Strony

piątek, 2 marca 2018

List do mamy biologicznej naszego synka.


 Jedno z najczęściej spotykanych "zadań domowych" 
podczas warsztatów w ośrodku adopcyjnym:

"Napisz list do rodziców biologicznych 
swojego adoptowanego dziecka." 

"Po co to komu" - spytacie ?
Ja widzę w tym pewien głęboki sens... 

Taki list (nawet jeśli pisany tylko na potrzeby warsztatów,  do szuflady - i nigdy nie trafi do faktycznego adresata) każe nam pamiętać o tym, że biologiczni rodzice naprawdę istnieją. Nie są jakimiś wyimaginowanymi postaciami z pogranicza science fiction - tylko realnymi ludźmi, którzy żyją niekiedy w bardzo bliskiej odległości od nas. Zauważyłam ostatnio, że wielu rodziców adopcyjnych ma tendencję do wypierania tego faktu i zakłamywania rzeczywistości w mniejszym lub większym stopniu. No sorry, tego w żaden sposób nie da się przeskoczyć - adoptując dziecko nie będziemy jego jedynymi rodzicami i powinno być to dla nas oczywiste.

list do matki biologicznej - adopcja dziecka - procedura adopcyjna - warsztaty w ośrodku adopcyjnym - zrzeczenie się praw rodzicielskich - oddanie dziecka do adopcji
www.pixabay.com

Droga Mamo Biologiczna naszego synka,

Wiem, że masz bardzo  ładne imię - a jeśli urodę odziedziczył po  Tobie, to  jesteś też zapewne  piękną kobietą. Nie  znamy  się i nigdy  nie  spotkałyśmy się osobiście - a jednak łączy  nas  tak wiele...

Ten  mały  człowiek - miarowo  oddychający obok mnie, zwinięty w pozycji  embrionalnej  w swoim  łóżeczku - jeszcze  całkiem  niedawno w takiej samej  pozycji mieszkał pod  Twoim  sercem ( choć w tamtym  momencie nawet nie  wiedziałam o jego  istnieniu).

Piszę do  Ciebie, bo  chciałam  Ci  o nim  opowiedzieć. Jest  doskonały - rezolutny, mądry i śliczny  jak  z obrazka. Myślę sobie, że w pewnej mierze to  również  Twoja  zasługa - choć wielu  ludzi  usiłowało przekonywać mnie o tych  "złych  genach", po  których  ponoć niczego  pozytywnego  nie  można  b
yło się spodziewać. Jest  też temperamentny , niesamowicie uparty i wie, czego  chce - ale  zdaje  się, że  w tym  dzisiejszym zwariowanym  świecie  to  raczej  zaleta, niż wada.

Lubi  jeździć na rowerze i pomagać w kuchni. Uwielbia  mydlane  bańki, wesołe  miasteczka  i wycieczki  w góry. Kiedy  śpiewa - to  na  całe  gardło. Kiedy  tańczy  - to  kompletnie  się w tym  zatraca. Fascynuje  się wulkanami  i dinozaurami  - których  kolekcja  rozrosła się już do takich  rozmiarów, że z powodzeniem  moglibyśmy  obdzielić nimi  całą przedszkolną grupę. Jest  też niesamowicie ciekawy  świata  i bardzo wrażliwy - pochyla  się z wielką troską nad  losem  każdego  człowieka, zwierzątka czy polnego  kwiatka.

Piszę do  Ciebie  - bo  chcę Ci  podziękować. Dałaś mi  coś najważniejszego, co  w życiu  mam. Urodziłaś - a potem  podjęłaś decyzję, która  musiała kosztować Cię cenę, jakiej  nie  da  się do  niczego  porównać i w żaden  sposób przeliczyć.

Tak  bardzo  Ci  współczuję - bo  niejedna  osoba  pewnie  Cię za to potępiła, przeklęła  i zmieszała  z błotem. Taki już mamy  w Polsce  mentalny klimat - że  niektórzy  traktują kobietę oddającą dziecko  do  adopcji niemal na  równi z tą, która  utopiła je w beczce albo pozbyła  się na  śmietniku...

