Strony

wtorek, 30 stycznia 2018

"I nie zrozumie człek ponury - tych, co idą zdobywać góry."


Na co dzień nie  oglądam  telewizji. Przestałam, kiedy zaczęła zalewać mnie  płynąca z ekranu  fala  paradokumentalnego  shitu w stylu "Dlaczego ja?" , rolników szukających  żon  i innych  "Trudnych  spraw". Ale  ostatnie  wydarzenia  z Nanga  Parbat  śledziłam  z zapartym  tchem, ze  łzami  w oczach i z dłońmi  zaciśniętymi  kurczowo  na  telewizyjnym  pilocie. Ta  tragedia  dotknęła  mnie  wyjątkowo  boleśnie i w pewnym  sensie osobiście , ponieważ kilka  lat  temu  w górach  zginął mój bliski  znajomy - bardzo zresztą podobny w swoich  przekonaniach  do  tych, które  wyznawał Tomek "Czapkins" Mackiewicz...

Pamiętam, że wtedy też wielu ludzi pytało, po co taki młody chłopak tam wchodził i igrał ze śmiercią - i nigdy nie zapomnę odpowiedzi jego narzeczonej: "bo to kochał; bo to była jego największa pasja i nie wyobrażał sobie życia bez niej - nawet jeśli tym życiem ryzykował"...

Tomek Mackiewicz - Tomasz Mackiewicz - Czapinks - Nanga Parbat
national-geographic.com

Mówiąc  całkiem szczerze - przeraża  mnie  fala  hejtu, 
która  przetacza się przez internet i polskie  społeczeństwo 
w obliczu  tak  wielkiego i niewyobrażalnego ludzkiego dramatu.

Mogę się założyć i dać sobie za to rękę uciąć,  że gdyby Mackiewicz zdobył szczyt i zszedł z niego o własnych siłach, cały i zdrowy - to przez wielu z tych aktualnie plujących jadem zostałby okrzyknięty wręcz bohaterem narodowym. Tymczasem nie udało się, za swoją wyprawę zapłacił cenę najwyższą z możliwych - a więc automatycznie trzeba uznać go za nieodpowiedzialnego głupka, który naraził swoje życie dla idei? No cóż, typowa mentalność sporej części naszego społeczeństwa - które nie rozumie pasji, karmi się nienawiścią i fermentem...A dodatkowo wyznaje zasadę "nie znam się - to się wypowiem" - bo tylu "ekspertów" od himalaizmu jak w ciągu ostatnich trzech dni to nasz polski internet chyba jeszcze nigdy nie widział...

Piszą zatem: "I po  co  tam  włazili? Dobrze  im  tak  - bo  to  kara  za bezmyślność, brak  rozsądku i szukanie  rozgłosu za  wszelką cenę." Jeszcze  inni psioczą i skomlą , że to  z ich  podatków  finansuje  się akcje  ratunkowe w takich  sytuacjach... A nawet  jeśli? Przecież z podatków finansuje  się również więzienną michę dla  morderców, gwałcicieli i innych  zwyrodnialców.  Więc  co  jest  bardziej  szczytnym  celem  i lepszym  przeznaczeniem  pieniędzy, które  i tak musimy wszyscy odprowadzać do Skarbu  Państwa? Poza tym - czy to właśnie pieniądze są tutaj najważniejsze ?! Dla niektórych widocznie tak - ponieważ w międzyczasie  pojawiły się nawet fałszywe zbiórki, mające rzekomo pokryć koszty akcji. Chciałoby się rzec: nikczemność ludzka nie zna granic...

Generalnie  cholernie  mierzi  mnie  to, 
w jakich  kategoriach  rozpatrywana  jest  tu  kwestia  ludzkiego życia i ludzkiej śmierci.

Człowiek umiera  - w samotności i przeszywającym  zimnie , na  wysokości ponad 7 tysięcy metrów n.p.m. , z odmrożonymi  kończynami  - a ci  wszyscy  samozwańczy  "specjaliści" od  wspinaczki wysokogórskiej mają czelność wytykać mu  brak myślenia i dywagować nad  popełnionymi  przez  niego  błędami ( oczywiście leżąc do  góry  brzuchem  w miękkim  fotelu, napchani  po  brzegi niedzielnym  obiadkiem...)

Że miał żonę, trójkę dzieci, rodzinę na  utrzymaniu? Że cała ta wyprawa była tylko próbą nakarmienia jego niezaspokojonego, rozbuchanego ego?  Że  "na własne  życzenie  poszedł na  śmierć", "popełnił samobójstwo" i "zostawił ich  na  pastwę losu"? Sorry  - ale chyba  nie  nam  to  oceniać. Na  ten  temat  mają prawo wypowiadać się tylko  osoby bezpośrednio  z nim  związane  - a więc właśnie  żona, dzieci i reszta rodziny. Sama bym nie poszła, swojemu mężowi też starałabym się za wszelką cenę wyperswadować - ale czy mogę rościć sobie prawo do potępiania, ubliżania, mieszania z błotem?

