa. Mówi się, że kobieta zdradza męża z dzieckiem, a facet z pracą. Wiadomo - łatwo sobie odpuścić itp. Nawet szybka kawa ze swoją drugą połówką działa niesamowite rzeczy i pomaga w pielęgnowaniu związku.
OdpowiedzUsuńU nas także przerabialiśmy to i zadecydowaliśmy, że stworzymy sobie rytuał rodzinny, wciągając w to nasze pociechy.
Nie jest łatwo, ale warto :) https://tatonawyspach.co/2016/02/22/dlaczego-kocham-moje-500/
Związek jest jak roślinka. Jeśli długo się go nie pielęgnuje i zaniedbuje - to po prostu więdnie...
UsuńMy randkujemy w trójkę :) Mały zazwyczaj śpi jeszcze na spacerach, więc tak naprawdę to jest nasz czas dla siebie.
OdpowiedzUsuńU nas o spaniu w ciągu dnia praktycznie nie ma już mowy - więc taki wypad tylko we dwoje jest czasami wręcz konieczny, by nie postradać zmysłów ;)
UsuńMy z mężem już dawno nie byliśmy na randce ostatni raz jeszcze jak byłam w ciąży. A co do kosmetyków widzę wiele ciekawych propozycji.
OdpowiedzUsuńKosmetyki naprawdę szczerze polecam - randki z mężem zresztą też ;)
UsuńJa z Mezem na randke szykuje sie dopiero wtedy, kiedy bedziemy w Polsce I bedziemy wreszcie miec kogos do opieki nad chlopcami, bo przez ostatnie szesc lat jestesmy sami, wiec do pomocy nikogo obok nie ma :-) ciekawe jak pachnie ta dzika roza :-)
OdpowiedzUsuńDzika róża pachnie oszałamiająco - dzisiaj właśnie się nią wysmarowałam od stóp do głów :)
UsuńA w kwestii randek - my mamy o tyle łatwo, że dziadkowie mieszkają w tej samej miejscowości (choć z drugiej strony - nie chcemy też ich zbyt często obarczać, więc wypad we dwójkę 1-2 razy w miesiącu uważamy za optymalne rozwiązanie).
Długo byłaś psem ogrodnika :) Pierwsza propozycja najbardziej mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńCzy długo ? Pojęcie względne ;) Znam takie mamy, które nawet i do szóstego roku życia bywają psem ogrodnika - aż do momentu, kiedy dziecko przekroczy progi zerówki ;)
UsuńŚwietny wpis. Wiem, ale nie z własnego doświadczenia, że dziecko jest dużą odpowiedzialnością i często rodzice nie mają czasu dla siebie. Super, że powróciliście do wspólnych wyjść tylko we dwoje. :D
OdpowiedzUsuńNa dłuższą metę po prostu nie da się inaczej ;) Dziecko to cud i miłość w czystej postaci - ale nie wolno też zapominać o miłości do partnera i do... samej siebie :)
UsuńWłaśnie w sobotę poszliśmy z mężem na randkę, wspaniale jest się tak wyrwać z domu, złapać chwile bliskości. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Super, że i Wam się to udało :) Takie wypady są naprawdę potrzebne !
UsuńTaka randka by mi się przydała, bo najczęściej bez dzieci jeździmy na szybkie zakupy 😂
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci, żeby już wkrótce nastąpił jakiś przełom w tym temacie :)
UsuńPies ogrodnika - skąd ja to znam;)))
OdpowiedzUsuńGdy jesteśmy w UK, to randki mamy całą rodziną:) Odpada opcja samotnych wyjść. Powód - jak wyżej;)
Z tego co widzę, ten syndrom towarzyszy naprawdę wielu mamom ;)
UsuńAle mam nadzieję, że chociaż podczas wizyt w PL możecie pozwolić sobie na jakąś romantyczną chwilkę szaleństwa :)
Oj randki piękna rzecz :) Ale teraz już z górki - piękna pogada, dziecko większe ... :)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę - że jeszcze parę lat i Młody sam nas zacznie na te randki wyganiać, żeby mieć "wolną chatę" ;)
UsuńO tak, pierwsze wyjście bez dziecka to wielkie przeżycie! A o tych boxach nie slysząłam, dzięki za cynk!