Ale  wiesz co? We  mnie  nie  ma  na  to  zgody! Ja  nie  oceniam  Twoich motywów  i powodów - i nigdy  nie  powiem  o Tobie  nawet  jednego  złego  słowa. Dla  mnie  to, co  zrobiłaś - to  był w Twojej  trudnej sytuacji akt  miłości i wielkiej  odwagi. Miłości  - ponieważ chciałaś dla  dziecka  jak  najlepiej. Odwagi  - ponieważ będziesz  musiała  żyć z tą decyzją do  końca  swoich  dni.

Piszę do  Ciebie  - bo  próbuję wyobrazić sobie, co  wtedy  czułaś. Co  może  czuć kobieta, która  patrzy  na  swoje  dziecko jednocześnie  pierwszy  i ostatni  raz  -  mając świadomość, że może  nie  zobaczyć go już nigdy więcej  albo  spotkać się z nim dopiero  jako  z dorosłym, w pełni  ukształtowanym  człowiekiem? Nie  wiem...Nie  potrafię tego  ogarnąć...Jest  mi  niezmiernie przykro, że znalazłaś się w takim  punkcie  swojego  życia...

Piszę do Ciebie - jednocześnie  żałując , że Ty  nie  napisałaś podobnego  listu. Mogłaś nakreślić chociaż kilka  zdań, nawet  na  wystrzępionym  kawałku  kartki  albo na papierowej serwetce. Za  jakiś czas  przeczytałabym  mu  Twoje  słowa  - i miałby przynajmniej jeden namacalny  dowód  na  Twoje  istnienie. Musisz jednak wiedzieć, że często opowiadam
mu  o Tobie - i o tym, że obie  go  bardzo kochamy : ja  w bliskości, obecności  i na  co  dzień - a Ty  w myślach, tęsknocie i oddaleniu...

list do matki biologicznej - adopcja dziecka - procedura adopcyjna - warsztaty w ośrodku adopcyjnym - zrzeczenie się praw rodzicielskich - oddanie dziecka do adopcji
www.pixabay.com

***
Nie  oceniajmy pochopnie  kobiet, które  oddają dziecko  do  adopcji  lub  zostawiają je w oknie  życia... Najpierw znajdźmy się w ich sytuacji, przejdźmy ich drogę - i przeżyjmy to, co one przeżyły. Pomijając przypadki ewidentnego znęcania się nad dzieckiem, zaniedbywania swoich rodzicielskich obowiązków i tego, co określamy powszechnie mianem szeroko pojętej "patologii" - nic  nie  jest  tylko  czarne  lub tylko białe...Gdzieś pomiędzy  istnieje  jeszcze całe  mnóstwo  odcieni  szarości - dlatego bardzo zgadzam się ze zdaniem pracowników naszego ośrodka adopcyjnego , że szacunek do rodziców biologicznych naszego dziecka to również szacunek dla niego i jego historii. 

Potępienie i ostracyzm społeczny nikomu w niczym nie pomogą - ani matkom, ani tym bardziej dzieciom. Mogą spowodować jedynie tyle, że kobiety faktycznie w obawie przed linczem będą wolały anonimowo pozbyć się dziecka w najgorszy z możliwych sposobów - niż osobiście zrzec się praw rodzicielskich przed sądem, zgodnie z obowiązującą literą prawa...

*** 

Szerzej kwestia zrzeczenia się praw rodzicielskich oraz przekazania dziecka do adopcji 
poruszona została w TYM REPORTAŻU [KLIK] -
więc koniecznie zajrzyjcie, jeśli tematyka adopcyjna jest Wam szczególnie bliska.

51 komentarzy:

  1. Pięknie napisane. No mamy prawa nikogo oceniać i potępić kiedy nie znamy histori drugiego cZłowieka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśmy też napisali takie listy. Początkowo wydawało mi się to takie dziwne i bardzo trudne. Co można napisać do zupełnie obcej kobiety, wtedy jeszcze nierealnej - odległej. Teraz jak wracam do tych zapisków bez problemu mogłabym wysłać nasze listy do rodzicielki naszej córeczki.