Nie  masz  do  tego  prawa  Ty, polski Januszu : dla  którego  jedyną życiową namiętnością jest hejtowanie na  Fejsie z fałszywego  konta - i który mierzy się nie z ośmiotysięcznikami, lecz co najwyżej z gigantycznym poimprezowym kacem. Nie  masz  do  tego  prawa  również Ty, Grażynko  - dla  której  największym i najbardziej  wiekopomnym wyczynem była "wyprawa" nad  Morskie  Oko, wozem  zaprzężonym  w udręczone konie  i z zimnym  browarem w dłoni...

Zamiast  judzić, mącić i zniesławiać  - 
lepiej  spuść głowę z pokorą nad  ludzką śmiercią. 

Przemilcz. Uszanuj wielką pracę nad sobą, przekraczanie granic i cudzą pasję - 
nawet jeśli jej nie rozumiesz i uważasz za obsesję... 



*tytułowy cytat - Porysunki 
* film - Klonu 
  

piątek, 26 stycznia 2018

"Gdzie się chowa śnieżna sowa ?" - o książeczce, która umiliła nam chorowanie i ocaliła mnie przed utratą zmysłów ;)


Jeśli śledzicie na bieżąco nasze profile na FB i Instagramie - to pewnie już wiecie, że przez ostatnie dwa tygodnie trochę sobie chorowaliśmy: inhalowaliśmy się, aplikowaliśmy najróżniejsze  maści, syropki, a ostatecznie również antybiotyk... Ja natomiast każdego dnia rano fundowałam sobie istną burzę mózgu i zachodziłam w głowę, czym by tu zająć kaszlącego, kichającego i smarkającego Bąbla - który nawet pomimo choroby nie stracił  animuszu i dosłownie roznosił mieszkanie w poszukiwaniu nowych, ciekawych rozrywek ;)

Na szczęście kurier poratował nas świeżą dostawą nowości literackich - z których szczególnie do gustu przypadła nam ta od Naszej Księgarni. "Gdzie się chowa śnieżna sowa? Znajduj zwierzęta na wszystkich kontynentach!" niejednokrotnie ocaliła nas przed prawdziwym rodzicielskim Armageddonem - i zajęła Juniora na długie godziny, ponieważ atrakcji dla małego miłośnika zwierząt zdecydowanie w niej nie brakuje :)

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Atrakcja numer 1 - to kolorowa mapa świata, którą nasz synek wręcz uwielbia, śledzi w wielką pieczołowitością i z ogromnym entuzjazmem planuje swoje przyszłe wyprawy ;) Zauważyłam, że najbardziej pociągają go okolice afrykańskiej sawanny i amazońskich lasów deszczowych - aczkolwiek równie chętnie zanurza się też w Oceanie Indyjskim oraz przełamuje lody na Grenlandii. Wprawdzie wszystko to póki co ma miejsce jedynie...palcem po mapie - ale życzę mu z całego serca, by w przyszłości faktycznie wybrał się w upatrzone przez siebie rejony i przywiózł z nich całe mnóstwo pięknych wspomnień :)

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Atrakcja numer 2 - to oczywiście wspomniane już wcześniej zwierzęta, od których w tej książce aż się roi ! Na każdej stronie poznajemy całe mnóstwo gatunków - z których część jest doprawdy egzotyczna i wyróżniająca się na tle innych nietypową nazwą, wyglądem oraz zwyczajami. Każdemu z gatunków towarzyszy krótka charakterystyka - oraz zwięzły opis środowiska, w jakim żyje. Możemy doszukać się tutaj pewnych cech wspólnych, które pozwalają poszczególnym zwierzętom na funkcjonowanie w takich, a nie innych warunkach atmosferycznych - bo przecież zupełnie inaczej wygląda egzystencja na północnoamerykańskiej prerii, w rosyjskiej tajdze czy też na Wielkiej Rafie Koralowej. 

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Atrakcja numer 3 - to interaktywny charakter książeczki, polegający na wielkich poszukiwaniach :) Przedstawiciele świata zwierząt zachęcają małego czytelnika do wspólnej zabawy w chowanego - ukrywając się przed nim w gąszczu roślin, wśród skał lub w morskich głębinach. Jeżeli nawet nie uda się odnaleźć wszystkich reprezentantów danego gatunku - to zawsze można zajrzeć do znajdujących się na końcu książki podpowiedzi. Jednak prawda jest taka, że już samo szukanie dostarcza dziecku niesamowitej frajdy i rozrywki - nawet jeśli nie zostanie uwieńczone pełnym sukcesem ;)

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Atrakcja numer 4 - to gra w rekordy i garść bardzo ciekawych, przydatnych informacji. Nie wiem, jak Wasze dzieci - ale nasz Bąbel wprost uwielbia wszelkiego rodzaju porównania, zestawienia i klasyfikacje. Szczerze mówiąc,  czasami nie nadążam już z odpowiadaniem na pytania: która góra jest najwyższa - które miejsce na Ziemi najzimniejsze - które zwierzę najszybciej biega - a które jest najbardziej jadowite ;) "Gdzie się chowa śnieżna sowa ?" udziela odpowiedzi na wszystkie te zagadnienia - a także prezentuje nam podstawowe informacje odnośnie ekosystemów i habitatów, systematyki zwierząt oraz wymarłych i zagrożonych gatunków.

