Strony

wtorek, 29 marca 2016

Wielkanoc po naszemu.

Siedzenie godzinami przy stole i objadanie się w towarzystwie całej rodziny nawet najpyszniejszymi świątecznymi sałatkami, ciastami i innymi specjałami - to tak naprawdę...najgorszy z możliwych scenariuszy, jaki jestem sobie w stanie wyobrazić. (JA, OSOBIŚCIE -  bo jeśli ktoś inny ma na to wielką i zupełnie szczerą ochotę, to jego sprawa i nie mam absolutnie nic przeciwko temu ;) )

Ten, kto podczytuje mnie od dłuższego czasu, na pewno zdążył się już zorientować, że bardzo niespokojne z nas duchy, że ciągle nas gdzieś nosi i że z reguły nie dajemy rady tkwić zbyt długo w jednym i tym samym miejscu. (Zwłaszcza w sytuacji takiej jak obecna - kiedy większość relacji w naszych rodzinach przypomina pisanki-wydmuszki: z wierzchu pięknie pomalowane i kunsztownie ozdobione, natomiast w środku - zupełnie puste...)

Dlatego tym razem również usilnie wzbranialiśmy się przed takim rozwiązaniem i postanowiliśmy zrobić wszystko zupełnie po swojemu. Nie poddaliśmy się nawet zewnętrznej presji ze strony mojej babci, która co roku próbuje wywołać w nas poczucie winy, że nie chcemy spędzić Świąt w całości u niej (i nieważne, że mieszka dosłownie parę metrów dalej i że bywamy tam z Bąblem średnio trzy razy w tygodniu). 

Nie pojawić się w ogóle - byłoby faktycznie sporym nietaktem. A zatem odwiedziliśmy w tempie ekspresowym wszystkich tych, którzy chcieli być przez nas odwiedzeni, Bąbel podarował dziadkom, chrzestnym i pradziadkom papierowe króliczki ze słodką niespodzianką w środku - i...tyle nas widzieli. Prawda jest taka, że mamy całą najbliższą rodzinę tuż obok praktycznie na co dzień - więc Święta stanowią dla nas raczej okazję do odpoczynku od niej i złapania chwili oddechu, niż do zacieśniania rodzinnych więzi. 


A potem był już totalny spontan, freestyle i pełna improwizacja...

...mała agroturystyka...


...wyjazd nad jeziorko...



...wspólne szaleństwa na placu zabaw...


...i moim skromnym zdaniem wyszło nam to wszystkim na dobre - bo obyło się bez niepotrzebnych nieporozumień, bez wzajemnych pretensji, bez konieczności wysłuchiwania po raz pierdyliardowy dyskusji natury politycznej przy świątecznym stole (a takie zawsze się niestety u nas rozwijają i zmierzają zwykle w kierunku bardzo niepożądanym, przy którym aż nóż mi się w kieszeni otwiera). 

Mam nadzieję, że i Wam Święta minęły dokładnie tak, 
jak to sobie zaplanowaliście. 

A na koniec podzielę się z Wami fotką JEDYNEJ potrawy, jaką mieliśmy ochotę w tym roku przygotować: jajek w majonezie, które jedliśmy od soboty do poniedziałku - ale wcale nam to nie przeszkadzało i dawno już nie byliśmy tak spokojni, szczęśliwi i zrelaksowani, jak w ciągu tych trzech minionych dni ;)


42 komentarze:

  1. U nas za takie eksresowe odwiedziny to obraza wielka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u nas niby też (przynajmniej w niektórych przypadkach), ale wiesz co? Już jakiś czas temu przestaliśmy się tym przejmować - i po prostu robimy swoje ;)

      Usuń
  2. Niech żyją Święta według własnego pomysłu!

    Bardzo lubię jajka w majonezie. Dziwna sprawa, bo jem je tak rzadko, że gdyby nie Mamuśka zjeżdżająca czasem do Krainy Deszczu albo Święta, to pewnie byłoby rzadziej niż raz na rok. Chyba zwyczajnie zapominam o tak banalnie prostej potrawie!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech żyją ! :)

      Ja też lubię i też rzadko robię - co zresztą mocno odczułam, bo trochę więcej cholesterolu i od razu żołądek zaczął mi wariować ;) Co oczywiście nie zmienia faktu, że bardzo smakowały - czasami najprostsze rzeczy okazują się najlepsze ;)