      Usuń
  3. Mądre. Nie oceniajmy w ogóle, nie jesteśmy w stanie stanąć na miejscu drugiej osoby, w danej sytuacji.
    Zapraszam na mojego nowo otwartego bloga https://anty-chemiczni.blogspot.com/ Może spodoba Ci się treść, którą jest naturalne życie, zdrowe jedzenie, niekonwencjonalne leczenie itp.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulację za odwagę głośnego apelu o zrozumienie dla tych kobiet, za podjętą decyzję oraz za szerzenie swych pozytywnych doświadczeń. Tak mało się w Polsce mówi, o tak ważnej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny tekst :) Wiadomo, że mamą jest dla nas zawsze osoba, która była nas kochała i dała nam swoją obecność, jednak tak jak piszesz - nie można odbierać dziecku możliwości spotkania z biologicznymi rodzicami, ani tym bardziej pochopnie oceniać decyzji o oddaniu dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurcze, niespodziewając się tego, uroniłam łezkę. Piękne słowa. Zawsze zastanawiałam się czy adoptujac dziecko można je pokochac jak własne. Po Twoim liście, jestem pewna, że można. Brawo dla Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny list.
    Gdybym miał coś co przekazania osobie, która sama zrzekła się swoich praw do dziecka bo kierowała się jego dobrem. A nawet choćby tylko dlatego, że sama nie czuła się na siłach do roli rodzica to... Może też zdobyłbym się na taki list. Może chciałbym podziękować.

    Ale osobie, której dziecko odebrano z "użyciem przymusu" by je ratować przed przemocą. Osobie, która latami zwodziła system przedłużając pobyt dziecka w DD nie jestem w stanie nic przekazać. Wiem, że była i tyle... Reszta jest milczeniem i tym co między człowiekiem a Bogiem.

    Pozdr
    M

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze się zastanawiałam, jak to jest mieć dziecko adoptowane. teraz już wiem, ze nie rożni się niczym od tego, które urodzi się samemu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny, emocjonalny, wzruszający list. Nie oceniajmy, różne są sytuacje. Mało się tym mówi, za to często potępia takie kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  10. Karolina się dziś i nie wiem co napisać. To jest po prostu piękne. Cudownie, że Twój synek ma tak wspaniała mamę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Poruszyłaś mnie,pięknie napisane kochana <2

