Wyobraźcie sobie, że właśnie poznaliście swoje dziecko: upragnione, wytęsknione i wyczekane po wielu latach starań, bezskutecznego leczenia, długotrwałych procedur w ośrodku adopcyjnym...Wasze szczęście nie zna granic. Już nie możecie doczekać się, kiedy wreszcie zabierzecie je z placówki do domu, pokażecie mu jego własny dziecięcy pokoik; kiedy w końcu zaczniecie uczyć się siebie nawzajem w normalnych, nieinstytucjonalnych warunkach i kiedy sąd opiekuńczy ostatecznie przypieczętuje decyzję o przysposobieniu...
Tymczasem, pojawia się koronawirus. WHO ogłasza pandemię. W ośrodkach adopcyjnych procedura zostaje wstrzymana, warsztaty oraz konsultacje psychologiczno-pedagogiczne zawieszone, a rozprawy sądowe - odwołane i przełożone na jakąś bliżej nieokreśloną przyszłość (tylko w bardzo nielicznych przypadkach odbywają się zaocznie, bez udziału stron). Dom dziecka podejmuje trudną i odpowiedzialną decyzję, że nie możecie dłużej odwiedzać swojego maleństwa - ponieważ ryzyko jest zbyt duże, by narażać całą placówkę na zakażenie... :(
foto: pixabay /fujikama |
Ta myśl nie daje mi spokoju od kilku tygodni. Doskonale pamiętam czas sprzed sześciu lat - kiedy jeździliśmy do naszego Bąbla codziennie, spędzaliśmy z nim niemal każdą chwilę i już po pierwszym krótkim spotkaniu nie umieliśmy wyobrazić sobie naszego życia bez tego kochanego, małego Człowieczka.
Łączę się w bólu ze wszystkimi rodzicami adopcyjnymi, którzy obecnie dotkliwie doświadczają właśnie takiego, czarnego scenariusza :( Którzy już zdążyli swoje dziecko poznać, pokochać lub nawiązać z nim chociaż zalążek jakiejś emocjonalnej więzi - lecz zupełnie nagle i niespodziewanie zostało im to odebrane, ze względu na wyższą konieczność.
Pęka mi serce, kiedy wyobrażam sobie te wszystkie "placówkowe" dzieci - a zwłaszcza starsze, które już sporo pamiętają i po swojemu rozumieją. Jak wytłumaczyć im, że rodzice jednego dnia odwiedzają, tulą i trzymają w ramionach - a już następnego dnia ich nie ma, bo zwyczajnie NIE MOGĄ się pojawić? Jak ukoić ich wielki smutek, ból i samotność? Jak sprawić, żeby kolejne dni oraz tygodnie społecznej kwarantanny nie odbiły się na ich psychice, rozwoju, poczuciu własnej wartości?
foto: pixabay /fujikama |
Poza tym, jest jeszcze druga strona medalu - czyli dzieci nadal przebywające w rodzinach biologicznych, w których (mówiąc delikatnie) nie najlepiej się dzieje. Załóżmy, że wcześniej wobec rodziców toczyło się postępowanie zmierzające do ograniczenia lub pozbawienia praw rodzicielskich, umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej albo innej formie opieki. Obecnie wszystko stanęło na głowie, wszystkie instytucje zostały dotknięte mniej lub bardziej zaawansowanym paraliżem i szczerze mówiąc nie chce mi się wierzyć, że urzędniczy nadzór nad takimi rodzinami jest sprawowany tak, jak być sprawowany powinien.
Tymczasem światowe badania pokazują, że w sytuacjach epidemiologicznych bardzo często mamy do czynienia z eskalacją przemocy domowej. Ofiary są zmuszone spędzać znacznie więcej czasu pod jednym dachem ze swoimi oprawcami, rośnie frustracja i narastają wzajemne konflikty. Nie trzeba nawet zbyt bujnej wyobraźni, by móc przewidzieć, jakie dramatyczne konsekwencje może to za sobą nieść... :(
Tymczasem światowe badania pokazują, że w sytuacjach epidemiologicznych bardzo często mamy do czynienia z eskalacją przemocy domowej. Ofiary są zmuszone spędzać znacznie więcej czasu pod jednym dachem ze swoimi oprawcami, rośnie frustracja i narastają wzajemne konflikty. Nie trzeba nawet zbyt bujnej wyobraźni, by móc przewidzieć, jakie dramatyczne konsekwencje może to za sobą nieść... :(
To trudna sytuacja. My 19 marca mieliśmy rozpocząć kurs, niestety nie zdążyliśmy i na razie żyjemy zawieszeni w próżni. Też ostatnio zastanawiałam się na tym, jak będzie wyglądała sytuacja, kiedy już rodzice poznali dziecko i co dalej :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że zdecydowanie ten tekst powinien pójść gdzieś dalej, bo jest bardzo istotny. Pokazuje problem na który wiele osób nie zwraca uwagi, bo o nim nie myśli. Miejmy nadzieje, że ta sytuavja kiedyś się rozwiąże i wszystko bedzie jak dawniej, a każdy kolejny uśmiech dziecka bedzie swoistą nagrodą dla rodziców, którzy przeleją jeszcze więcej miłości na te pociechy, które już dawno na to zasłużyły. Temat jest mi również o tyle bliski, że mam kuzyna, który dość późno został adoptowany i znam jego historię sprzed radosnej nowiny o tym, że nowi rodzice pragną ho przygarnąć. Nie chciałabym, aby wirus wpłynął na życie młodych ludzi lub dzieci w jeszcze bardziej destrukcyjny sposob niż i tak miało to miejsce wcześniej.
