Strony

piątek, 23 września 2016

Oddać do adopcji czy sięgnąć po wieszak? Oto jest pytanie na miarę XXI wieku!

Generalnie to, co wyprawia się teraz w Polsce (a zwłaszcza na naszych rodzimych sejmowych ławach i mównicach) brzydzi mnie i przeraża do tego stopnia, że mam ochotę spakować walizki i wyjechać stąd,  gdzie pieprz rośnie - chociażby do tych krajów rzekomo mniej cywilizowanych, w których jednak szanuje się ludzką (a więc również i kobiecą) wolność, prawo do samostanowienia i postępowania w zgodzie z własnym sumieniem. 

Właściwie to nie planowałam już zabierać głosu w sprawie aborcji, in vitro i całej reszty najbardziej aktualnych na chwilę obecną kwestii - bo ci, którzy czytają mnie już od dłuższego czasu doskonale wiedzą chyba, jakie jest moje stanowisko i zdanie na ten temat. 

Jednak postanowiłam zabrać głos w pewnej sprawie, która mnie i mojej rodziny bezpośrednio dotyczy. Mianowicie w sprawie adopcji, która nagle stała się dla niektórych idealnym pretekstem do szerzenia chorej ideologii, panaceum na problem niechcianych ciąż i bardzo akuratnym usprawiedliwieniem dla propagowania rozwiązań, które w moim odczuciu z ochroną życia nie mają tak naprawdę zbyt wiele wspólnego.

Foto: Internet

W ciągu kilku ostatnich dni wielokrotnie miałam okazję usłyszeć i przeczytać chyba najgłupsze słowa, z jakimi kiedykolwiek spotkałam się w odniesieniu do adopcji dziecka. W jednej z gorących dyskusji internetowych czytamy na przykład: 

"Zawsze można urodzić nieuleczalnie chore dziecko i oddać je do adopcji. 
Są przecież ludzie, którzy nie mogą mieć własnych i wzięliby do siebie nawet te chore(...)" 

Pomijam już fakt, że błędem jest posługiwanie się tutaj przykładami "nieuleczalnie chorego dziecka" jako dziecka z Zespołem Downa czy porażeniem mózgowym. Każdy rozsądny człowiek zdaje sobie sprawę, że nie o takie "nieuleczalne choroby" chodzi i to nie one będą owocem proponowanej nam przez środowiska pro-life ustawy. 

Mówimy tutaj raczej o dzieciach, które urodzą się bez mózgu czy bez innych najważniejszych organów - bez których prawdopodobnie i tak nie przeżyją na tyle długo, by móc znaleźć się w domu dziecka i doczekać tej postulowanej przez optymistów adopcji. 

Mówimy tu raczej o dzieciach, które skonają w wielkich męczarniach w ciągu kilku czy kilkunastu godzin po porodzie, na oczach własnych rodziców - w imię tej tak zwanej "dobrej zmiany", jaką niektórzy nasi posłowie chcą nam zafundować. 

No ale dobrze. Załóżmy, że takie dziecko jednak przeżyje, trafi do placówki i będzie przygotowywane do adopcji. Już oczami wyobraźni widzę, jak wszyscy tłumnie rzucają się, by zostać jego rodzicami! - zwłaszcza że aktualnie domy dziecka również pełne są maluszków nawet zupełnie zdrowych czy też o niewielkim stopniu zaawansowania jakiejś choroby, a jednak nikt jakoś specjalnie nie pali się do tego, żeby "uratować je przed okrutnym losem"...Nie pali się - bo nie ma takiego obowiązku, bo to jego osobista decyzja, bo nie każdy jest na to gotowy i ma do tego braku gotowości pełne prawo...

Czy naprawdę komuś się wydaje, że w przypadku dzieci "cudownie ocalonych przed aborcją" będzie inaczej? A może niech to właśnie osoby zrzeszone w środowiskach pro-life je zaadoptują - i zapewnią im profesjonalną opiekę medyczną oraz rehabilitację do końca ich życia, operując wyłącznie tymi śmiesznie niskimi świadczeniami opiekuńczymi, które przysługują na ten moment rodzicom wychowującym niepełnosprawne potomstwo? 