    OdpowiedzUsuń
  12. Wzruszyłam się i to bardzo. Moja ciocia, z którą jestem naprawdę bardzo blisko adoptowała małego chłopca ponad 20 lat temu. Miała już córkę, ale nie mogła zajść w kolejną ciążę. Zdecydowali się z mężem na adopcję i ten mały chłopiec stał się ich synkiem, ich oczkiem w głowie. Niestety zatajone zostały przed nią różne kwestie dotyczące biologicznych rodziców dziecka. Za co dyrektor placówki stracił stanowisko. Poszperała, poszukała na własną rękę i wiele się dowiedziała. Choroba alkoholowa, padaczka, wiele innych, ciężkich zaburzeń ... chłopiec (a raczej już dwudziestokilkulatek) ma Zespół Aspergera. Niestety swoją adopcyjną mamę uważa za zero. Ciężka sytuacja tam panuje, jednak nadal jest oczkiem w głowie dla nich.
    Wiem jedno, matka adopcyjna potrafi kochać jak matka biologiczna.
    A Ty jesteś tego najlepszym przykładem :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Pięknie napisane, ale i bardzo trudny temat.
    Moja siostra cioteczna, adoptując córeczkę i synka - rodzenstwo 1,5 i 3 latka, znała doskonale historię tych dzieci. Zapewne każdy rodzic adopcyjny zna taką historię swojego dziecka. Nie ma pewnie innej opcji. I pewnie nie każdy z tych rodziców mógłby tak ładnie do biologicznych napisać mimo wszystko.
    O dzieci mojej siostry ich biologiczna matka dostała szansę aby zawalczyć i wyrwać je z piekła patologicznej rodziny jaką tworzyła ze swym mężem i pełnoletnimi już dziećmi.. nie skorzystała z niej, a może nie potrafiła, a może była zbyt słaba, a może nie chciała, a może była niezaradna życiowo, a może nie umiała unieść tego, a może była zbyt słaba, a może nie wierzyła w siebie, a może się bała, a może nie ufała sobie, a może chciała ich dobra, a może go nie chciała... tego nigdy się nie dowiemy.Ktoś jednak dał jej tą szansę, czyli widział w niej nadzieję na lepsze jutro dla tych dzieci, na wyrwanie się wspólne z piekła. Postawiono pewne warunki, dla jej i dzieci dobra. Z czasem zrezygnowała z tej walki z jakiegoś powodu, tylko jej znanego. Być może tak było Jej wygodniej, a być może zrobiła to dla ich dobra? Zaczęła wycofywać się z ich życia, aż w końcu zniknęła i podpisała dokumenty, że się ich zrzeka.. dla mnie niewyobrażalna sytuacja, ale równocześnie żal mi jej, tak po prostu po ludzku. Odbieram jej uczucia przez pryzmat swoich, być może błędnie. Bardzo szkoda było mi tych dzieciaczków, które na tą mamę bądź co bądź czekały w DD, które zanim do DD trafiły, przeszły swoje piekło we własnym domu rodzinnym, równocześnie szkoda było mi też tej biologicznej matki, która musiała się z tym zmierzyć i podjąć tak trudną decyzję. Nie potrafiła się uwolnić od patologicznego męża, nie potrafiła zawalczyć o lepsze jutro dla siebie wspólnie z dziećmi, a moze zawiódł tez system, może, może.. gdybać można. Stało się. Ciężka sytuacja. Nie oceniam Jej, miała swoje powody, my tylko widzimy to z boku, nie wiemy co nią kierowało, być może nic nadzwyczajnego, a być może wielkie intencje..
    Ale czy moja siostra potrafiłaby taki list do niej napisać? nie wiem, myślę, że zbyt dużo złego się wydarzyło do tego momentu, zanim ona nie adoptowała tych dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak, to prawda - musimy pamiętać, że nasze dzieci mają biologicznych rodziców. Zazwyczaj myślę o tym racjonalnie, rozumiem wszystko, nie boje się, żyję. Od momentu kiedy znalazłam profil mb mojej Hani nie umiem już tak pozytywnie myśleć o niej. Patrzę na nią, na jej dwójkę dzieci - młodszy urodzony rok temu - jak ich przytula, troszczy się o nich, zdjęcia z wyjazdów, ze spacerów, urodzin, jak pisze jak ich kocha... Patrzę i coś we mnie pęka. Dlaczego właśnie Hania? Dlaczego??? Czasami, kiedy o tym myślę, aż mi dech zapiera, boli mnie każdy kawałek ciała, rozpadam się. Tak bardzo chciałabym, abym mogła urodzić nasza Hanię. Wiem, że dużo zależy od nas choć nie na wszystko mamy wpływ. Tak bardzo chciałabym aby umiała wybaczyć swojej matce, aby umiała żyć, kochać, cieszyć się. Aby na dnie serca nie miała rany, która będzie jej towarzyszyć przez całe życie, sączyć się...
    Matko mojego dziecka dziękuję za to, że miałaś odwagę, że przyszłaś do sądu i zrzekłaś się praw, że dałaś Hani szansę. Takie moje rozdwojenie jaźni.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, to prawda musimy pamiętać, że nasze dzieci mają rodziców biologicznych. Zazwyczaj myślę o tym racjonalnie, bez zbędnych emocji, po prostu żyję. Ale od kiedy znalazłam profil na fb mb Hani, już nie umiem tak zupełnie pozytywnie myśleć o niej. Kiedy patrzę na zdjęcia, gdzie ona przytula swoje dzieci - młodszy ma ponad rok - z wakacji, ze spacerów, z urodzin, kiedy piszę jak ich kocha...Coś we mnie pęka, boli mnie każda cząstka, tracę oddech. Dlaczego Hania????Dlaczego???? Wtedy tak bardzo żałuję, że to nie ja urodziłam naszą Hanię. Wiem, że dużo zależy od nas, choć nie na wszystko mamy wpływ. Tak bardzo chciałabym aby była szczęśliwa, aby umiała wybaczyć swojej matce, cieszyć się życiem. Dałabym wszystko, aby jej serce było wolne od rany, która może towarzyszyć jej przez całe życie, sączyć się..
    Dziękuję ci matko biologiczna naszego dziecka, że miałaś odwagę, że przyszłaś do sądu dopełnić formalności, że było to dla ciebie ważne.
    Takie moje rozdwojenie jaźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyśka, ale to tylko zdjęcia. Nie wiesz tak naprawdę, co ona myśli i czuje. Ściskam Cię mocno! :*

