Ogarnął mnie ostatnio jakiś dziwny spokój
–
chyba bardzo rzadko spotykany wśród
studentów w tym gorącym akademickim okresie ;)
Nie zarywam zbyt wielu nocy. Nie
siedzę nad książkami do upadłego. Nie zakuwam i nie robię notatek aż do
momentu, w którym ręka, głowa, kark i kręgosłup całkowicie odmówią mi
posłuszeństwa. Przygotowuję się do sesji
egzaminacyjnej na tyle, na ile pozwala mi mój skurczony matczyny czas – i
to naprawdę w zupełności wystarcza, żeby zaliczać wszystkie kolokwia i egzaminy
w pierwszym wyznaczonym terminie.
Zaczęłam podchodzić do studiowania w sposób,
który wcześniej wydawał mi się zupełnie NIE-DO-PO-MY-ŚLE-NIA !
Kiedyś nie potrafiłam wzruszyć lekceważąco
ramionami na widok całej sterty papierów, piętrzącej się na moim biurku. Nie umiałam
pozwolić sobie na pewną obojętność, nonszalancję i nawet najmniejszą uniwersytecką
porażkę. Zdecydowanie zbyt mocno się tym
wszystkim przejmowałam i stresowałam – i wręcz nie wyobrażałam sobie, że mogłabym
wykonać jakiekolwiek studenckie zadanie tylko „na pół gwizdka”…
Teraz odpuszczam – bo wiem, że te najważniejsze życiowe egzaminy
tak
naprawdę zdaje się poza murami uczelni…
Do tych najważniejszych
egzaminów nie podchodzi się z teczką pod pachą i długopisem w dłoni.
Na te najważniejsze
egzaminy nie zakłada się też granatowej sukienki z białym kołnierzykiem –
bo
czasami najwygodniej zdawać je w piżamie, szlafroku albo rozciągniętym dresie
;)
W ramach tych najważniejszych
egzaminów nie trzeba wkuwać na pamięć żadnych nazwisk, dat ani
skomplikowanych definicji – za to dobrze jest wiedzieć, dlaczego pada śnieg,
dlaczego jest mokry i zimny i dlaczego stopniał akurat wtedy, kiedy Bąbel
planował ulepić z niego bałwana ;)
To MACIERZYŃSTWO jest na ten moment moim najważniejszym życiowym egzaminem.
To z nim wiążą się w tej chwili moje najintensywniejsze
starania,
największe obawy i odpowiedzialność.
Każdy inny test czy pracę na zaliczenie
przedmiotu
można poprawić i napisać po raz drugi -
w
innym terminie, zupełnie od nowa.
A w przypadku macierzyństwa często jest
tylko jedna szansa,
żeby czegoś nie stracić, nie przegapić,
nie ominąć…
Na pewno nie warto marnować tej szansy,
zagrzebując się w akademickich podręcznikach i skryptach na zbyt długi czas :)
Bąblowa Mama:
sukienka : e-margeritka.pl
kurtka: second hand
rajstopy: Allegro
buty: CCC
Bąbel:
czapa / komin : Reserved
dresik: Allegro
kurtka: Lidl (Lupilu)
buty: CCC
Jak zwykle piękna i elegancka mama :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, macierzyństwo to najważniejszy i najtrudniejszy egzamin w życiu kobiety- tu pomyłki są niewskazane, bo bywa, że nie da się ich już poprawić.
Niewskazane - ale z całą pewnością również nieuniknione :) Najważniejsze to chyba w porę je dostrzegać - i w miarę możliwości naprawiać :)
UsuńJak pięknie napisane :)))) Macierzyństwo to na pewno najtrudniejszy, ale jeśli zdamy go na piątkę, satysfakcja jest ogromna!
OdpowiedzUsuńNa piątkę? Nawet się nie łudzę ;) Ale 4 - myślę, że jest w moim zasięgu ;)
UsuńDobrze powiedziane. Matkom brakuje takiego spokoju - szkoda, bo wtedy łatwiej ;)
OdpowiedzUsuńW obecnych czasach to chyba generalnie ludziom brakuje spokoju - ale masz rację, że matki często przodują w tym temacie ;)
UsuńBardzo podoba mi się takie podejście. Ja nigdy nie przejmowałam się nauką czy egzaminami. Nie rozumiałam stresu, który ogarnia innych. Od dziecka na pierwszym miejscu stawiałam rodzinę i stresować się mogłam chorobą kogoś bliskiego a nie egzaminem. Pięknie wyglądacie!
OdpowiedzUsuńA ja stresowałam się i przejmowałam do tego stopnia, że nigdy nie zdarzyła mi się żadna poprawka czy tym bardziej warunek ;) A teraz wychodzę z założenia, że jak się przytrafi - to mój świat się przez to nie zawali ;)
UsuńOoo, ale z Ciebie sexy mamusia :) Naprawdę, wyglądasz super! Co studiujesz?