***

W innej debacie internautów znajdziemy również takie "kwiatki":

  "Jestem za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej pod warunkiem, 
że procedury adopcyjne nie będą aż takie skomplikowane i wymagające". 

Już w momencie kiedy to czytam - wiem, że osoba wypowiadająca się w ten sposób o procedurach adopcyjnych, tak naprawdę nie ma nawet bladego pojęcia, jak te procedury w rzeczywistości wyglądają. 

Do adopcji potrzebujesz przede wszystkim głębokiego przekonania o słuszności swojej decyzji. Poza tym masz dostarczyć zdjęcie, odpis aktu małżeństwa, ksero PIT-u, kilka oświadczeń i zaświadczeń (między innymi od lekarza i pracodawcy), swój napisany samodzielnie życiorys...Jeśli dobrze się za to zabierzesz - zgromadzenie wszystkich dokumentów nie powinno zająć Ci dłużej niż 2-3 dni. Nie musisz być też Rockeffeler'em, mieszkać w kilkupoziomowej willi z basenem ani jeździć najnowszym modelem Lamborghini. Musisz natomiast przejść standardowe testy psychologiczne i warsztaty, które trwają niby "aż" 3 miesiące, ale w praktyce tygodniowo pochłaniają zaledwie około trzech godzin Twojego cennego czasu. 

Gdzie tu to rzekome "skomplikowanie" i zbyt wygórowane wymagania? Jeśli taka procedura faktycznie wystarczy, żeby Cię wystraszyć i zniechęcić - to co powiesz o wielopoziomowej rekrutacji na niektóre stanowiska w korpo? Nie bredź zatem! Procedura adopcyjna wprawdzie trochę trwa - ale nie jest niczym, czego nie byłby w stanie przejść przeciętny, zwykły, "szary" człowiek...Tak czy siak,  niektóre osoby nigdy do niej nie przystąpią - pomimo posiadania odpowiednich warunków i predyspozycji - bo mają przed tym po prostu najróżniejsze opory. I tyle.

***

Reasumując : jeżeli dla pewnych grup i środowisk możliwość adopcji dziecka ma być usprawiedliwieniem barbarzyńskich (wobec kobiet) decyzji, które właśnie ważą się na najwyższych szczeblach naszej władzy - to ja jako mama adopcyjna się na to nie zgadzam! 

Moim zdaniem nowy projekt ustawy absolutnie nie przyczyni się w żaden sposób do tego, by ludzie w Polsce chętniej i częściej adoptowali dzieci. To zupełnie błędny i niewłaściwy tok rozumowania! Przyczyni się natomiast do jeszcze większego "przeładowania" sierocińców - a z drugiej strony do wzrostu liczby aborcji nielegalnych, dokonywanych w szarej strefie lub metodami "chałupniczymi", przy pomocy tego symbolicznego już wieszaka...

Foto: Internet

58 komentarzy:

  1. Też właśnie oczami wyobraźni widzę ludzi adoptujących chore dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza tych, którzy najgłośniej krzyczą "TAK" dla całkowitego zakazu aborcji. Na pewno panowie i panie z sejmowych ław się zerwą i pospolite ruszenie w kierunku domów dziecka nastąpi.

      Usuń
  2. Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami.
    Od kilku dni nośnikiem owych rewelacji jest małż, ja asekuracyjnie tv mam ustawiony na kanał muzyczny, a portale społecznościowe omijam, aby ciśnienie nie szalało.
    I podobnie jak Ty mam ochotę zaszyć się gdzieś, choćby na bezludnej wyspie.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja telewizji nie oglądam, bo tam i tak informacje zazwyczaj są przekłamane - zależnie od tego, z którą opcją polityczną trzymają telewizyjne władze. Ale nie sposób nie zauważyć szerokiego odzewu w mediach społecznościowych - i po prostu nie mogłam przejść obok tego tematu obojętnie, bez wyrażenia swojej opinii...Mam nadzieję, że ludzie wreszcie przejrzą na oczy i będą umieli czytać również między wierszami tej ustawy - bo wynika z niej jeszcze więcej złego, niż stoi w tekście czarno na białym.