Gdzie się chowa śnieżna sowa  - książeczki dla dzieci - Nasza Księgarnia - jak rozwijać w dziecku ciekawość świata ?

Atrakcja numer 5 - to piękne i barwne ilustracje, twarda oprawa, wyjątkowo duży format oraz świetny gatunkowo papier. Ale wszystkie te rzeczy już mnie w sumie nie dziwią - ponieważ od wielu lat cechują książki wydane przez Naszą Księgarnię i sprawiają, że zawsze sięgam po nie chętnie, z namaszczeniem i wielkim sentymentem :) 

Nie pozostaje mi nic innego, jak szczere polecić :) 

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
ilustracje: Brendan Kearney / tekst: Anna Claybourne 
stron: 64 / oprawa : twarda

środa, 24 stycznia 2018

Kwalifikacja na rodziców adopcyjnych - a co, jeśli jej nie dostaniesz?


Po co w ogóle kwalifikacja na rodziców adopcyjnych?

Niektórym osobom - zwłaszcza tym nie mającym bezpośredniej styczności z tematem adopcji dziecka - konieczność otrzymania kwalifikacji na rodziców adopcyjnych wydaje się jakimś absurdalnym, wydumanym  i generalnie kosmicznym wymogiem. 

Nawet w samych kandydatach procedura ta niejednokrotnie rodzi bunt i sprzeciw - bo przecież rodziców biologicznych się w taki sposób nie "wybiera". Nie sprawdza się ich i nie testuje ich rodzicielskich kompetencji, zanim dziecko pojawi się na świecie. W ich przypadku nie zbiera się żadna komisja - i nie ocenia, czy rzeczywiście będą się na rodziców "nadawać" oraz pełnić swoje rodzicielskie funkcje tak, jak należy... 

Trochę to niesprawiedliwe? 
Być może - a jednak bardzo ważne !

Kwalifikacja na rodziców adopcyjnych jest przecież po to, 
żeby zminimalizować ryzyko nieudanych adopcji, zakończonych rozwiązaniem -
oraz zapewnić dziecku jak najlepsze dla niego warunki.

;adopcja dziecka - kwalifikacja na rodziców adopcyjnych - kwalifikacja do adopcji dziecka - procedura adopcyjna - child adoption
foto: pixabay.com

Innej opcji nie ma, nie da się tego w żaden sposób obejść - ponieważ jest to sytuacja specyficzna, obwarowana  licznymi przepisami i formalnymi wymogami. W toku trwającej kilka miesięcy procedury adopcyjnej musicie więc "udowodnić" pracownikom ośrodka cały szereg najróżniejszych rzeczy - i swoim zachowaniem oraz postawą udzielić im odpowiedzi chociażby na następujące, podstawowe pytania:

  • czy kierujecie się właściwą motywacją do adopcji dziecka?
  • czy przepracowaliście żałobę po utracie dziecka biologicznego (która w mniejszym lub większym stopniu występuje niemal zawsze - nawet w sytuacji, gdy tego dziecka fizycznie nigdy nie było) ?
  • czy będziecie w stanie otworzyć się w pełni na adoptowane dziecko - i zaakceptować je wraz z jego historią,  ewentualnymi problemami i deficytami?

Jeżeli po zakończeniu warsztatów adopcyjnych personel ośrodka ma jakiekolwiek wątpliwości odnośnie powyższych kwestii - ma również prawo nie przyznać parze kwalifikacji , odprawić ją z kwitkiem albo odroczyć jej kandydaturę aż do momentu, w którym sytuacja (w jego mniemaniu) ulegnie zmianie.

adopcja dziecka - kwalifikacja na rodziców adopcyjnych - kwalifikacja do adopcji dziecka - procedura adopcyjna - child adoption
foto: pinterest.com

Czy to dobrze? 
Czy decyzja o kwalifikacji na rodziców adopcyjnych zawsze jest trafna?

Z jednej strony - w ośrodkach pracują najczęściej profesjonaliści z wieloletnim doświadczeniem. Potrafią oni na bazie swoich obserwacji, rozmów oraz testów psychologicznych określić, czy dana para jest faktycznie gotowa na adopcję dziecka - czy tylko się jej tak wydaje lub podejmuje taką decyzję z niewłaściwych, w jakiś sposób "wypaczonych" pobudek. Pracownicy zwykle umieją spojrzeć na naszą motywację na chłodno, bez emocji i z odpowiednim dystansem - czego sami często nie robimy, targani wieloma wątpliwościami i skrajnie sprzecznymi uczuciami.

A z drugiej  strony - pracownicy ośrodków adopcyjnych  to przecież też tylko ludzie. Niedoskonali, omylni, popełniający  błędy...Ich  decyzje  nie  zawsze  są najwłaściwsze - o czym  świadczą chociażby:

  • rozwiązane / unieważnione adopcje ;
  • podawane co  jakiś czas  przez  media informacje, że  rodzice  adopcyjni dopuszczali  się wobec  dziecka  nadużyć;
  • sytuacje  zgoła odwrotne : kiedy  w danym  ośrodku  para  nie  otrzymuje  kwalifikacji -  natomiast  w innym  zostaje  przyjęta  z otwartymi  ramionami i okazuje  się naprawdę wspaniałymi , oddanymi i kochającymi rodzicami. 