OdpowiedzUsuńBoxy polecam , podobnie jak wyjścia bez dziecka raz na jakiś czas - obie rzeczy bardzo przydatne i związane z dbałością o siebie :)
UsuńPiękne pudełeczko i zawartość oczywiście ;) Strasznie mi się podoba jak potrafisz w normalny post wpleść recenzję, to rzadka umiejętność! :)
OdpowiedzUsuńWiesz - ja to po prostu lubię : poznawać nowe produkty, pisać nowe teksty, blogować jednym słowem :)
UsuńO kosmatykach sie nie wypowiadam- lecz jesli Ty o nich piszesz wierza na slowo! :)
OdpowiedzUsuńRandka- to podstawa! Dla kazdego zwiazku wazne sa te chwile, godziny spedzone razem- tylko we dwoje. Czy to spacer, czy kino czy gdzies tam wyrwany sex- to wszystko pozwala nam na bliskosc, wysluchanie drugiego czlowieka, poswiecenie mu uwagi. W codziennej gonitwie tak czesto zapominamy o tym- ciesz sie, ze i Wy po dluzszej przerwie wrociliscie do randkowania!
Pozdrawiam!!
Ty akurat jesteś moim guru i wzorem do naśladowania w kwestii małżeńskich randek ! :) Tyle razem podróżujecie, tyle zwiedzacie - że mam nadzieję za parę lat umieszczać na blogu podobne relacje do Twoich :)
UsuńMy z Mężem mieliśmy mocne postanowienie noworoczne, żeby częściej gdzieś wychodzić - i muszę przyznać, że nam się to udaje. W niedzielę byliśmy na długim spacerze i mieliśmy w planach pójść do restauracji na obiad, ale w ostateczności wzięliśmy na wynos chińszczyznę i zjedliśmy w domu oglądając film.
OdpowiedzUsuńSuper! Każdy sposób dobry - najważniejsze to pobyć trochę razem, na spokojnie i bez gonitwy, w towarzystwie szczerej rozmowy :)
UsuńRandki z mężem fajna rzecz :) Czasami fajnie się wyrwać z domu i spędzić czas tylko we dwoje, to jest potrzebne i odświeża związek.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć - świetnie to podsumowałaś :)
UsuńNajważniejsze to nie zatracić siebie po pojawieniu sie malucha. Może być trudno, ale trzeba gdzieś tam znaleźć chociaż 30 minut dla siebie i partnera.
OdpowiedzUsuńWłaśnie akie odnosiłam wrażenie przez chwilę - że gdzieś tam się zatraciłam w tym byciu mamą. A przecież poza tym jestem też żoną, kobietą i po prostu człowiekiem - i muszę dbać o siebie i swój związek tak samo, jak dbam o moje dziecko :)
UsuńTo do masażu twarzy mnie zaciekawiło :)
OdpowiedzUsuńJest fajne - daje takie delikatne mrowienie i poczucie, że coś tam się właśnie dzieje, a olejek przenika dokładnie tam, gdzie powinien :)
UsuńNo to mogę życzyć samych udanych randek! :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy - i oczywiście wzajemnie :)
UsuńMy dawno nie byliśmy na randce. Niestety opieka babci nad dzieckiem ma tę wadę, że w weekend kiedy mielibyśmy czas na ewentualne randkowanie, nie mamy sumienia podrzucać Synka babci. Ale wrzesień już niedługo, a co za tym idzie przedszkole. Wtedy stęskniona babcia sama poprosi o wnusia, a my bez wyrzutów sumienia będziemy mieli czas dla siebie, a najbardziej odpowiada mi ta opcja z rowerem. Tyle, że darmowe wejściówki do kina mamy ważne do lipca :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że gdybym w tej chwili pracowała i była aktywna zawodowo - też nie pomyślelibyśmy o tym, żeby w weekendy zostawiać Juniora u dziadków. Ale ponieważ nasza sytuacja jest trochę inna, a ja od prawie trzech lat jestem na urlopach (macierzyńskim i wychowawczym) i spędzam ten czas niemal w całości z Bąblem - niekiedy faktycznie korzystamy z dziadków i ich opieki :)
UsuńNie pozwólcie, żeby Wasze wejściówki się zmarnowały ! :)
Pamiętam jak ja z moim pierwszy raz od dłuższego czasu wyszliśmy sami do kina, a dzieci zostały u dziadków na noc, w ogóle nie wiedzieliśmy jak się zachować i co robić i jakoś tak dziwnie na początku było :)
OdpowiedzUsuńTaaaa, skądś to znam ;) Ale potem już jest bardziej " z górki " - i po jakimś czasie człowiek nie ma już potrzeby zaglądać co 5 sekund w wyświetlacz telefonu, czy przypadkiem dziadkowie nie dzwonili ;)
Usuńczęsto bywa, że po pojawieniu się dzieciątka nasz świat zamyka się w 4 ścianach, czasem nawet nie chcemy sie z niego wydostać. Zapominamy o tych ptakach na niebie, o tramwajach mknących po przystankach, o ludziach , o tym wszystkim co wokół, Dobrze napisane. 100 % prawdy.