      Usuń
  3. Kochana....pracuje nad mężem i czuję, że się do Ciebie prywatnie odezwę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odzywaj się, odzywaj - ja zawsze jestem otwarta na to, żeby w wiadomym temacie porozmawiać i doradzić :)

      Usuń
  4. Podpisuję się obiema rękami pod tymi słowami. Ludzie dają się manipulować zamiast włączyć myślenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - bo zwolennicy tej ustawy grają na emocjach, odwołują się do sumienia, stosują chwytliwe slogany i "ciosy poniżej pasa". Natomiast chyba jeszcze nie zdarzyło mi się słyszeć od nich żadnych zdroworozsądkowych argumentów, które faktycznie uczyniłyby te nowe zapisy zasadnymi i potrzebnymi.

      Usuń
  5. No bo ludzie to normalnie pchają się drzwiami i oknami do domów dziecka, żeby adoptować dzieciaki. Wkurza mnie to strasznie, bo ludzie nie rozumieją jednej podstawowej rzeczy - jeżeli będziemy miały prawo wyboru, to nie oznacza, że musimy się decydować na aborcję w tych skrajnych przypadkach. Nie zmieni to jednak faktu, że wiarą można się kierować w życiu, ale nie można przez pryzmat wiary stanowić prawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dokładnie takiego samego zdania. Aktualnie nikt nie zmusza kobiet do dokonywania aborcji. Jeśli ktoś jest zdecydowanym przeciwnikiem takiego rozwiązania i jest skłonny nawet własne życie poświęcić dla swojej wiary i ideologii - droga wolna. Ale prawo ma być dla wszystkich, a nie dla określonej wspólnoty wyznaniowej - więc nie może być tworzone wyłącznie tak, by tę wspólnotę usatysfakcjonować.

      Usuń
  6. Szczerze powiem, że nadal będzie się to działo jak nie w Polsce to za jej granicami i to w jakich warunkach czasami. Aborcja istniała od zawsze jakby na to nie patrzeć. Może lepiej bardziej uświadamiać społeczeństwo, niż straszyć kobiety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że będzie się działo. Będzie tylko jeszcze bardziej pokątnie i jeszcze bardziej po cichaczu - ponieważ pod groźbą bardziej surowych sankcji.

      Usuń
  7. Bardzo mądrze napisane, podpisuję się pod tym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Na szczęście nie jesteśmy jedynymi osobami, które tak uważają. Co więcej - są CAŁE RZESZE katolików, którzy się z nowymi zapisami nie zgadzają - i są to nawet ludzie przez całe życie praktykujący, niekiedy wręcz fanatycznie wpatrzeni w Kościół i PiS. To chyba jednak o czymś świadczy...

      Usuń
  8. Okropny kraj, okropni, chorzy ludzie.
    Czytam posty na temat, chce się spakować i spierniczyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niejeden raz już miałam taką ochotę - ale jeszcze nigdy do tej pory ten nasz powrót do średniowiecza nie wydawał mi się tak realny, jak w tej chwili...

      Usuń
  9. Myślę że projekt tej ustawy nie przejdzie. Nie ma opcji...

    Jestem przeciwniczka aborcji, ale,,dopuszczam ją w jednym przypadku, w tym o którym pisałaś,.,,dlatego też robiłam badania szczegolowe w ciąży,bo gdyby się okazało,ze oczekuje bardzo chorego dziecka poddalabym się aborcji... pewnie dla niektórych jestem potworem, ale mając już dziecko nie skazalabym syna na ciężar opieki nad niepelnosprawnym rodzenstwem.
    A osławiony "tylko zespół Downa " to najczęściej bardzo poważne schorzenia. Nie każdy jest taki jak Maciek z klanu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Megi idąc takim (Twoim) tokiem myślenia to co byś zrobiła jakby teraz twoja córka (lub synek) miała (odpukać, odpukać, odpukać) wypadek i okazałoby się że jest w takim stanie, że potrzebuje całodobowej opieki przy każdej czynnosci dokonać życia? Czy wtedy również nie "skazywalabys syna na ciężar opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem"? Tak wiem, że to są dwie różne skrajne sytuacje ale jednak sens ochrony życia taki sam (jak dla mnie). A ileż jest sytuacji chorób np genetycznych, których nie można wykryć w ciąży, co wtedy? A co wtedy jeśli w badaniu usg wyszlo, że dziecko ma zespół Downa, jednak rodzice zdecydowali że dziecko się urodzi i okazało że że jest okazem zdrowia (znam przypadki) a inni rodzice swoim dzieciom takiej szansy nie dali, pozwolili zabić zdrowe dzieci? Temat bardzo trudny i oczywiście każdy może mieć swoje zdanie. Ja jestem wierzaca, dla mnie nie zabijaj to znaczy nie zabijaj, nikogo! W jednym bym się tylko nie zgodziła z ustawą, jeśli się okaże że ciąża może zaszkodzić zdrowiu lub zyciu mamy to niech ona zdecyduje czy ważniejsze jest dla niej własne życie czy życie jej nienarodzonego dziecka a nie ustawa. I tylko taka sytuacja (według mnie) powinna być uwzględniona w ustawie, żeby dać wybór kobiecie. A już w ogóle dla mnie co najmniej szokujące było to zeby pozwolić dokonać aborcję (nawet zdrowego dziecka) do 12tc, no przepraszam najpierw się myśli potem się robi... Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Popieram cie w 100% Mamo Tosi.