Przyczyny braku kwalifikacji na rodziców adopcyjnych...

...mogą być bardzo różne - i dotyczyć zarówno niespełnionych przez parę wymogów formalnych, jak i  nieodpowiedniej motywacji do adopcji lub konkretnych cech osobowościowych kandydatów. Ja spotkałam się jedynie  z sytuacjami, w których przyczyny odmowy były naprawdę znaczące, poważne i mogły mieć zasadniczy wpływ na przyszłe życie oraz funkcjonowanie dziecka. 

Przykład 1: Przyszli rodzice chcieli adoptować dziewczynkę tylko po to , by po ich śmierci mogła ona zaopiekować się ich biologicznym, niepełnosprawnym synem. (Ewidentnie wiązało się to z uprzedmiotowieniem dziecka - i właśnie tak zostało potraktowane również przez ośrodek adopcyjny.)

Przykład 2 : Mama-artystka bardzo pragnęła adoptować dziecko równie utalentowane plastycznie, jak ona sama - a dodatkowo fizycznie do niej podobne, o konkretnych zewnętrznych cechach. Miała w głowie tak sprecyzowany obraz dziecka, że nie potrafiła pójść na żadne ustępstwa - a więc ośrodek postanowił dłużej z nią nie negocjować. (Przypominam, że adopcja to nie zakupy w supermarkecie - i nie można traktować dziecka jak gotowego produktu, który zabiera się z półki i wrzuca do swojego koszyka).

Jednak czasami  słyszy  się też o dość kuriozalnych  powodach braku kwalifikacji na rodziców adopcyjnych - jak chociażby zbyt małomówny i niewystarczająco ekspresyjny partner (co przez ośrodek może zostać odczytane jako niechęć do adopcji oraz uleganie presji drugiego małżonka). Inna sprawa - że niekiedy faktycznie tak bywa; a brak aktywności w trakcie warsztatów i niechętne wchodzenie w interakcje w innymi uczestnikami oraz pracownikami ośrodka rzeczywiście może oznaczać jakieś głęboko tajone, zamaskowane opory... 

Generalnie rzecz biorąc - naprawdę nie zazdroszczę pracownikom ośrodków adopcyjnych i absolutnie nie chciałabym znajdować się na ich miejscu oraz decydować o czyimś życiu na podstawie tak wątłych, niejednoznacznych i mylących przesłanek...

adopcja dziecka - kwalifikacja na rodziców adopcyjnych - kwalifikacja do adopcji dziecka - procedura adopcyjna - child adoption
foto: pixabay.com
 
  Ośrodek adopcyjny i kandydaci na rodziców - 
po tych samych, czy przeciwnych stronach barykady ? 

Współpracę z naszym ośrodkiem adopcyjnym wspominam całkiem dobrze - i myślę, że nie mamy sobie nawzajem zbyt wiele do zarzucenia. Wprawdzie nie nazwałabym naszej relacji idealną symbiozą - lecz absolutnie nie był to też klasyczny antagonizm. Nie czuliśmy się zaszczuci, nadmiernie naciskani, w jakikolwiek sposób szykanowani czy dyskryminowani. Prawda jest jednak taka - że wszystko zależy od ludzi, na jakich się trafi: i albo przypadniecie sobie wzajemnie do gustu, albo niekoniecznie...W obu przypadkach jednak warto BYĆ PONADTO - zapomnieć na chwilę o własnych urazach i antypatiach i kierować się, tym co najważniejsze : czyli dobrem dziecka (jakkolwiek patetycznie i enigmatycznie by to nie brzmiało).

Brak kwalifikacji z ośrodka  adopcyjnego - i co dalej?

W takiej sytuacji najprawdopodobniej trudno zachować obiektywizm. Raczej nie unikniemy żalu do personelu, poczucia skrzywdzenia i niesprawiedliwego potraktowania. Na pewno będziemy zadawać sobie pytania : "Dlaczego akurat nam się nie udało? Co jest w nas takiego, że zostaliśmy zdyskwalifikowani - podczas gdy inne pary już wkrótce będą cieszyły się swoim adopcyjnym rodzicielstwem ?"  A może zechcemy zrzucić całą winę na ośrodek - oceniając go jako instytucję niekompetentną , źle funkcjonującą i wadliwą ?

1) Na  początek  - proponuję nie obrażać się i nie  unosić dumą. Raczej  poprosić o uzasadnienie  takiej decyzji  (najlepiej  na  piśmie) - i na  spokojnie  przeanalizować je  oraz  zastanowić się, czy  nie  ma  w nim  ziarenka  prawdy.

2) Spróbować nad  sobą popracować i coś zmienić ; mając  na  uwadze  nie  tyle  siebie  i ośrodek  - ile dziecko, na  które  czekamy. Warto potraktować całą procedurę adopcyjną oraz kwalifikację (lub jej brak) - jako okazję, by wejrzeć w siebie naprawdę głęboko, lepiej siebie poznać i dostrzec rzeczy, których w normalnych warunkach pewnie nigdy byśmy nie zauważyli. Być może faktycznie nie jest to jeszcze dla nas właściwy moment na adopcję dziecka ?