      Usuń
  3. Bardzo dobrze! Najgorsze w świętach jest to ze wypada odwiedzić i nie wypada nie odwiedzić. Taki jakby obowiązek. Mamy tak samo ze najbliższą rodzinę mamy tuż obok a jednak Oni chyba nawet nie dopuszczają do siebie myśli ze moglibyśmy mieć inne plany niż odwiedziny u nich. Nie pytają czy będziemy tylko o której ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My się z tych wszystkich obowiązków już od pewnego czasu sukcesywnie "wymiksowujemy" i staramy się nie poddawać żadnym naciskom ;) Świetne ćwiczenie na asertywność, naprawdę polecam ;)

      Usuń
  4. Witaj w klubie! Swieta wg siebie, tym bardziej kiedy macie dziecko i siebie nawzajem - to bardzo dobry pomysl:) Maly od dziecka uczy sie, ze mozna swietowac fajniej niz przed tv, obzerajac sie do nieprzytomnosci... Bylam dzis w sklepie, bo wlasnie skonczyly mi sie cotygodniowe zakupy, a tam... pustki:P Malo ludzi, towar dopiero przyjechal i byl rozladowywany (godz 16). Czyli narod nadal zapelnia lodowki na max, tak ze jedzenie sie potem psuje. Bardzo ciesze sie, ze to nie u mnie, ani u Was:) Dawajmy dobry przyklad, zeby zmienic niechlubne i znienawidzone zwyczaje... Po malu coraz wiecej osob wezmie z nas przyklad?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie nigdy nie spędzałam przed tv i obżerając się, bo nawet do świątecznego stołu potrafiłam zasiąść z miseczką owsianki albo zwyczajną, prozaiczną kanapką z dżemem ;) A marnowaniu jedzenia mówię od zawsze stanowcze "NIE!" - kupujemy tylko tyle, ile faktycznie jesteśmy w stanie zjeść (ewentualnie obdzielić jeszcze kilka zaprzyjaźnionych kaczek ;) ) Generalnie nie jestem jakaś uprzedzona wobec wszelkich form świętowania, ale jeśli ma być to robione na siłę i jeśli absolutnie nie mamy na to w danym momencie ochoty - to mija się z celem i lepiej sobie odpuścić, żeby frustracja w nas nie narastała ;)

      Usuń
  5. No i bardzo dobrze😊 jestem jak najbardziej za a i synuś szczęśliwy i pogoda dopisała widzę 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, Bąbel był naprawdę w swoim żywiole - zwłaszcza na tym wielkim placu zabaw, gdzie przez ponad godzinę robił piaskowe babki, jedną po drugiej ;) A pogoda faktycznie już bardzo wiosenna - choć trochę wietrzna, ale za to słoneczko przez całe Święta nam przyświecało :)

      Usuń
  6. Ja to nawet bez świąt omijam rodzinne zloty z daleka, a w święta to już od lat nie urządzam ani nie jeżdżę na takie spotkania. Dzieciaki narzekają, że siedzimy w domu, a mi tak jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz Bąbel akurat też z tych, których imprezy rodzinne szybko nudzą i męczą, więc można powiedzieć, że idealnie zgrani jesteśmy i mamy podobne preferencje w tym temacie :)

      Usuń
  7. Swietnie :)
    Odkąd mieszkam w mezowych okolicach,to szczerze nielubię świat.Bo wraz z nimi przychodzi obowiązek spedzania go tak jak teściowie i familia nakazują,a dla mnie to istna meczarnia.Wiele razy próbowałam wpłynąć na m,żeby choć trochę inaczej,po swojemu,ale nigdy nie spotkałam się z akceptacją czy chociażby zrozumieniem.Wręcz przeciwnie,kończyło się awanturą.Ale w tym roku dopisało mi szczęście...a raczej fakt,że męzowa rodzina przeżywa trudny okres, wadzą się i kłocą,każdy próbuje przeciągnąć na swoje a wiadomo,tam gdzie się dwóch bije to trzeci korzysta :-) I wyszło pół na półmjeden dzień u teściów a drugi tylko my i po naszemu.Tak to ja mogę świętować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie nie ma czegoś takiego jak "obowiązek" uczestnictwa w rodzinnych spędach. Zdarza się, że M. odwiedza swoich rodziców z Bąblem, a ja zostaję w domu sama i mam wtedy czas tylko dla siebie. Generalnie jeśli nie czuję się dobrze albo nie mam nastroju na jakieś wielkie "goszczenie się" to nie zmuszam się do tego na siłę, bo i tak nikt z mojego towarzystwa i wisielczego humoru w takich sytuacjach nie skorzysta ;) Fajnie, że udało Ci się chociaż ten jeden dzień spędzić tak, jak chciałaś :)