OdpowiedzUsuńI to jest naprawdę poważny problem w czasie pandemii, sytuacja ciężka zarówno dla przyszłych adopcyjnych rodziców, jak i dla dziecka, które czeka i tęskni.
OdpowiedzUsuńTo są bardzo trudne decyzję. Tak naprawdę nie ma dobrego rozwiązania. Wiadomo, że kwarantanna odbije się źle na wszystkich. Z drugiej strony, ryzyko jest ogromne. Przede wszystkim dlatego, że nasz system zdrowia nie da rady dużej liczbie chorych na raz. Możliwe, że wtedy zawaliłoby się wszystko, a ludzie umieraliby bez pomocy w domach. Także młodzi ludzie i dzieci, bo to się zdarza. Ja tylko mam nadzieję, że to jak najszybciej się skończy. Choć do opracowania szczepionki dużo czasu...
OdpowiedzUsuńObecna sytuacja niestety ma wpływ na wszystko i wszyscy cierpimy w mniejszym lub większym stopniu. W tej kwestii jest to bardzo poważny problem
OdpowiedzUsuńTo jest poważny problem i to nad tym powinni debatować w sejmie i pokątnie ustalać nowe ustawy a nie te całe zasr... wybory >.<
OdpowiedzUsuńNawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić co przechodzą tacy rodzice, którzy już prawie są na finiszu i niemal tworzą szczęśliwa rodzine, ale cholerna korona podstawia im nogi. Tak smo co czują te dzieci - toś je wybrał, chce pokochać, aż tu nagle koniec i nie ma - a dziecko nie zawsze rozumie, co się dzieje. Jak dla mnie to jest traumatyczne wydarzenie dla obu stron.
To bardzo poważny problem i trudny czas zarówno dla rodziców jak i tych dzieci :( My dorośli rozumiemy co się dzieje, ale dziecko nie zawsze
OdpowiedzUsuńTo są bardzo trudne decyzję.
OdpowiedzUsuńNie umiem postawić się w takiej sytuacji,ale wyobrażam sobie że to ciężkie doświadczenie, wymagające odwagi i wielu poswiecen
OdpowiedzUsuńPieknie, że nakierowałaś nasze myśli na tak istotny temat. Mam nadzieje, że te dzieciaki mogą mieć jakiś kontakt online z opiekunami. To teraz najpopularniejsza forma kontaktu oprócz telefonów. Ale list czy wysłana kartka na pewno spodobałby się starszakowi:) Ja mam nadzieje,ze za niedługo wrócimy do codzienności , która już nie będzie taka sama. Mam nadzieje, że cała ta sytuacja nauczy nas co w życiu najważniejsze, ze nie warto się spieszyć i gonić za dobrem materialnym ale warto zatrzymać się i docenić to co się ma , rodzinę, przyjaciół, dom i więzi:)
OdpowiedzUsuńNapisałaś to, o czym i ja myślę od tygodni..
OdpowiedzUsuńCo z rodzicami i dziećmi, które już się poznały? Nie potrafię sobie wyobrazić ich bólu. I o ile dorośli choć bardzo cierpią, to rozumieją tą sytuację. Ale dzieci??
Siedzimy na zmianę z córką w domu i miło spędzamy czas (w przedszkolu na szczęście nie zadają tyle, co w szkołach. A pracujemy w takim sektorze, że nie możemy podjąć pracy zdalnej). I w tym wszystkim mamy wiele szczescia. Bo od dawna jesteśmy razem, bo jeszcze kilka lat temu adopcja była dużo łatwiejsza..
Ale serce się kraje, gdy pomyślę o tych wszystkich rodzinach, które przeżywają prawdziwe dramaty..
Ewą z Mojej Tęsknoty
To jest bardzo trudna sytuacja... Zarówno dla dziecka, jak i dla potencjalnych rodziców. Mam nadzieję, że wszystko szybko się skończy...