3) Kolejna kwestia - to możliwość odwołania się od niekorzystnej dla nas decyzji. Według słów bocianowego eksperta - można także poprosić o uzupełnienie badań psychologicznych lub przeprowadzenie ich przez innego psychologa . A jednocześnie trzeba pamiętać o tym, że:

  • na brak kwalifikacji do adopcji zwykle składa się wiele różnych czynników i całościowy, kompleksowy obraz konkretnej pary - a nie jakaś jedna, wyrwana z kontekstu kwestia;
  • wedle częstych opinii odrzuconych par możliwość taka istnieje tylko w teorii i na papierze - a w rzeczywistości jest tak zwaną "martwą literą".

4) Jeżeli podjęte przez nas kroki nie przyniosą efektu, a my po  głębszych przemyśleniach stanowczo uznamy, że postanowienie  o braku  kwalifikacji  na  rodziców adopcyjnych  jest  w naszym przypadku bezpodstawne  i krzywdzące - warto poszukać alternatywnego  ośrodka, który  być może będzie miał wobec  nas  zupełnie  inne  podejście  oraz  odmienne plany. Być może to  właśnie w nim  odnajdziemy swoje  wyczekane dziecko? Tego  życzę wszystkim  Kandydatom !

adopcja dziecka - kwalifikacja na rodziców adopcyjnych - kwalifikacja do adopcji dziecka - procedura adopcyjna - child adoption
foto: pixabay.com

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Freelance czy etat ? - rozważania na rozdrożu.


Freelance czy etat ? - oto jest pytanie ! 
Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Z tego, co obserwuję - są to jedne z najczęstszych pytań, zadawanych sobie przez  moje zaprzyjaźnione mamy na urlopie macierzyńskim czy wychowawczym. Z jednej strony - chciałybyśmy rozwijać się, spełniać zawodowo, realizować własne kobiece potrzeby i marzenia. Z drugiej natomiast - chcemy też jak najwięcej czasu spędzać z dziećmi i towarzyszyć im na co dzień , by nie umknęły nam najważniejsze momenty z ich życia. Jaką opcję wybrać ? Co będzie najkorzystniejsze dla nas i dla naszej rodziny? To cholernie trudna i złożona decyzja - której w moim odczuciu towarzyszy wieczne EMOCJONALNE ROZDARCIE...
Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Zalety pracy na freelansie .  

1. Sama organizujesz sobie czas pracy. Pracujesz tyle godzin dziennie, ile potrzebujesz. Tak naprawdę nieważne, czy będziesz rozkładać sobie zadania na standardowych osiem - czy uporasz się z nimi w ciągu zaledwie dwóch. W pracy na freelansie liczy się przede wszystkim efekt - a więc zrealizowane zlecenie, napisany tekst, ogarnięty content.  Jeśli wyrobisz się z czymś wyjątkowo szybko - możesz przeznaczyć resztę czasu na to, co sama uznasz za słuszne.  Raczej nie doświadczysz tu sytuacji takiej, jak w pracy etatowej - czyli sztucznego pozorowania różnych zajęć i czynności przed szefem, choć wszystko jest już dawno zrobione i sfinalizowane. Sama jesteś dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem - i nikt nie patrzy Ci w trakcie pracy na ręce !

2. Możesz wykonywać pracę niemal w każdych warunkach. Równie dobrze możesz realizować swoje zlecenia w domu, wcale nie wychodząc z łóżka - jak i w kawiarni na mieście albo na egzotycznej plaży ;) W gruncie rzeczy potrzebujesz tylko komputera oraz internetowego łącza - ponieważ z potencjalnymi zleceniodawcami kontaktujesz się z reguły online; za pośrednictwem maila, komunikatorów lub telefonicznie. Freelance nie koliduje więc chociażby z Twoimi planami podróżniczymi - ponieważ możesz pracować w ten sposób praktycznie z każdego zakątka świata.

3. Praca jest jednocześnie Twoją pasją. Absolutnie nie twierdzę, że praca na etacie wyklucza pasję oraz powołanie! Jednak prawda jest taka, że jako etatowiec najczęściej realizujesz cudze polecenia i cudze wizje - które nie zawsze pozostają w zgodzie z Twoją własną koncepcją i przekonaniami. Jako freelancer wybierasz natomiast to, co naprawdę Cię kręci - i przeprowadzasz działania według własnego pomysłu, jedynie konsultując go z klientami. Poszerzasz swoje horyzonty i rozwijasz kreatywność. Jesteś bardziej twórcza , niż odtwórcza.

4.  Spędzasz więcej czasu w domu, z rodziną. Możesz cały dzień budować z dzieckiem wieżę z klocków albo spacerować z mężem po górach - a dopiero wieczorem przysiąść nad zleceniem, choćby kosztem zarwanej nocy. Najważniejsze, że sama o tym decydujesz - i sama określasz, co jest dla Ciebie priorytetem w danym momencie. Twój czas pracy jest bardziej elastyczny i nienormowany.