      Usuń
    3. Mamo Tosi - jak sama napisałaś, porównujesz dwie zupełnie inne rzeczy. Poza tym i ja i Megi wyraźnie zaznaczyłyśmy, że tutaj nie chodzi o dzieci z Zespołem Downa - tylko np. o dzieci, które rodzą się bez mózgu lub obu nerek i konają w męczarniach. Czytałam ostatnio wypowiedzi lekarzy na ten temat - takie dziecko cierpi wręcz niewyobrażalnie, a ostatecznie i tak umiera. Nie ma na to rady,medycyna póki co nie znalazła sposobu.

      Przy okazji zaznaczam, że również nie jestem zwolenniczką aborcji na żądanie - bo się niefrasobliwie uprawiało seks i równie niefrasobliwie wpadło. Ale w pewnych przypadkach - które zostały już określone w aktualnym "kompromisie" - uważam ją jednak za wybór, do którego kobiety powinny mieć prawo (co wcale nie jest równoznaczne z tym, że faktycznie się na nią zdecydują).

      Usuń
  10. Każda kobieta powinna mieć prawo wyboru i decyzji o swoim życiu, co za tym idzie także o ciąży.. Nie każdy jest gotowy na wychowanie i opiekę nad chorym -upośledzonym dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dodatkowo podsuwanie komuś adopcji jako "świetnego rozwiązania problemu" to już w ogóle dla mnie porażka na całej linii. Bo adopcja dzieci bardzo chorych i głęboko upośledzonych - owszem, zdarza się - ale ilu ludzi jest się w stanie na nią w pełni świadomie zdecydować?

      Usuń
  11. Bardzo szokuje mnie to , co ostatnio dzieje sie w Polsce. Bardzo madrze napisalas. Nikt nie ma prawa decydowac za nas jak zyc i w co wierzyc. nikt nie ma prawa pozwolic nam umierac zostawiajac na swiecie dzieci w imie jakiesj idei. Brak mi slow:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mam odczucia bardzo podobne do Twoich - że tu głównie o samą ideę chodzi, o przepychanki i pokazanie, kto ma rację. Chora sytuacja, kiedy o fundamentalnych prawach kobiet decydują księża i garstka polityków (głównie płci męskiej).

      Usuń
  12. Również nie popieram takiej ustawy, natomiast sądzę, że nie ma dziś żadnego problemu z aborcją nielegalną, więc jeśli komuś bardzo będzie na tym zależało to pewnie i tak to zrobi, bez konieczności sięgania po jakieś drastyczne, ryzykowne metody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak. Aczkolwiek moim zdaniem jeśli ten projekt przejdzie to będzie miał konsekwencje idące zdecydowanie dalej, niż sam zakaz aborcji. Na przykład lekarze będą najzwyczajniej w świecie obawiali się robienia jakichkolwiek badań (nawet jeśli będą one ze względu na stan zdrowia matki i dziecka wskazane) - bo nie będą chcieli ryzykować uszkodzenia płodu i odpowiedzialności karnej.