      Usuń
    2. Masz rację. Ja to wszystko wiem, ja Jej w żaden sposób nie potępiam, nawet nie mam do tego prawa. Wiem też co Ją skłoniło (zmusiło) do tego, aby oddać Hanię do adopcji. Choć jak widzę, że młodsze dziecko, które urodziło się 4 lata po Hani i z nią zostało boję się, że Hania tego nie zrozumie...Ale tak jak napisałam, czasem mam "pretensje" i to nie koniecznie do mb, tak w ogóle "dlaczego?" - pytanie retoryczne matki.
      Również ściskam;-)

      Usuń
  16. Czytając ten post przeszły mnie jakieś dreszcze - bardzo pięknie i wzruszająco to ujęłaś.
    Zgadzam się, że nie możemy pochopnie oceniać ludzi. Czasami takie osoby wybierają ,,lepsze" wyjście i tym oto sposobem próbują zapewnić dziecku jakąś przyszłość. Zapominamy o tym w codziennym biegu, ale czasami warto jest pomyśleć.

    Gorąco pozdrawiam, Alternatywnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pieknie ujelas ten temat ze spora empatia. Piekny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  18. Niesamowicie wzruszający list. Aż mi się łezka zakręciła... Jesteś bardzo mądrą, ciepłą i odważną osobą.

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękny, wzruszający list...bardzo mądre słowa, nikt nie ma prawa oceniać drugiej osoby, a oddanie dziecka do adopcji to niezwykle odważny czyn.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo wzruszające, aż brak mi słów!

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo wzruszający list ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jesteś cholernie dobrą mamą i człowiekiem o pięknej, czystej duszy. Mówił Ci to ktoś kiedyś? Twój synek ma niesamowite szczęście ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której oddaję swoje dziecko. Ale mam pracę, ciepłe mieszkanie, męża a jeden z synków to nawet był planowany :) Masz rację - nie można oceniać. A czytając list strasznie się zryczałam. Piękny i wzruszający.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wdobrze że napisałam że nie możemy oceniać kobiety które oddają swoje dzieci, nie wiemy jaka jest u nich sytuacja. Bardzo wzruszające jest to co napisałaś! Na pewno przekaże tekst osobie której przyda się bardzo . Pozdrawiam 👄

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękny list. Myślę, że warto takie pisać, choć dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękny list. Piszesz o synku z taką miłością i dumą, że aż wzruszasz :* Pięknie zwracasz się do tej kobiety, masz dla niej tyle serdeczności i zrozumienia. Mam nadzieję, że ona to przeczyta. Przecież jest taka możliwość.

    OdpowiedzUsuń
  27. Bałabym się tego dnia, kiedy dziecko zaczęłoby dopytywać albo gdyby nagle ta biologiczna matka objawiła się w naszym życiu... Myślę, że oswajanie pewnych emocji jest dobre, ale i tak nie można być przygotowanym na wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  28. Aż się wzruszyłam... Byłam wolontariuszką w domu dziecka w grupie niemowlęcej i wiem, jak to wszystko wygląda z drugiej strony. Owszem, nieraz pojawia się wściekłość, szczególnie na rodziców, którzy świadomie zaniedbują i znęcają się nad swoimi pociechami, ale czasami dużo lepszym wyjściem jest oddanie malca do ośrodka. Zawsze to jakaś szansa na nowy dom... Niestety przykry jest fakt, iż niektórzy muszą oddać swoje dzieci tylko dlatego, że są biedni - zamiast im pomagać, odbiera się to, co najcenniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie wyobrażam sobie jak bardzo biologiczna mama Bąbla musiała cierpieć podejmując taką a nie inną decyzję. Taka świadoma decyzja, to brzemię na całe życie.
    List jest pięknie napisany.
    Wzruszyłam się.
    Myślę, że gdyby biologiczna mama przeczytała go, to poczułaby ulgę i pewność, że jednak dobrze zdecydowała.

    OdpowiedzUsuń
  30. Pięknie napisane. To prawda trzeba mieć dużą odwagę oddając dziecko. Odwagę i siłę aby z tym zyc. Jednak dla kogoś kto z różnych powodów nie może mieć własnych dzieci to najcenniejszy prezentacji jaki nam ta osoba daje. Choćby dlatego należy się jej szacunek.