5.  Nie masz bezpośredniego kontaktu z ludźmi.  Jeśli lubicie spotykać się z ludźmi, rozmawiać z nimi i mieć kontakt face to face - będzie to dla Was raczej wada, niż zaleta. W przypadku mojej osoby - a więc aspołecznej, introwertycznej outsiderki - jest to rozwiązanie wręcz idealne i wymarzone. Obecność współpracowników z reguły mnie rozprasza i stresuje, wprowadza w stan irytacji i konsternacji. Zdecydowanie wolę rozgrywki "jeden na jeden" - a więc ja kontra moje zlecenie.

6. Nie musisz przestrzegać konkretnego dress-code'u. Zdawać by się mogło, że to sprawa dość poboczna i mało istotna - a jednak dla mnie ma ona ogromne znaczenie. Kiedy jeszcze pracowałam w biurze, w dość zamierzchłych czasach - to właśnie dress code był dla mnie jedną z głównych przyczyn największej męki i udręki. Jako freelancer możesz pracować również dobrze w szlafroku i  swojej ulubionej piżamie - jak i w aksamitnej sukience ;) Nic Cię nie ogranicza!

7. Masz większą motywację. Dlaczego ? Ponieważ wiesz, że Twój rozwój i wyniki zależą tylko od Ciebie ! Nikt inny Cię nie wyręczy - odpowiedzialności za swoje błędy i niepowodzenia również nie możesz zrzucić na kogoś innego. Jeśli coś spieprzysz - pretensje kierujesz tylko pod własnym adresem. Jeśli odniesiesz sukces - zawdzięczasz go tylko sobie, a satysfakcja jest ogromna !

Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Wady pracy na freelansie. 

1. Przychody nie zawsze są regularne. Zdarzają się miesiące, kiedy zleceń jest multum - i sama nie wiesz, w co masz ręce włożyć. Ale zdarzają się też takie, kiedy telefon głucho milczy, a skrzynka mailowa jest zupełnie pusta - podobnie zresztą jak stan Twojego bankowego konta...

2. Istnieje całe mnóstwo "rozpraszaczy".  Realizujesz dane zlecenie - i nagle przypominasz sobie, że przecież trzeba zrobić pranie. Po drodze ogarniasz jeszcze obiad, mycie podłóg i sprzątanie dziecięcych zabawek - a kiedy po tym wszystkim spoglądasz na zegarek okazuje się, że wyczerpałaś już cały limit czasu, jaki przeznaczyłaś sobie tego dnia na robotę ;)

3. Nie wszyscy traktują pracę na freelansie poważnie. Niejednokrotnie słyszałam już opinie : " A co to właściwie za praca? Przecież jeśli nie wychodzisz z domu - to tak naprawdę wcale nie pracujesz!" Takie błędne myślenie pewnie jeszcze przez długi czas będzie się za pracą freelancera ciągnęło niczym niezbyt przyjemny smrodek - ponieważ dla wielu ludzi nadal praca musi wiązać się właśnie z tym "wyjściem w teren", pomachaniem łopatą albo odbębnionymi godzinami w korpo.

4. Czasami praca na freelansie bywa bardziej absorbująca i zajmuje więcej godzin, niż praca etatowca. Jest to punkt, który nieco koliduje z tymi opisanymi przeze mnie w pierwszej części artykułu (czyli więcej czasu dla siebie i dla rodziny) - ale niekiedy faktycznie tak bywa. Wszystko zależy tak naprawdę od konkretnego zlecenia - bo zdarzają się też takie, które dosłownie spędzają człowiekowi sen z powiek i ciągle jest coś z nimi nie tak, jak trzeba.

5. Jeśli sama się nie zmotywujesz - nikt inny nie zrobi tego za Ciebie ! To fakt. W pracy freelancera nie ma szefa , który poklepie Cię po plecach i powie, że dobrze się spisałaś. Nie ma też ekipy, która da Ci potężnego motywacyjnego kopniaka - i skłoni do tego, żebyś wreszcie porządnie przysiadła nad jakąś zaniedbaną i nie do końca zrealizowaną kwestią.

Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?

Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?
 
Freelance czy etat ? - Wady i zalety pracy freelancera. - Jak pogodzić macierzyństwo z karierą?
 
Zjeść ciastko - i mieć ciastko ? 

Widać wyraźnie, że każdy rodzaj pracy ma zarówno swoje wady, jak i zalety. Moim zdaniem nie da się zjeść przysłowiowego ciastka - i jednocześnie je mieć. Każda podjęta decyzja zawodowa  będzie wiązała się zawsze z mniejszymi lub większymi rozczarowaniami, wyrzeczeniami i zawiedzionymi nadziejami. Jeśli nie jest się Billem Gatesem albo Markiem Zuckerbergiem - można jedynie zachować dla siebie jakieś okruszki i cieszyć się nimi, jakby były najlepszym wiedeńskim tortem na świecie ;) 

 ***

Stylizacja :
kozaki - Deichmann (naszyte aplikacje - diy)
aksamitna sukienka - Dresslily
 futrzana kamizelka  - Allegro
 zegarek i biżuteria - Allegro
torebka - Dresslily

piątek, 19 stycznia 2018

Domowy wulkan z octu i sody + 9 zabaw dla dzieci z dinozaurami w tle.