OdpowiedzUsuńKoronawirus zakłóca wiele spraw. Ja to podziwiam kobiety w ciązy, bym chyba zawału dostała w dzisiejszych czasach.
OdpowiedzUsuńKoronawirus wpłynął na każdą dziedzinę życia, nawet na tak kruche i delikatne sprawy jak adopcje.
OdpowiedzUsuńTa zaraza objęła wiele różnych obszarów życia. Zbierze żniwo, ale statystyki nie obejmą ile jeszcze obok zada cierpienia, bólu.
OdpowiedzUsuńChyba nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielki wpływ na ludzkie życia ma ta epidemia.
OdpowiedzUsuńTo bardzo trudny czas, ale mniejmy nadzieję że szybko bedzie za nami
OdpowiedzUsuńokropnie trudna sprawa i bardzo bolesna zarówno dla rodziców adopcyjnych jak i samego dziecka :(
OdpowiedzUsuńNiestety, jest to bardzo trudna sytuacja. Koronawirus wprowadził spore zamieszanie na świecie i nie pozostaje nic innego niż to przeczekać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że ta sytuacja szybko minie, bo nie wyobrażam sobie jak ciężko jest teraz rodzicom gdy ich dzieci przebywają w szpitalu.A swoją drogą nie mogę też znieść jak łamana jest konstytuacja i prawa człowieka. Rząd robi co chce, a my siedzimy w domu. Za to rząd powinien beknąć. Kłania się tutaj artykuł 52
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, gdyby mnie to spotkało. Łatwo jest pisać, że trzeba czekać/przeczekać, ale to co czuje się w sercu kobiety, czy dziecka, które czeka na rodzinę tego nie da się opisać :(
OdpowiedzUsuńAch...trudny czas dla nas wszystkich...nie wspominając o takich sytuacjach...;/
OdpowiedzUsuńChoć to odcięcie w sprawach proceduralnych ze względu na epidemię jest zupełnie niezrozumiałe to jest do emocjonalny koszmar dla rodziców oczekujących malucha i dla samego malca. Szczególnie kiedy już się udało im poznać i teraz czekali właściwie na sądowe rozstrzygniecie.... A teraz czekają nie wiadomo do kiedy :-(
OdpowiedzUsuńWybacz... Może zabrzmi to brutalnie ale nie mam czasu na to aby się zajmować rozmyślaniem nad tym co by było gdybym nadal czekał na ten telefon, to spotkanie...
OdpowiedzUsuńMoje córki energia już tak roznosi, że chałupę mi chyba chcą rozwalić. Dziś wymieniałem połamane deski w łóżku młodszej (9 lat).
A fikcja "zdalnego nauczania" w połączeniu z wszystkimi dys starszej córki to mnie chyba o siwy włos przyprawi.
I jeszcze idę na noc do pracy...
Pozdr
M
Wybacz, ale czy wydaje Ci się, że ja mam czas na takie rozkminy w ciągu dnia? (ten wpis powstał o 2 czy 3 nad ranem - bezsenność to moja dobra znajoma od kilku ładnych lat). No sorry, wszyscy rodzice jadą teraz na bardzo podobnym wózku.
UsuńTo o nas. ❤
OdpowiedzUsuńDecyzja jest naprawdę trudna. Ogólnie to zawsze podziwiam osoby, które decyduja się na taki krok. Fakt, że przez obecną sytuację wszystko zawisło i tak naprawdę nie wiadomo ile stan ten potrwa. Sił dla maluszków.
OdpowiedzUsuńWspółczuję bardzo tym rodzinom. Mój Ośrodek jednak wiem, że walczy a dzięki wielkiemu sercu sędziów wiem, że niedawno dwójka maluszków zamieszkało w swoich domkach.
OdpowiedzUsuńTo jest trudny czas dla nas wszystkich, świat stanął na głowie i został chwilowo wyłączony z użytku, ale mimo wszystko takie sprawy powinny być załatwiane ;/
OdpowiedzUsuńTo jest NAPRAWDĘ bardzo trudny czas dla nas wszystkich. Niestety świat się jakby zatrzymał, weryfikuje nasze plany i oczekiwania. Zostaliśmy na jakiś czas wyłączeni z życia.Myślę, jednak, żę odcinanie się od tych spraw wobec przyszłych rodziców jest nie w porządku.
OdpowiedzUsuńo przemocy domowej podczas tej kwarantanny jest moim zdaniem trochę za cicho... jakoś nic się z tym nie robi, niestety
OdpowiedzUsuńa co do adopcji. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy z koronawirusem, myślę, że Ci, którzy czekają, łykając łzy, ale na pewno czekają, nie odpuszczając i nie przestając kochać ;-)
UsuńPozostaje mieć nadzieję, że miłość przetrwa wszystko, że później zdoła się odrobić wszelkie zaległości.
OdpowiedzUsuń