Bardzo lubimy miejsca nieoczywiste, mało znane, nieoblegane przez turystyczne tłumy...W weekend udało nam się znaleźć właśnie takie u naszych czeskich sąsiadów - a mowa tu o niewielkim miasteczku Trutnov, 20 kilometrów od naszej Lubawki. Według legendy mieszkańcy miasta upolowali kiedyś smoka, którego rzeźba po dziś dzień wisi nad bramą trutnowskiego Ratusza. Znajdziecie tu również "Smoczą Alejkę", klimatyczny dworzec kolejowy jak ze starych filmów, piękną architekturę, browar "Krakonos",
sklepy ze słynną czeską porcelaną i urokliwe restauracyjki, gdzie
spróbować można chociażby czeskiego piwa oraz tradycyjnych knedlików.
Bardzo polecamy jako cel niespiesznych, rodzinnych podróży -
i zapraszamy na krótką (foto)relację.
Nasz spacer po Trutnovie zaczęliśmy od samego serca miasta - czyli od Rynku Karkonosza (Ducha Gór). Plac otoczony jest renesansowymi kamieniczkami z XVI wieku, które w późniejszym okresie zostały przebudowane w stylu barokowym oraz secesyjnym - i stąd ich bogate zdobienia, którym zdecydowanie warto przyjrzeć się bliżej. Cały trunowski Rynek został wybrukowany kamieniami wydobytymi z przepływającej przez miasto rzeki Upy - a w jego centrum można podziwiać między innymi pomnik cesarza Józefa II, fontannę Karkonosza, kolumnę Trójcy Przenajświętszej oraz wspomniany wcześniej ratusz z figurą smoka.
Podążając dalej głównym deptakiem Trutnova (jest to bodajże ulica Horska) mijamy liczne sklepiki, restauracje i domy handlowe, które swoim wyglądem kojarzą się trochę z czasami komunistycznymi i polskimi "megasamami". Na końcu ulicy znajduje się niewielki plac zabaw dla dzieci - a tuż obok niego przyjazne dla turystów pantery przed Centrum Kultury UFFO. (My trafiliśmy akurat na moment, kiedy w UFFO odbywał się jakiś festiwal sztuki cyrkowej - więc Bąbel miał okazję przejść się po linie i spróbować swoich sił w balansowaniu na równoważni).
Skręcając w prawo, po kilku minutach dotrzemy do zabytkowego mostu na rzece Upie z 1884 roku. Wzdłuż rzeki ciągnie się bardzo przyjemna alejka i ścieżka dla rowerów, przy której można natrafić na kolejny plac zabaw i cukiernio-kawiarnię "Promenada" ze smaczną latte oraz pysznymi kręconymi lodami. Obsługa również jest tam przemiła - pani kelnerka określiła mnie w rozmowie jako 'beautiful woman", więc po prostu nie mogłabym napisać inaczej ;)
Jeśli natomiast zdecydujemy się na przekroczenie rzeki, dotrzemy do starego dworca kolejowego - nadal funkcjonującego, ale sprawiającego wrażenie, jakby czas już dawno się tam zatrzymał. Po peronach krąży pan zawiadowca w charakterystycznym stroju i czapce, dając sygnał do odjazdu poszczególnych pociągów - a oczekujący podróżni mogą posilić się i orzeźwić najpopularniejszym czeskim trunkiem w dworcowym "Bufecie na vlakaci"(czyli bufecie na trakcji).
Z trutnowskiego dworca obraliśmy trasę na ulicę Vodni 18, czyli tzw. "Smoczą Uliczkę". Znajduje się tam kolejna figurka smoka - i nic w tym dziwnego, ponieważ w Trutnovie legendy o smokach oraz ich pogromcach (podobnie jak np. w naszym rodzimym Krakowie) odegrały bardzo ważną rolę, na stałe wpisując się w lokalną kulturę i świadomość mieszkańców. Wszak sama nazwa miasta pochodzi prawdopodobnie albo od imienia rycerza von Tratnav, który zabił smoka wedle starych podań - albo od nazwiska założyciela osady Albrechta z Trautenbergu, który całą wyprawę na smoka zorganizował.