    OdpowiedzUsuń
  31. Moim zdaniem lepiej oddać w dobre ręce dziecko niż pozbawić szans (zycia)

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie, ja nie potrafiłabym napisac takiego listu! Nawet do szuflady!

    OdpowiedzUsuń
  33. Piękny post! Szczerze mówiąc jestem zwolenniczką adopcji, jeśli tylko miałabym możliwość i warunki z chęcią podjęłabym się adopcji.
    Miłego popołudnia!

    OdpowiedzUsuń
  34. ... aż mam dreszcze, jak to czytam...

    OdpowiedzUsuń
  35. Wzruszylam sie. Bardzo gleboki ten list.

    OdpowiedzUsuń
  36. Pięknie napisane, niesamowicie wzruszający list...

    OdpowiedzUsuń
  37. My nie mieliśmy takiego zadania i jakoś do tej pory nie zmobilizowałam się do napisania takiego listu, ale pewnie z czasem to zrobię. I choć są chwile, że przepełnia mnie złość, to czuję ogromną wdzięczność dla MB Tygrysa i zrozumienie.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wzruszyłam się. Z Twojego tekstu bije niesamowita dojrzałość i wrażliwość. Ogromnej siły i świadomości potrzeba, by zmierzyć dię z faktem nie bycia jedynymi rodzicami swojego dziecka.
    Podziwiam i ściskam mocno ❤️

    OdpowiedzUsuń
  39. My też piszemy takie listy, raz w roku. No, może nie tak pełne emocji, bo są pewne reguły, których musimy się trzymać, ale ich wydźwięk pozostaje pozytywny. Tyle, że my naprawdę je wysyłamy.

    OdpowiedzUsuń
  40. Tak, jak myslalam, niesamowicie się wzruszyłam. Pięknie napisany list i z pewnością gdyby biologiczna mama go przeczytała, byłaby równie wzruszona jak ja

    OdpowiedzUsuń
  41. Przeczytałam dwa razy i napiszę tylko....to jeden z najlepszych postów na Twoim blogu.{Pięknie napisane, prosto z serca.

    OdpowiedzUsuń
  42. Piękne słowa Karolino ...
    Gdyby tak każda matka miała na tyle odwagi,miłości,rozsądku,troski o dobro dziecka aby zaopiekować się sobą odpowiednio w ciąży (nie spożywać alkoholu i narkotyków uczęszczać na wizyty lekarskie brać witaminy itp) i po porodzie zrzec się praw aby dziecko miało szansę na kochającą rodzinę
    O ile lżejsze byłoby zycie dzieci i ich rodziców adopcyjnych gdyby unikać wszystkich FAS RAD traum dziecięcych
    .. ile mniej smutnych serduszek które pamiętają tragedie domu rodzinnego

    OdpowiedzUsuń
  43. Cudowne słowa i wspaniały przekaz niesie ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
  44. Przepiękny wpis!!! Chwyta za serce! Nie wiem czemu komukolwiek tak łatwo przychodzi ocenianie innych i ich wyborów. Może oddanie do adopcji lub okno życia to było najlepsze co mogła temu dziecku dać jego biologiczna mama???

    OdpowiedzUsuń
  45. Myślę, że im więcej się wie o rodzicach biologicznych, tym trudniej taki list napisać. My również mieliśmy takie zadanie na kursie. Wtedy było łatwo, bo pisaliśmy do osoby wirtualnej, istniejącej tylko w naszej wyobraźni. Dzisiaj miałabym problem, żeby stworzyć tak wzruszającą opowieść, jak Twoja... Szanuję mamę biologiczną Księżniczki i jestem jej wdzięczna za decyzję, dzięki której mała nie musiała tułać się po placówkach i niemal natychmiast trafiła do kochających rodziców. Będę mówić o niej dobrze, bo - tak jak napisałaś - jest nieodłączną częścią historii i tożsamości mojej córki. Natomiast wiem też o niej rzeczy, na które nie ma we mnie zgody, a których konsekwencje Księżniczka będzie musiała ponosić do końca życia... One również miałyby wpływ na kształt takiego listu, gdybym miała go dzisiaj napisać.

    OdpowiedzUsuń
  46. Droga Autorko, mam syna 6lat po adopcji i mam możliwość przekazać swój list matce biologicznej. Mam mętlik w głowie czy powinnam, a bardzo chce..

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)