Postanowiłam sobie, że co jakiś czas będę pokazywała na blogu różne kreatywne domowe eksperymenty, które można przygotować i przeprowadzić z dzieckiem w ciągu zaledwie kilku minut. Ponieważ ostatnio panuje w naszym domu istny szał dinozaurów, wulkanów oraz prehistorii - zaczynamy od bardzo popularnej erupcji wulkanicznej, uzyskanej dzięki połączeniu octu i sody oczyszczonej. 

1. Domowy wulkan z octu i sody.

Sam stożek wulkaniczny uformowaliśmy z mieszanki soli, wody, kaszy manny i kleiku ryżowego. Równie dobrze można wykorzystać tutaj przepis na tradycyjną masę solną - ale akurat skończyła się nam mąka, więc wymyśliliśmy sobie na poczekaniu alternatywną recepturę ;) 

domowy eksperyment - wulkan z octu i sody 
 
domowy eksperyment - wulkan z octu i sody

Na środku dużego talerza ustawiliśmy szklany słoik - a następnie okleiliśmy go z każdej strony przygotowaną masą, nadając jej odpowiedni kształt. Całość pozostawiliśmy na godzinkę, że trochę stwardniała - a potem Bąbel pomalował wulkan i jego podstawę brązową plakatówką.

domowy eksperyment - wulkan z octu i sody

domowy eksperyment - wulkan z octu i sody

Do środka wulkanu wsypaliśmy dwie łyżki sody oczyszczonej i dodaliśmy do niej odrobinę czerwonego barwnika spożywczego - żeby uzyskana piana miała intensywny kolor i faktycznie przypominała swoim wyglądem lawę.

domowy eksperyment - wulkan z octu i sody

domowy eksperyment - wulkan z octu i sody

Ostatnim krokiem jest energiczne zalanie wnętrza wulkanu octem - i wspólna obserwacja, jak nasza lawa zaczyna buzować, pienić się i unosić się ku górze. Jeszcze intensywniejszy efekt uzyskamy, jeśli ocet zmieszamy z sokiem z cytryny - natomiast zamiast sody równie dobrze można użyć proszku do pieczenia. 

domowy eksperyment - wulkan z octu i sody


W co jeszcze można pobawić się , wykorzystując dinozaury ? 

2. Dinozaurowy teatrzyk cieni. 

Tutaj sprawa jest banalnie prosta. Wystarczy gładka jasna ściana albo ewentualnie zawieszone na niej prześcieradło - oraz jakieś źródło światła , ustawione bezpośrednio naprzeciwko niej. Moim zdaniem najfajniejsza będzie lampka posiadająca różne, zmieniające się kolory oświetlenia - bo wtedy ściana mieni się efektownie wszystkimi kolorami tęczy, a nasze dinozaury mogą występować na wielu różnych tłach :)

dinozaurowy teatrzyk cieni - zabawa z dzieckiem

3. Dinozaury zaklęte w lodzie.

A co by było, gdyby jakieś dinozaury przetrwały aż do dnia dzisiejszego - zahibernowane i uwięzione w lodowych blokach ? Z całą pewnością jakiś mały odkrywca bardzo chciałby je z tych bloków uwolnić - używając do tego młotka, śrubokręta czy innych narzędzi swojego taty ;)  

dinozaury zaklęte w lodzie - zabawa z dzieckiem

dinozaury zaklęte w lodzie - zabawa z dzieckiem

Dzień wcześniej napełniamy wodą foliowe woreczki, wkładamy do nich niewielkie gumowe dinozaury - i zostawiamy w zamrażarce na noc, aż skostnieją. Po ich wyciągnięciu wyraźnie widać w środku zarys prehistorycznych gadów - a więc nie pozostaje nam nic innego, jak tylko brać się do roboty, odłupując lód po małym kawałku. Po skupionej minie Bąbla widać, że taka zabawa uczy koncentracji, cierpliwości oraz wykonywania precyzyjnych ruchów. 

dinozaury zaklęte w lodzie - zabawa z dzieckiem

dinozaury zaklęte w lodzie - zabawa z dzieckiem

4. Balonozaury - dinozaury z balonów.

Kolejna łatwa - i nie wymagająca wielkich umiejętności - zabawa.  Nadmuchujemy kolorowe baloniki - a następnie doklejamy do nich najróżniejsze elementy, kreując własne i jedyne w swoim  rodzaju dinozaury. Mogą być zbliżone do oryginałów - albo zupełnie inne i nie przystające do żadnego konkretnego gatunku. W końcu nawet naukowcy nie wiedzą w stu procentach, jak faktycznie wyglądały  - więc można tutaj popuścić wodze fantazji ;)

balonozaury - dinozaury z balonów- zabawa z dzieckiem - diy dla dzieci

balonozaury - dinozaury z balonów- zabawa z dzieckiem - diy dla dzieci

balonozaury - dinozaury z balonów- zabawa z dzieckiem - diy dla dzieci

 5. Kości dinozaura i domowe wykopaliska.

Tutaj wystarczy nam masa solna i opakowanie piasku kinetycznego - lub też zwykłego, przyniesionego z przydomowej piaskownicy.  Z masy solnej (sól, mąka, woda + opcjonalnie klej uniwersalny , żeby była bardziej gładka i nie pękała ) formujemy kości i zęby dinozaura - a następnie wypiekamy je w piekarniku rozgrzanym do temperatury 120 stopni przez około 3 godziny.
 