W drodze powrotnej do trutnowskiego Rynku Karkonosza mijaliśmy całe mnóstwo pięknych ekspozycji z czeskimi bibelotami z porcelany. Choć osobiście raczej nie kolekcjonuję tego typu przedmiotów i trochę dziwię się moim teściom, którzy potrafią wydać na nie jednorazowo równowartość kilkuset złotych - to muszę przyznać, że figurki zrobiły na mnie spore wrażenie i pewnie również zaopatrzyłabym się w jakiś drobiazg, gdyby nie fakt, że w niedzielę sklepy były zamknięte ;)
Jeśli chodzi o restauracje - czeskich knedlików wprawdzie nie jedliśmy, lecz polecam Wam zatrzymać się w pizzerii La Piazza na ulicy Horskiej 1. Porozumienie się z obsługą w języku angielskim nie stanowi żadnego problemu, kilka polskich zwrotów również znają - a podają naprawdę pyszne pizze i makarony, które docenił nawet nasz kulinarnie oporny, kilkuletni niejadek (a to coś przecież znaczy! ;) )
Inne miejsca w Trutnovie, które mogą Was zainteresować
(a nam nie starczyło już czasu i sił, by je zwiedzić) to :
- trutnowskie Arboretum
- ścieżka edukacyjna i Muzeum bitwy pod Trutnovem
- browar 'Krakonos" (w niedzielę zamknięty)
- stary cmentarz i pomnik/grobowiec generała Ludwiga Karla Gablenza
Trzeba też dodać, że pociągi Kolei Dolnośląskich do Trutnova kursują z niektórych polskich miast (Jelenia Góra, Wrocław) - a miasto stanowi świetną bazę wypadową do Safari Dvur Kralove oraz do Skalnego Miasta Adrspach. Podróż autem z Trutnova w oba te miejsca to jakieś pół godziny drogi - i trochę ponad 20 kilometrów do pokonania.
Pięknie opisana wycieczka, narobiłaś mi ochoty :) na razie planujemy wyprawy w trochę innym kierunku, ale może i tam uda nam się podczas wakacji dotrzeć.
OdpowiedzUsuńByłam w Pradze. Piękne miejsce. Oczywiście nie wyjechałam bez Krecika. Pozdrawiam cieplutko :) Zdjęcia przepiękne.
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsca i śliczne zdjęcia. Kiedyś myślałam o tym aby pojechać do Czech. Nie znałam tego miejsca, nie słyszałam o nim.Byc może kiedyś i nas tam poniesie. Super, że wycieczka się udała. 🙂
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Czechami. Byłam raz w Pradze- wróciłam zniesmaczona otaczającym, już się tak wyrażę, syfem.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHmmm...Ja Pragę wspominam całkiem niezle - syfu nie zauwazylam, trochę mnie tylko mierzilo podejscie ludzi do nas jako do Polakow (ironiczne usmieszki, jakies denne komentarze...) Ale to bylo ladnych kilka lat temu - i tym razem w Trutnovie Czesi byli naprawde przemili dla nas. Moze po prostu mentalnosc na prowincji inna, niz w stolicy.
UsuńCzechy - ciekawa historia. Jest tam ładnie. Ja najbardziej polubiłam .... czeską kuchnię:) Trochę kaloryczna, ale .... smaczna. Do dziś pamiętam smak potraw...*
OdpowiedzUsuńPrzecudne miejsce! Sporo ostatnio podróżujecie :)
OdpowiedzUsuńMusze się wybrać do naszych sasiadow na dłużej a nie tylko posiedzieć przy granicy
OdpowiedzUsuńAle fajne miasteczko, a w Czechach dawno nie byłam. Moje dzieci nigdy.
OdpowiedzUsuńW Czechach byłam tylko w Pradze, miejsca które opisujesz nie znam zupełnie. Nawet nigdy o nim nie słyszałam. Ale to nic dziwnego, tak wiele na świecie jest do zobaczenia.
OdpowiedzUsuńJak jestem w Czechach to głównie w Cieszynie. W zeszłym roku byliśmy też w Ostravie w ZOO i zdecydowanie polecam to miejsce :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie tam! Też lubimy takie wyjątkowe i mało tłoczne miejscówki :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna wycieczka, pełna wrażeń, cudownie jest w ten sposób podłapywać pozytywną energię, w rodzinnym gronie. :) Ależ ja bym tej porcelanie nie odpuściła, przedłużyła pobyt w oczekiwaniu na otwarcie sklepu. ;)
OdpowiedzUsuńW Czechach byłam tylko w Pradze (ale już kilka razy) :) Urokliwe miejsca zwiedziliście ;)
OdpowiedzUsuńNadchodzą wakacje, a mnie już nosi, żeby gdzieś wyjechać :) Muszę wybrać się w to miejsce, o którym piszesz :) Lubie miasteczka z takim klimatem :)
OdpowiedzUsuńKolejne piękne miejsce nam pokazalaś
OdpowiedzUsuńAle tam ładnie! Małe miasteczka mają ogromny urok.
OdpowiedzUsuńTakie miasteczka przyciągają swoim klimatem i nietuzinkowością.
OdpowiedzUsuńPS: Ta porcelana jest przepiękna! Musiałabym ją mieć, nie ma innej opcji :D
fajne miejsca :)
OdpowiedzUsuńSuper relacja i zdjęcia :) Sporo podróżuję a jakoś w Czechach nie byłam - chyba muszę się wybrać ;)
OdpowiedzUsuń