Wiem, że temat koronawirusa wylewa się już Wam pewnie uszami, wygląda dosłownie z Waszych lodówek i ze wszystkich możliwych mediów, jakich jesteście użytkownikami - ale dzisiaj podejdę do niego trochę inaczej. Jeżeli chcecie wiedzieć, do jakich refleksji skłoniło mnie kilka ostatnich dni z koronawirusem w tle - zapraszam do lektury.
Społeczeństwo zawsze będzie podzielone.
Jedni pochwalą decyzje rządu, inni je zbojkotują. Jedni będą przestrzegać zaleceń WHO, ministerstwa oraz sanepidu, izolować się od ludzi i spędzać ten trudny czas głównie w domu - a inni wylegną gromadnie na place zabaw i do marketów budowlanych. Jedni rodzice będą oburzeni, że muszą przerabiać z dzieckiem materiał, jaki
jest przerabiany w szkole - a inni podejdą do tego z pełnym
zaangażowaniem. Jedni nauczyciele postawią na zdrowy rozsądek i nie będą szarżować z ilością zadań domowych - a inni właśnie teraz postanowią się "wykazać" i zrealizować w kilka tygodni program z połowy roku szkolnego. Jedni zrozumieją, że znaleźliśmy się w zupełnie wyjątkowych, niecodziennych okolicznościach - a inni totalnie je zbagatelizują. Jeżeli kiedyś faktycznie umieliśmy zjednoczyć się w obliczu zagrożenia - to odnoszę wrażenie, że te czasy już dawno minęły i bezpowrotnie odeszły w zapomnienie...
foto: pixabay/Alexandra_Koch |
Dla choroby wszyscy są sobie równi.
Naprawdę nie ma znaczenia, czy jesteś osobą publiczną, znanym aktorem, internetowym celebrytą - czy zupełnie zwyczajnym, przeciętnym "zjadaczem chleba". Możesz zachorować niezależnie od swojej profesji, statusu społecznego i liczby zer na bankowym koncie. Wszystkie materialne dobra, jakie do tej pory zgromadziłeś - okazują się nagle nic nieznaczącym shitem, kiedy lądujesz z niewydolnością oddechową na szpitalnym oddziale. Dlatego jestem pełna zdumienia wobec tych, którzy uważają, że chroni ich jakaś magiczna, antywirusowa tarcza - i przypominam, że nikt nie jest nieśmiertelny.
Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do konsumpcyjnego stylu życia,
że nie umiemy zrezygnować z niego nawet w sytuacji wyższej konieczności.
Tak naprawdę wiele mi do szczęścia nie trzeba.
Okazuje się, że w czasie zalecanej kwarantanny wystarczą cztery ściany oraz mąż i synek - dwie najważniejsze osoby mojego życia. Nie potrzebuję tony wysypujących się z szafy ubrań - bo i tak nie mam ich gdzie założyć. Nie potrzebuję koncertów, imprez w klubach i muzycznych festiwali - bo zawsze mogę posłuchać muzyki w domu i potańczyć do niej, dzierżąc w dłoni odkurzacz albo kij od mopa. Nie potrzebuję wypełnionych po brzegi kosmetykami łazienkowych szafek - bo w najbardziej newralgicznych momentach i tak kluczowe okazuje się zwykłe mydło, pasta do zębów oraz...papier toaletowy.
Nawet pewność niepewna...
...i ogromną część swoich wcześniejszych planów musieliśmy albo przełożyć, albo zupełnie z nich zrezygnować. Mąż tymczasowo zamknął firmę. Przesunęliśmy kwietniowy, zalecony przez lekarza pobyt z Bąblem nad morzem. Odpuściliśmy wakacje w Chorwacji. Wprawdzie nie jesteśmy z tego powodu zachwyceni - ale w tej chwili priorytetem jest dla nas zdrowie i troska zarówno o siebie, jak i o inne osoby w naszym otoczeniu (zwłaszcza te starsze, schorowane, o obniżonej odporności).