kości dinozaura z masy solnej - domowe wykopaliska - zabawa z dzieckiem - zabawa w paleontologów

Jeśli mamy czas , cierpliwość i odrobinę talentu - możemy pokusić się również o wykonanie czaszki i całego szkieletu - a następnie złożenie go w jedną spójną całość (można skorzystać chociażby  z gotowych szablonów oraz instrukcji znajdujących się TUTAJ i TUTAJ. ) Potem wystarczy ukryć kości przed dzieckiem, przysypać je warstwą piasku - a następnie całą rodziną poszukiwać śladów dawnego życia  i wcielić się w rolę ekipy słynnych paleontologów ;)

kości dinozaura z masy solnej - domowe wykopaliska - zabawa z dzieckiem - zabawa w paleontologów

6. Musujące jaja dinozaura DIY. 

To w zasadzie nieco inna wersja prezentowanego wcześniej wulkanu.  Jaja dinozaurów stworzymy, mieszając ze sobą kwasek cytrynowy, sodę oczyszczoną i odrobinę oleju kokosowego. Powstałą w ten sposób masę dzielimy na kilka w miarę  równych części - a potem do każdej z nich dodajemy inny barwnik spożywczy albo odrobinę farby plakatowej.

musujące jaja dinozaura diy - zabawa z dzieckiem - domowe eksperymenty

Z każdego koloru formujemy osobne jajo - a następnie wrzucamy je do wody i obserwujemy, jak zaczyna buzować, syczeć, rozpuszczać się i wytwarzać kolorową pianę. Trzeba pamiętać, żeby masa nie była zbyt mokra - ponieważ zacznie puszczać bąbelki i pęcznieć już na etapie jej mieszania. Warto zwrócić też uwagę na temperaturę wody - ponieważ im cieplejsza, tym bardziej spektakularny efekt uzyskamy. 

musujące jaja dinozaura diy - zabawa z dzieckiem - domowe eksperymenty

musujące jaja dinozaura diy - zabawa z dzieckiem - domowe eksperymenty

musujące jaja dinozaura diy - zabawa z dzieckiem - domowe eksperymenty

W każdym jajku ukrywamy oczywiście niespodziankę dla dziecka - 
niewielką figurkę dinozaura, który "wykluwa się" w trakcie takiej musującej kąpieli.

musujące jaja dinozaura diy - zabawa z dzieckiem - domowe eksperymenty

7. Wspólne pieczenie - dinozaurowa przekąska.

Ciasteczka z odciskami dinozaurowych łap to tylko jeden z wielu przykładów tego, co możemy wspólnie  z dzieckiem upichcić. Równie dobrze mogą to być przekąski w kształcie pazurów, gałek ocznych czy też nuggetsy z kurczaka, imitujące małe dinozaury.  Taka efektowna przekąska na pewno będzie ciekawym urozmaiceniem codziennego dziecięcego menu ;)

ciasteczka dinozaury - dziecko w kuchni
foto: pinterest.com

8. Dinozaury - pacynki. 

Jak widać, pacynki można zrobić niemal ze wszystkiego : z włóczki, filcu, papieru czy nawet zwyczajniej gumowej rękawicy. Wystarczy odrobina kreatywności i inwencji twórczej - i już nasze dinozaury wracają do żywych, nie robiąc sobie zupełnie nic z własnej zagłady ;) Dzięki pacynkom dziecko uczy się wcielać w różne role, odgrywać scenki , prowadzić dialogi i kreować własne, wymyślone historie.

dinozaury - pacynki diy - pacynki- zabawa z dzieckiem
foto: pinterest.com
9. Dinozaurowe przebieranki .

To opcja w sam raz na karnawał , bal przebierańców w przedszkolu oraz dziecięce urodzinowe przyjęcia. Łapy dinozaura wykonamy bardzo prosto z papieru, pudełek po butach lub opakowań po chusteczkach higienicznych.

strój dinozaura - przebranie dinozaura - karnawał - zabawa z dzieckiem
foto: pinterest.com

Możemy tez uszyć filcowy dinozaurowy ogon, zrobić dowolną karnawałową maskę z papierowego jednorazowego talerzyka - albo zafundować dziecku dinozaurowy total look , wykorzystując stare kartony.

strój dinozaura - przebranie dinozaura - karnawał
foto: pinterest.com
 10. Ruchome dinozaury kłapiące paszczą. 

Poniżej zostawiam Wam szablon, który można wydrukować i zalaminować - a TUTAJ znajdziecie gotowy efekt, uzyskany przy pomocy zwykłej klamerki do bielizny :)


Udanej i kreatywnej zabawy ! :)