      Usuń
  8. Bosko!U nas było podobnie, z tym ,że przyjechaną familiadę zapakowaliśmy do aut i zwiedzaliśmy Podlasie. Efekt? W jeden dzień zobaczyliśmy łosie, w drugi - stado żubrów liczące ok 50 szt niemal na wyciagnięcie ręki. To się nazywa " świętowanie" w języku Puchawców;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łosie i żubry? Niesamowita sprawa! My widywaliśmy do tej pory tylko w rezerwatach, podczas "oficjalnych", zorganizowanych wycieczek z przewodnikiem. Może blado wypadnę na tle tych Waszych przygód, ale stado saren widzieliśmy w świąteczny poranek - i to tuż pod naszymi oknami ;)

      Usuń
    2. Zapraszamy w nasze strony, pogadam z żubrami, żeby się pojawiły jeszcze;)

      Usuń
  9. I bardzo dobrze! Bo o to chodzi w Święta, żeby odpocząć, zrelaksować się i robić to co się lubi ☺ Najważniejsze, że Wam było dobrze i byliście szczęśliwi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - i tego zamierzam trzymać się również w następnym roku...i wszystkich kolejnych :)

      Usuń
  10. Szczerze podziwiam! I trochę zazdroszczę (tak pozytywnie). My niestety całe święta w rozjazdach po rodzinie. W efekcie kończymy święta bardziej zmęczeni niż w czasie sprzątania przed nimi. Dodatkowo zawsze coś ugotujemy, bo to święta przecież, a potem to leży w lodówce, bo nas w domu nie było :/ Paranoja. Chciałabym tak jak Wy, w szczególności, że też najbliższą rodzinę mamy blisko i na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zwykle wracamy z naszych urlopów bardziej zmęczeni, niż przed nimi - no ale to akurat na własne życzenie, bo nie potrafimy tak zwyczajnie odpoczywać i leniuchować i musimy jeszcze wszystkie atrakcje w promieniu kilkuset kilometrów odwiedzić ;)

      Odnośnie Świąt - już od jakiegoś czasu dojrzewaliśmy do tego typu zmian i wreszcie się odważyliśmy i zaczęliśmy wcielać swój plan w życie. Może i Wam się uda choć trochę nagiąć dotychczasowe zwyczaje do własnych potrzeb. Powodzenia :)

      Usuń
  11. My na święta pojechaliśmy w moje rodzinne strony :) Spędziliśmy fajny czas z naszymi chrześniakami, moimi braćmi, bratową i moją Mamą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze twierdziłam, że wszystko zależy od tego, jakie ma się relacje z resztą rodziny. Gdyby nasze należały do tych wzorcowych i bardzo zażyłych, też pewnie nie mielibyśmy nic przeciwko sympatycznemu spędzaniu czasu w większym gronie :) Fajnie, że się Wam podobało :)

      Usuń
  12. Jajka w majonezie mmmmm... ogólnie to majonez mogłabym jeść łyżkami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najlepiej "kielecki" :)

      Usuń
    2. Ja aż łyżkami to może niekoniecznie, ale jako dodatek od czasu do czasu lubię ;) No i u nas akurat "Winiary" najczęściej ;)

      Usuń
  13. Fajnie, tak "po mojemu" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, że u Was też w rozjazdach :) Ja bym tak mogła przez cały rok kursować we wszystkie strony, gdyby tylko finanse nam na to pozwoliły ;)

      Usuń
  14. To były nasze pierwsze święta we czwórkę i spędziliśmy je razem! Sobota i niedziela tylko MY! A w poniedziałek runda po rodzinie i tez było bosko mój Jasio wyszalałam się u dziadków tak że nie chciał jechać do domu ;p
    Ja chcę żeby święta kojarzyły mi się i moim dzieciom miło a nie z miliardem obowiązków siedzenia u każdego "bo tak trzeba" jesteśmy tam gdzie chcemy i zero wyrzutów sumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak właśnie być powinno :) Trzeba dokonywać pewnej selekcji ;)

      Usuń
  15. U nas pierwszy dzień u rodziców, a drugi u teściów, ale ja akurat lubię jeść :) A wycieczki mamy co weekend więc w święta mogę odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jem zwykle całe dwa posiłki dziennie, więc obżarstwa mi akurat jakoś specjalnie nie brakowało ;) Natomiast z wycieczkami ostatnio musieliśmy sobie trochę odpuścić, bo Małż pracował również w weekendy - więc Święta były idealną okazją, żeby to nadrobić :)