      Usuń
  13. Uwielbiam Cię :-)

    Ja dzisiaj debatowałem z fanatykami Pisowcami na forum pod artykułem o dzisiejszych wydarzeniach. Na szczęście osób mądrzejszych było więcej. I dało mi to nadzieje na przyszłość. Udzielalam sie tylko apropos in vitro i adopcji. Kiedy pisałam o nieplodnosci, o in vitro, ze to szansa dla niektórych jesli czuja sie na siłach..ze bez dziecka jest tak koszmarnie itd.. Ze zabrania sie prawa wyboru, zabrania sie leczyć, walczyc o dziecko. Dostałam oczywiście odpowiedz: "adoptuj jedna z sierotek z domu dziecka, tyle ich czeka na was tam, takich chcących dzieci.."

    Czyli standardzik. Zero dyskusji wszędzie ten sam tekst. Chcesz dziecko adoptuj to nic, ze mozesz byc nieszczęśliwa jesli tego nie czujesz. Wtedy nie zasługujesz na dziecko i jesteś egoistka.aaaa ... I jeszcze..." Bóg zabrał Ci po to możliwość bycia mama, żebyś nic z tym nie robiła tylko wziela pierwsze, lepsze dziecko do siebie, bo dzieci to nie towar, ze wybierasz zdrowe czy chore. Ciesz sie z każdego które ci dadzą skoro tak chcesz miec dziecko" o ... tak to jakos brzmiało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuźwa ! Jak ja nie znoszę takich tekstów! "Adoptuj, adoptuj - zes*aj się, a adoptuj!"...

      Ludzie naprawdę nie rozumieją, że jeśli tego nie czujesz, jeśli nie będziesz umiała pokochać "cudzego" dziecka jak własne - to skrzywdzisz nawet nie tyle siebie,swojego męża, ale przede wszystkim właśnie DZIECKO ?!

      I ja to piszę - mama adopcyjna. Do tego trzeba być gotowym i przekonanym. A nie adoptować, bo tak wypada i dlatego, ze z każdej strony Cię w tym kierunku cisną...

      Usuń
  14. Ja już nie mam sił i ochoty na dyskusje z ludźmi, którzy nie mają pojęcia o czy mówią, a jeszcze gorsze jest to, że decydują o życiu innych ludzi:( Po prostu brak mi słów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - tak gorąco jak teraz jeszcze chyba nigdy w tym temacie nie było...

      Usuń
  15. Ja też nie komentuję tego co się dzieje, ani u siebie na blogu (tam zazwyczaj nie poruszam aktualnych tematów z kraju i ze świata, że tak się wyrażę), ani na fejsie... Mogłabym to natomiast skomentować dwoma słowami: JESTEM PRZERAŻONA. To już nie jest niedowierzanie, czy aby na pewno to się dzieje naprawdę. To jest szczere przerażenie co będzie dalej z nami, z Polską... Co nas- kobiety, będzie różniło od tych, które dziś noszą burki? Myślę, że same spokojnie możemy zrzec się prawa do głosowania, bo jak widać- głosu przecież nie mamy. Śmiało, niech decydują za nas, czy i ewentualnie co powinnyśmy studiować, gdzie pracować itd...

    Adopcja nie jest dla każdego. Tego trzeba naprawdę chcieć. Ja obawiam się, że to może pójść w stronę: "Ok, biologiczne nie, in vitro nie, no to może faktycznie- adopcja? Spróbujmy." I co dalej? Dzieci, które już raz (albo i więcej) zostały skrzywdzone, mogą zostać skrzywdzone po raz kolejny, bo jednak nie to będzie to... No ale z braku laku...
    Boję się, autentycznie się boję. Mam dwie córki. Kiedyś się z tego cieszyłam. Dziś? Dziś pozostaje mi wierzyć, że do Ich dorosłości, coś się w tym kraju zmieni. Na lepsze. Bo obecną dobrą zmianą rzygam już dalej, niż widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, to, to ! Nawet nie poddali tego projektu pod jakiekolwiek konsultacje społeczne - choć przecież ewidentnie widać, że sprzeciw społeczeństwa jest ogromny (nie bez powodu te wszystkie marsze, "czarne protesty", burza w social mediach i na ulicach...) Nic, tylko burki szyć ! A podobno islam to samo zło...W czym będziemy lepsi, jeśli ten projekt faktycznie wejdzie w życie?