OdpowiedzUsuńTwój komentarz jak zawsze taki piękny, poetycki...I dobrze ! Nie dajmy się tej prozie życia - i czerpmy z niego garściami wszystko, co się da :) Godząc rodzicielstwo z własnym rozwojem, randkami i wszystkim innym, czego aktualnie potrzebujemy :)
UsuńZ doświadczenia wiem że najlepsze są takie spontaniczne wypady- o ile te przy dzieciach są mozliwe :)
OdpowiedzUsuńSą możliwe - aczkolwiek wymagają czasami pewnych zdolności logistycznych, sztuczek magicznych i innych akrobacji ;)
UsuńRandki nie muszą kosztować fortuny inna sprawa to nasz wygląd tu bywa różnie. Takie pudełka są fajne bo mozna poznac sporo nowości kosmetycznych
OdpowiedzUsuńW tym przypadku akurat nasz wygląd nie kosztuje prawie nic - ponieważ Liferia to bardzo oszczędne rozwiązanie, pozwalające na przetestowanie kosmetycznych nowości za 1/3 ich faktycznej ceny ;)
UsuńŚwietna sprawa z tą randką :) Doskonały sposób na chwilę oderwania się od codzienności :)
OdpowiedzUsuńTak, tak - i jeszcze raz tak ! :)
UsuńU nas brak przedszkola czy żłobka póki co - ale są dziadkowie. A o tym Paryżu pod Opolem też słyszałam - i chyba musimy się tam wybrać, żeby porównać go z francuską stolicą ;)
OdpowiedzUsuńRandka? A co to takiego? Chyba już zapomniałam co to jest...
OdpowiedzUsuńMy nawet wyjście do biedry bez dzieci traktujemy jako randkę ;)
OdpowiedzUsuńTo ze mnie też taki pies ogrodnika :D
OdpowiedzUsuńMy z moim partnerem zapomnieliśmy o takich randkach. I to był duży cios dla związku :(
Rozbawiłaś mnie tą kłótnią na randce!;p Muszę przyznać, że mamy z moim R.podobnie!;p Ja natomiast nie lubie zbytnio wychodzić (za co mój R.się mocno wkurza) bo boję się, że w tym czasie coś ważnego mnie ominie i nie będę widziała tego! Tak sobie jakoś uroiłam!;p Każda chwila na wagę złota i chcę z nich wycisnąć jak njwięcej... Tak już mam ... choć przyznaję, że ostatnio trochę łapię dystans(dla własnego zdrowia psychicznego;p) i powoli zmieniam swoje podejście... mam zamiar napisać kiedyś o tym!;)
OdpowiedzUsuńW małżeństwie chyba właśnie o to chodzi aby te randki były nie tylko przed sakramentalnym Tak ale przede wszystkim po. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam samych cudownych randek i wspaniałego czasu spędzanego razem. :)
Takiego gadżetu nigdy nie używalam. A na randce z mężem bylam w sobotę😉 Tak dawno nigdzie nie wychodzilismy.Mały został z dziadkami i wcale nie zauważył naszej nieobecności. Bawił się świetnie a i my mogliśmy odetchnąć i pobyć razem 😊
OdpowiedzUsuńBardzo wiele osób ma spory problem z tym, aby pójść na randkę, a co dopiero się na nią umówić. Na szczęście od tego jest internet i różne poradniki. Jest np. taka strona, jak https://kobiecystyl.pl/o-czym-i-jak-pisac-z-dziewczyna-32-niebanalne-przyklady/ , na której znajdziecie sobie informacje o tym, jak pisać z dziewczyną, więc myślę, że to opcja bardziej dla chłopaków.
OdpowiedzUsuńNie można zapomnieć o tym, że przecież mężczyźni również bardzo mocno lubią różnego rodzaju komplementy. Czy komplementujecie swoich mężczyzn? Zwracacie na to uwagę? Jeśli jeszcze nie, to koniecznie zerknijcie na stronę https://steptop.pl/komplementy-dla-mezczyzny-poznaj-30-przykladow-komplementow-jakie-lubia-mezczyzni/ , aby sprawdzić, jakie komplementy mężczyźni lubią najbardziej.
OdpowiedzUsuń