      Usuń
  16. hehe widzę, że Wy macie tak samo jak my czyli wstręt do rodzinnych nasiadówek gdzie wszyscy rąbią dupę wszystkim nieobecnym przy stole, a jak już wszystkich obgadają to zaczyna się odwieczna polityczna walka między PiS a PO :P Masakra jakaś, nuda do obrzygania! Co roku siedziałem przy stole i słuchałem pierdół, które kompletnie mnie nie interesowały, tak! Robiłem z żoną dobrą minę do złej gry, ale w tym roku było inaczej :P Oczywiście musieliśmy iść na świąteczne śniadania do moich rodziców, jednak zdążyłem się wczesniej przygotować hehe Młodemu nie pozwoliłem spać od 6 rano. Na śniadaniu byliśmy o 11 więc przez tyle godzin, bez snu młody zrobił się niesamowicie marudny, no i jeszcze pieluchy z premedytacją nie zmieniłem hahaha Od samego wejścia był upierdliwy jak nigdy. Dzięki niemu najedliśmy się do syta, po 45 minutach już nas nie było :D Przed wyjściem zmiana pieluchy i dzida na spacer przy świetnej wiosennej pogodzie. Młody spał, a ja miałem czas dla żony, razem na spacerze, wow, jak za starych dobrych czasów i tak przez kolejne 4 godziny. Taki ze mnie wyrodny tata HA!

    p.s.
    Wróciłem po dwóch tygodniach! Nareszcie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżizas, chyba do Rzecznika Praw Dziecka to wszystko zgłoszę ! ;) Niech Ci będzie wybaczone, Ojcze wyrodny ! :)

      No nareszcie ! Zaraz sprawdzę, co też tam ciekawego się u Was działo przez ten czas :)

      Usuń
  17. Święta bez terroryzowania ze strony rodziców? Może kiedyś mi się uda. Podziwiam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia i trzymać kciuki ;)Może zaproponuj, że pobiegniecie wspólnie w świątecznym maratonie - podejrzewam, że nie skorzystają ;)

      Usuń
  18. Najważniejsze, ze spedziliscie ten czas w zgodzie ze sobą. Ja np lubię wyskoczyć na rodzinny obiad do rodziców, czy zaprosić kogoś.może dlatego, że nie mam takiej okazji na codzień. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. święta bez ciasta?? matkoboskonajjedyńszo!!! ;)
    dobrze, że spędziliście czas tak, jak lubicie :)
    ja lubię spotkania, ale tylko z tymi, których lubię ;) i też uwielbiam wszystkie wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wilk syty i owca cała :) I nawet nie trzeba przywoływać oksymoronów :)
    Spędziliście czas tak, jak i my lubimy! I widzę, że pogoda jak u nas- bajeczna!

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak dobrze, że mieliście ten czas tylko dla siebie. Aż jestem zła na siebie, że sama tak nie potrafię. Wystarczy, że wyobrażę sobie, co by było, gdybyśmy nie zasiedli za stołem z rodzinką. Choć staraliśmy się ograniczyć Tygrysowi zbyt wielkiej dawki wrażeń i korzystaliśmy z pięknej pogody. Mimo to wrażeń i tak było za dużo. Musimy wszystko inaczej zorganizować na Boże Narodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Im więcej się o Tobie dowiaduję z Twoich postów, tym bardziej dostrzegam między nami jakieś podobieństwo ;). Twój pomysł uważam za genialny. Bardzo dobrze, że go zrealizowałaś.

    U mnie w tym roku (oczywiste, że z mojej inicjatywy ;)) minione święta w końcu wyglądały tak, jak tego od dawna chciałam. I co więcej nawet moja Rodzina po fakcie wyraziła zadowolenie z takiego obrotu spraw. Otóż do tej pory zazwyczaj wszystkie 3 dni świąt były u nas rozwalone i rozwleczone. Każdego dnia trzeba było coś zrobić, gdzieś na chwile pojechać i tak oto dzień za dniem mijały, a człowiek czuł się bardziej zmęczony niż po całym tygodniu pracy. Jako że jestem raczej introwertykiem, w tym roku głośno się sprzeciwiłam takim praktykom i oznajmiłam, że ja, owszem, chcę spędzić ten magiczny czas (a raczej tylko jego wyrywek) z Rodziną, ale poświęcam na to wyłącznie jeden świąteczny dzień. Tak też uczyniłam. O dziwo, Rodzina "poszła za mną". Okazało się, że w ten kolejny, dodatkowy "wolny" dzień każdemu udało się zregenerować po swojemu.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)