Do podróży i innych wojaży będzie jeszcze przecież niejedna okazja! Postanowiliśmy, że kiedy sytuacja już się unormuje - znajdziemy niedrogi domek holenderski na sprzedaż albo na wynajem w jakiejś malowniczej okolicy, żeby nadrobić stracony czas i odreagować te wszystkie stresy. Blisko natury, z możliwością urządzania sobie wycieczek do wielu ciekawych miejsc - a jednocześnie bardziej komfortowo niż w hotelu, przestronnie i ze wszystkimi niezbędnymi instalacjami oraz udogodnieniami. Nie wiadomo wprawdzie, kiedy obecny kryzys się skończy - ale na szczęście niektóre domki holenderskie są ocieplane i wyposażone w systemy ogrzewania. Dzięki temu mogą służyć jako lokum całoroczne, niezależnie od panującej za oknem pogody. Zdaje się, że to naprawdę sympatyczna, zupełnie nowa i bardzo kusząca alternatywa dla naszych dotychczasowych planów, które byliśmy zmuszeni odwołać.
Kiedy się zbyt szybko pędzi - można naprawdę wiele przegapić.
Każdy normalny dzień to przeważnie mniejsza lub większa gonitwa. Praca - przedszkole - szkoła - zakupy. Urząd - trening - zajęcia dodatkowe. Ciągle mnóstwo spraw do załatwienia, które niejednokrotnie sami sobie sztucznie narzucamy. W tym wszystkim często nawet nie zauważamy, że przyszła wiosna, że ptaki śpiewają, że nasi bliscy wyglądają na zmęczonych i że już dawno z nimi tak NAPRAWDĘ - szczerze i uważnie - nie rozmawialiśmy, bo ciągle tylko mijaliśmy się w biegu...
Nie doceniamy normalności i codziennej rutyny,
dopóki nie zostanie w jakiś sposób zaburzona.
Niby tak zwana oczywista oczywistość - ale jednak na co dzień człowiek się nad tym nie zastanawia. Dopiero kiedy nastają czasy tak zmienne i niestabilne jak teraz - zaczynamy tęsknić za rzeczywistością, na którą jeszcze kilka dni temu tak bardzo narzekaliśmy. I dopiero teraz dociera do nas, że ta nasza normalność to był wielki przywilej, za który powinniśmy być wdzięczni - a nie powód do ciągłych utyskiwań...
Najważniejsze co wyniosłam z tych dni kwarantanny to niezwykłe poczucie bliskości z rodziną, fantastyczny czas na wspólne spędzenie całych dni razem, a przecież to dopiero początek. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się również to, wiele dowiadujemy się o sobie, w zwykłym życiu nie ma czasu aż tak bardzo wnikać w drobiazgi, a tu proszę, sporo wolnego czasu. A przecież tak trudno być na topie w życiu nastolatków, kiedy wszystko diametralnie potrafi się zmienić. :)
Usuńpięknie napisane wiele mi do szczęścia nie trzeba.
OdpowiedzUsuńW tej sytuacji jaka ma miejsce doceniamy małe rzeczy <3
Fajnie napisany post. Akurat jak na razie nie widzę żadnych minusów tej kwarantenny, która niestety będzie u mnie trwała 5 tygodni. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńBardzo mądry post zawierający oczywistości, o których czasami zapominam. Ja w czasie kwarantanny mam trochę na głowie wbrew pozorą, ponieważ nie zwalnia ona z obowiązków, a niektórzy to wykorzystują i wymagają jeszcze więcej. Pewnie dzięki tomu będę miała lepiej później. Już po tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńJa siedzę na tyłku w domu, nie spotykam się z nikim, nie narażam siebie, dzieciaków ani nikogo innego. Byłoby dobrze, gdyby każdy tak umiał :)
OdpowiedzUsuńPost na piątkę (y) ja tam nie narzekam, bo w końcu mam więcej czasu dla rodziny, dla siebie ;) W tej zabieganej rzeczywistości, ciągłej gonitwie zapominamy o tym co najważniejsze... myślę, że każdemu przyda się reset. Doceniajmy to, co mamy obok siebie <3
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że ten czas rzeczywiście da nam do myślenia i coś z tego jednak też wyciągniemy jako naukę na przyszłość.