      Odnośnie adopcji - bardzo się z Tobą zgadzam. Nawet i bez zapisów zakazujących in vitro nieudane/rozwiązane adopcje się zdarzały - a może być ich jeszcze więcej, jeśli ktoś zdecyduje się na taki krok jedynie "z braku laku".

      Ja córki wprawdzie nie mam - za to mam syna, który kiedyś pewnie będzie miał dziewczynę czy żonę. I mam też wielką nadzieję, że przyjdzie im żyć w lepszym świecie, w którym osobiste wolności i prawa jednostek nie będą ograniczane przez bandę zasiadających na wysokich stołkach fanatyków.

      Usuń
    2. Pięknie o tym napisała Dorota Wellman, która sama ma syna. I takich mądrych, racjonalnych głosów jest wiele... Tylko co z tego? Skoro najgłośniej krzyczą szaleńcy...

      Usuń
    3. Czytałam wypowiedź Doroty Wellman - i zawsze ją lubiłam, a teraz lubię jeszcze bardziej. Bardzo mądrze i racjonalnie wypowiada się w tym temacie też doktor Romuald Dębski. "Moje sumienie podpowiada mi, że mam leczyć pacjentów zgodnie z wiedzą medyczną, a nie ideologią". Jedno zdanie - i dla mnie wystarczy.

      Usuń
  16. Zadziwiająca jest głupota ludzka.
    Zgadzam się z komentarzem Ineski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak się opamiętają...

      Usuń
  17. Ludzka głupota granic nie zna.... znajoma mojej mamy nie może mieć dzieci, po wielu staraniach, badaniach okazało się, że to nie jest już problem niepłodności a bezpłodności.
    Niestety przekonania tej znajomej są takie, że albo urodzi swoje własne albo nie będzie miała żadnego dzieciątka, ponieważ nie pokochałaby tego adopcyjnego w sposób w jaki powinna. Dlatego nie adoptuje, żeby nie krzywdzić siebie i dziecka.

    Zastanawiam się czy taj jak x lat temu kawalerowie musieli uiszczać opłatę do państwa z powodu swojego kawalerstwa tak czy za jakiś czas ktoś nie wpadnie na to aby żądać od bezdzietnych rodzin takich opłat lub wymuszać adopcji...

    to co się teraz dzieje w naszym kraju to porażka, która jak wygra może zrodzić gorsze konsekwencje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze napisane. Nic dodać, nic ująć. Jeśli garstka posłów ma decydować o moralności i życiu całego społeczeństwa - to dokąd my w ogóle zmierzamy?

      Usuń
  18. To, o czym tutaj napisałaś... to wszystko racja. Efekt zdroworozsądkowego myślenia, którego jak widać chyba niektórym [szczególnie "rządzącym"] brakuje.

    Zazwyczaj do wszelkich rządowych rewelacji staram się podchodzić racjonalnie. Staram się nie przejmować na zapas, wierzę, że wiele z ich durnych [tak durnych] pomysłów nie przejdzie. Tym razem jest nieco inaczej, czuję stres i wręcz jakiegoś rodzaju strach. Te wszystkie brednie dotyczące zakazu dokonywania badań prenatalnych przerażają mnie. Mnie, 28-letnią kobietę, którą niedługo chciałaby zostać matką.

    Tak, potwierdzam, chciałabym być mamą, a mój instynkt macierzyński zaczyna powoli głośno się odzywać. Niestety, jednak jak tak dalej pójdzie to będę zmuszona porzucić jakby nie było swoje wielkie marzenia. Nigdy nie zdecyduję się na ciążę będąc pozbawioną prawa do stosownych badań i decydowania o losie swoim i swojego nienarodzonego dziecka [np. gdyby okazało się ciężko chore].

    Ta cala ich śmieszna ustawa [jeśli nie daj Boże zostanie podpisana] zamiast spowodować powiększenie przyrostu naturalnego, jeszcze go obniży!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie do tej pory było podobnie. Wkurzałam się, klęłam, miałam ochotę walnąć w łeb jednego czy drugiego przedstawiciela władzy - ale zawsze jednak myślałam sobie, że to tylko "burza w szklance wody". Tym razem boję się, autentycznie się boję - nawet pomimo faktu, że sama w ciąży już nigdy nie będę i że (pozornie) mnie ta sprawa nie dotyczy. A jednocześnie myślę sobie : jeśli już w tej chwili chcą ograniczyć kobietom ich fundamentalne prawa - to co będzie dalej?