OdpowiedzUsuńBo już niedługo samo #ZostańWdomu nie wystarczy
Nie da się na długie miesiące wszystkiego zerwać. Po prostu trzeba będzie się nauczyć żyć w innym świecie.
Pozdr
M
A ja ostatnio się odcięłam od tego tematu już mnie to nie rusza i może jestem samolubem ale doszło do dosłownego przyzwyczajenia się do sytuacji, niestety mam na głowie poród więc myślę tylko o tym żeby było już i po i być w domu z dzieckiem nawet zamknięta ale już po ;)
OdpowiedzUsuńMy też siedzimy w domu. Nie narzekamy, bo mamy pracę w ogródku, wykończenie remontu, jakieś niewielkie porządki wiosenne. Nawet do sklepu wybiera się jedno z nas raz na kilka dni i to szybko bez przebierania, oglądania godzinami towaru. Cieszę się, że mamy możliwość zostania w domu i nie narażania się na zarażenie. Co prawda więcej muszę dzwonić i siedzieć przed komputerem, ale to niewielka cena. Życzę wszystkim zdrowia, cierpliwości i kreatywności w wymyślaniu kolejnych zabaw dla maluchów :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie koronawirus pokazuje jedno i najważniejsze: W OBLICZU CHOROBY NIE POMOŻE CI NAWET NAJGRUBSZY PORTFEL JEŻELI LEKU NIE BĘDZIE. I zgadzam się z Tobą, jesteśmy tak ciągle czymś pochłonięci: czy to pracą, czy siłownią, czy tańcem, czy zakupami: że jak każą nam na chwile spocząć - nie możemy się odnaleźć.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to napisałaś! Nic dodać nic ująć. Ten czas jest nam w ten czy inny sposób podarowany, zupełnie inny niż "poprzednie" życie przed wirusem. Nikt nie pytał czy tego chcemy, więc warto pomyśleć, zaplanować i zrobić coś dla siebie i rodziny. Wspólnie nauczyć się siebie na nowo już nie w pośpiechu i po łebkach.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dla wielu, jest to jednak czas do refleksji.
OdpowiedzUsuńOby zdrowy rozsądek wygrał z konsumcjonizmem.
Kinga
Ehh, w ciężkich chwilach teraz żyjemy. Szkoda, że mój mąż musi pracować, bo bardzo się o niego boję i o nas przy okazji też...
OdpowiedzUsuńTeż właśnie dostrzegam, że do szczęścia nie potrzeba wiele :)
OdpowiedzUsuńOczywiscie,ze cudowne sa te chwile spedzone razem w czterech scianach,ale nie wiem czy ludzie zdaja sobie sprawe,ze ten wirus nie zniknie za 2 tygodnie. On bedzie 'krazyl' miesiacami. I oczywiscie jest teraz szansa na zrobienie wszystkiego,co odkladalo sie na pozniej,ale czy takie zycie mozna nazwac NORMALNOSCIA? Tym,ze nie jestem w stanie wyjsc z domu,bo beda narzucane kary? Ze stracilam mnostwo pieniedzy za zrezygnowanie z podrozy nie z mojej winy,Ze ktos zamknal firme i moze juz nie bedzie w stanie jej otworzyc,bo nie bedzie mial za co? Panstwo nie bedzie mialo za co wyplacac swiadczen , zaczna sie podwyzki zywnosci, kradzieze i nastapi kryzys gospodarczy . Kolorowo to nie brzmi,ale jest bardzo prawdopodobne,ze tak sie stanie. Niestety. Zycie od rozpoczecia tego coronovirusa juz nigdy nie bedzie takie samo. Nigdy tak beztroskie i lekkie jak napisalas i mi sie to nie podoba i juz.