      I poważnie - nie jesteś pierwszą dziewczyną, która wypowiada się w ten sposób. Niektóre zwyczajnie zrezygnują z bycia mamą, bo nie będą miały gwarancji właściwej opieki medycznej i badań, które do tej pory były ciążowym standardem. Jeśli właśnie w ten sposób obecna władza zamierza dążyć do zwiększenia przyrostu naturalnego i zapobiec starzeniu się naszego społeczeństwa - to tylko im "pogratulować"...

      Usuń
  19. Święte słowa...
    A na głupotę ludzką nie mam już siły. Serio.

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak jak różni są ludzie tak różne są poglądy. Nie można na siłę nikogo zmuszać do swoich przekonań, a niestety ustawa odbiera kobietom prawo do samodecydowania. Moim zdaniem kompromis powinien zostać zachowany. A jeżeli chodzi o adopcję to bardzo dobrze piszesz. Nasze społeczeństwo nie pali się do adopcji, zwłaszcza chorych dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompromis może nie jest idealny - ale na pewno lepszy od tego, co obecnie chcą nam zaproponować. A adopcja...temat-rzeka...Być może jako mama adopcyjna sama powinnam być największą orędowniczką takiego rozwiązania - ale nie jestem, bo kieruję się rozsądkiem. Rodzice adopcyjni nie pretendują do miana świętych ani męczenników. Jeśli sama miałabym wybierać pomiędzy bezdzietnością a adopcją dziecka BARDZO chorego, skazanego do końca życia na czyjąś pomoc, łaskę i opiekę - to wybrałabym to pierwsze.

      Usuń
  21. Uwielbiam jak wąsate Janusze wypowiadają się na tematy, o których nie mają bladego pojęcia.Staram się nie zabierać głosu w sprawie aborcji bo szlag mnie na miejscu trafia!
    Taki pan Terlikowski mówi o bohaterstwie dziewczynki rodzącej dziecko, przecież to oburzające!!Ciekawe czy to samo powiedział by swojej córce, gdyby padła ofiarą gwałtu.Brawo córka, jestem z Ciebie dumny!
    Ludziom się naprawdę wydaje,że kobiety robią to bo im sie nudzi, nie mają innego zajęcia i pomysłu na życie?Kliniki leczenia niepłodności to dla nich sklepy z dziećmi, gdzie wybiera się płeć, kolor oczu i włosów!Co oni mogą wiedzieć o cierpieniu par nie mogących zostać rodzicami?!
    Łatwo jest dawać złote rady i osadzać kiedy ich ten problem nie dotyczy.Tak zapłodnijmy jedną komórkę.Brawo!Ja po trzech pełnych procedurach, 12 komórkach, 6 zarodkach nie zostałam matką.To jest śmierć dla in vitro w Polsce!Aborcja zostanie pewnie w podziemiach,a podejrzewam,że in vitro do nich zejdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. In vitro nie zejdzie. Z aborcją sprawa jest prostsza. Od biedy wystarczy lekarz i pacjentka. Jeden dzień i jeden zabieg. Przy in vitro potrzebne są całe zastępy specjalistów, regularne wizyty, monitorowane non stop laboratoria embriologicznie. Procedury, nawet te fartowne, trwają minimum jeden cykl. W pozostałych przypadkach miesiące, kwartały, lata... Z tym się nie da do podziemia zejść.

      Usuń
    2. Zejść nie zejdzie, ale kliniki prędzej czy pozniej upadną, bo nikt nie bedzie wydawał kilkanaście tys. złotych, aby ryzykować z zapłodnieniem jednej komorki. Kazdy w tym wypadku wybierze Czechy...