OdpowiedzUsuńAleż ja się z Tobą zgadzam! Też odnoszę wrażenie, że całemu światu będzie bardzo trudno się po tym pozbierać - ludziom psychicznie i finansowo, a krajom pod względem gospodarczym. Ale co możemy na to poradzić? Niewiele ponad to, co robimy w tej chwili - przestrzegając zaleceń i czekając, co przyniosą kolejne tygodnie/miesiące.
UsuńW każdym razie również uważam, że nasza rzeczywistość po pandemii będzie wyglądała inaczej, niż do tej pory. I chyba musimy się po prostu do tego przyzwyczaić - bo innej opcji nie mamy.
Nastał trudny czas i trzeba wyciągnąć z tego lekcje. U nas kwarantanny niestety nie ma. Rząd robi wszystko, aby zarazić jak największą ilość populacji. Jest nam ciężko, bo musimy liczyć sami na siebie, bo ktoś decyduje o naszym życiu i zdrowiu...
OdpowiedzUsuńU mnie nic się nie zmieniło. 5x do pracy, raz w tygodniu na zakupy. Pomiędzy głównie śpię :D
OdpowiedzUsuńPrzez tych kilka takich 'innych' dni, człowiek potrafi wiele zrozumieć i nauczyć doceniać to czego wcześniej nie widział :)
OdpowiedzUsuńJa siedze w domu z mamą i dzieciakami i to jest ok ale martwię się że W. coś z pracy przyniesie bo jednak tam dość sporo ludzi w kolo,s odwiedza też w miarę potrzeby raz na parę dni. I to mnie martwi cały czas....
OdpowiedzUsuńW obecnej chwili pomoże nam tylko spokój i racjonalne zachowanie. Jeśli będziemy łamać zasady to może się to na nas zemścić.
OdpowiedzUsuńTakie proste rzeczy są w tej chwili nie możliwe do wykonania, wyjście z psem, spacer itd. Ludzie teraz to docenią i w przyszłości będą to bardziej doceniać.
OdpowiedzUsuńJa dopiero teraz doceniam możliwość zrobienia zakupów i wyjścia z kimś na kawę na miasto :D Nie wychodzę z domu jak nie muszę, przed zakupami też się mocno zastanawiam, a jeszcze nie tak dawno człowiek był taki swobodny.
OdpowiedzUsuńNiemniej popieram to co robi rząd aktualnie, mógłby i więcej. Epidemie trzeba spowolnić.
Mądry i rozsądny artykuł, chyba pierwszy taki, na jaki natknęłam się od czasu wybuchy tej epidemii! Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości - od pierwszej wielkiej litery do ostatniej kropki Twojego wpisu.
OdpowiedzUsuńMi najbardziej brakuje kontaktu z rodzicami, rodziną. Mam przy sobie męża i synka ale myśl o tym, że nie wiem kiedy zobacze moją mamę, tate dołuje mnie strasznie �� Niewiele albo bardzo wiele potrzeba do szczęścia...rodzina i zdrowie, tylko tyle lub az tyle.
OdpowiedzUsuńmyślę, że każdy wyciągnie z tej sytuacji jakieś wnioski i nauczy się czegoś nowego o samym sobie
OdpowiedzUsuńMnie nauczyło jednego lubię swoje towarzystwo hahab
OdpowiedzUsuńTe dni najbardziej uczą nas pokory i tego, że tak naprawdę na niewiele rzeczy mamy realny wpływ.
OdpowiedzUsuńDobrze wyciągać lekcje z sytuacji takich jak ta.
OdpowiedzUsuń