      Usuń
    3. Najbardziej prawdopodobny wydaje mi się chyba scenariusz nakreślony przez Monikę. Prawda jest taka, że nawet w przypadku refundowanej procedury dla niektórych osób były to astronomiczne sumy, przekraczające ich możliwości, zmuszające do brania kredytów i zapożyczania się u bliskich. A jeśli teraz będzie jeszcze drożej i na takich warunkach - to każdy będzie szukał oszczędności za granicą. O ile w ogóle będzie, bo to też stoi pod znakiem zapytania...

      Usuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. To co się dzieje w naszym kraju to jest jakaś paranoja, szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choćby się największej liczby słów i najgorszych epitetów użyło - to i tak nie będzie wystarczająco...

      Usuń
  24. ręce opadają, jak słyszy się te wszystkie "Mądrości". Myślę, że ostatecznie nic się nie zmieni, a ta cała dyskusja to przykrywka, do wprowadzania po cichu innych ustaw, właśnie się dowiedziałam, że między innymi właśnie teraz podwyższone zostały składki ZUS. Więc to trochę tak wygląda, niech ludzie gadają, protestują na temat który porusza serca, a my po cichu udupimy wszystkich składkami, podatkami itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech protestują, a my równolegle ograniczymy wolności obywatelskie na kilku innych polach, poślemy niezawisłość sądów do lamusa i zreformujemy system edukacji, żeby zaprowadzić długo wyczekiwany rząd dusz już od pierwszych lat życia. Wszystko to za nasze pieniądze oczywiście i dla dobra naszych sumień. Ehhh...
      Mam nadzieję (oby nie płonną!), że część ludzi się obudzi i pójdzie do głosowania, kiedy przyjdzie pora, a inni przejrzą na oczy i zmienią swoich faworytów.

      Usuń
    2. Ja mam największą nadzieję, że ten zaplanowany na 3 października strajk ostrzegawczy to nie będzie tylko jakieś takie małe "pierdnięcie", tylko coś naprawdę konkretnego, na dużą skalę, co odbije się szerokim echem w (nie tylko polskich) mediach i kręgach, które mają jakiś realny wpływ i możliwość decydowania.

      Usuń
  25. Jak w ogóle można powiedzieć, że "Zawsze można urodzić nieuleczalnie chore dziecko i oddać je do adopcji"? Co oni z choinki się urwali!? Owszem, zapewne można, ale to brzmi tak jakbym kupiła zabawkę, która okazała się feralna i po prostu ją komuś oddała... To dziecko, matka też ma uczucia...
    Nie po prostu ciemnota niektórych ludzi w naszym kraju i brak mózgu mnie poraża! Zamiast iść do przodu, my się cofamy... to przykre ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie problem leży między innymi w tym, że na uczucia kobiet nikt tutaj nie zwraca uwagi. Zwolennikom tych rozwiązań chyba się wydaje, że dla matki podjęcie decyzji o aborcji to jest takie pstryknięcie palcem - coś co można porównać do wyboru dania z menu w restauracji albo smaku lodów w sklepie. A to przecież są ludzie wielkie dramaty - i chyba żadna z kobiet nie podejmuje takiej decyzji dla przyjemności, z lekkim sercem, bez żadnego wahania. Dla większości jest to po prostu ostateczność w tych określonych kompromisem sytuacjach.

      Usuń
  26. Bardzo mądrze napisany tekst.
    Nie śledzę na bieżąco komentarzy i argumentów za i przeciw ustawie antyabrocyjnej, ale sięganie po argument, który opisałaś - adopcję, jest dla mnie chwytem poniżej pasa i poniżej krytyki. I cieszę się, że poruszyłaś ten temat. Kto jak kto, ale Ty akurat doskonale wiesz o czym piszesz.
    A pomijając już powyższa kwestię, moje zdanie jest następujące: Każdy we własnym sumieniu powinien rozsądzić czy zrobi aborcję czy nie. Państwo za to nie powinno być niczyim sumieniem.
    Też jestem przeciwniczką aborcji, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie co bym zrobiła, gdybym była w sytuacji, w której jedną z "opcji" jest aborcja... Naprawdę nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja to już nawet nie mam siły się zagłębiać w ten temat, bo mam nadzieję, że to jakiś zły sen i w końcu ktoś oprzytomnieje... I tak jak Ty, mam ochotę wyjechać z tego kraju, jak widzę co się wyprawia. Pod Twoim tekstem podpisuję się obiema rękami.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)