OdpowiedzUsuń:) Jestem magistrem politologii, (podobno) wyspecjalizowanym w administracji publicznej. A teraz zachciało mi się jeszcze pedagogiki :)
UsuńCudowny tekst! :) Jestem studentkom, a matką jeszcze nie i powiem Ci, że bardzo mi nim pomogłaś. :)
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo się cieszę :) Z perspektywy czasu już wiem, że nie było sensu tak się zabijać o każdą ocenę czy naukowe stypendium. Są w życiu rzeczy o wiele ważniejsze, których żadną piątką z egzaminu nie da się potem zrekompensować :) Powodzenia na sesji !
UsuńZgadzam się z Tobą w 100, życie to najważniejszy egzamin i nie ma szans na poprawki.
OdpowiedzUsuńTrochę jak program nagrywany na żywo - żadnych dubli i zero montażu :)
UsuńI oby tak dalej. Dobrze cieszyć się z tu i teraz, zamiast zamartwiać tym, że nie będzie perfekcyjnie :)
OdpowiedzUsuńOtóż to :)
UsuńCudownie wplotłaś w tekst sukienkę :) Piękną z resztą!
OdpowiedzUsuńTa sukienka okazała się jedyną elegancką propozycją na egzamin, którą byłam w stanie zaakceptować :) Nie znoszę białych bluzek czy spodni na kant - zawsze kojarzyły mi się z dyskomfortem i zniewoleniem ;)
UsuńPamiętam jak będąc na studiach kilka lat temu broniłam licencjatu (na mgr było już zupełnie inaczej). Ogarnął mnie wtedy taki stres, którego wtedy nie potrafiłam porównać do niczego innego. A potem zostałam mamą i dopiero w tej roli zrozumiałam co to znaczy odpowiedzialność i strach.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie same odczucia. Obrona pracy licencjackiej czy magisterskiej jest niczym w porównaniu ze zmaganiami, z jakimi codziennie przychodzi nam się mierzyć w ramach naszego rodzicielstwa :)
UsuńZgadzam się w stu procentach :) Piękna sukienka!
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło :)
UsuńNo i piona!
OdpowiedzUsuńPiona ! :)
UsuńJaka piekna i stylowa mama! Ja mam podobne podejście do studiów! Nie ma spiny, czasem zdarzają się poprawki i nie widze w tym nic strasznego! Życie poza uczelnią jest i ciekawsze i ważniejsze :)
OdpowiedzUsuńMi się jeszcze wprawdzie poprawka nie zdarzyła - ale pewnie właśnie dlatego, że do tej pory miałam do studiowania zupełnie inne odejście ;) Teraz wyluzowałam i nie czuję presji, żeby być najlepszą na każdym możliwym polu. Jak się uda przy pierwszym podejściu - to super ! A jeśli nie - to uda się za drugim razem. I też tragedii nie będzie :)
UsuńMądry i życiowy post. Nie da się robić wszystkiego na 100%, z maksymalnym zaangażowaniem. No po prostu się nie da. Doba za króka. Wiem, bo próbowałam i niestety ale zawsze jakaś strefa mojego życia była na tym stratna (najczęściej mój sen i ja sama). Na studiach magisterskich przygotowywałam się do każdych zajęć na przysłowiowy tip-top. Teraz kończę podyplomowe i nie podchodzę już do tego tak jak kiedyś. Zajęcia, które mnie naprawdę interesują zgłebiam najlepiej jak mogę, inne na tyle, żeby zaliczyć w pierszym terminie. Nie wrzucam też codziennie wpisów na bloga, nie patrzę co chwilę na zasięgi, bo najważniejszy jest mój syn i moja rodzina. A cała reszta zajmuje miejsce niżej w hierarchii wartości. PS. Pięknie wyglądacie :) I uwielbiam Lupilu!
OdpowiedzUsuńJa też przeprowadzam wśród swoich zajęć coś w rodzaju selekcji ;) Niektóre naprawdę mnie interesują - i nad tymi pochylam się na dłużej. A inne - czysto teoretyczne, które na niewiele mi się potem przydadzą - przerabiam pobieżnie, żeby mieć na ich temat tylko ogólne pojęcie. Zgadzam się z Tobą - człowiek nie jest robotem i nie może wiecznie działać na pełnych obrotach. Zawsze jakaś dziedzina życia na tym ucierpi - i lepiej żeby była to szkoła, niż dziecko i rodzina :)
UsuńNajpierw napiszę o zdjęciach, bo się nie mogę napatrzeć na Twój komplet. Masz świetny gust, wszystko ze sobą jest znakomicie skomponowane, więc szczęka mi opadła, gdy Cię zobaczyłam :).
OdpowiedzUsuńCo do egzaminów, to sama prawda. Egzamin na uczelni można powtórzyć, ten życiowy nie zawsze.
Nie będę powtarzać po Sabinie, bo mnie znienawidzi. Mam jednak takie same spostrzeżenia:) Najpierw oglądałam zdjęcia później czytałam tekst, i znów oglądałam zdjęcia :D
UsuńWidzę, że nie jestem sama :)
UsuńAle słodzicie, Dziewczyny ;) Teksty mi tu czytać, a nie na foty się gapić ;)
UsuńSuper, że udaje CI się to pogodzić wszystko! Powodzenia na egzaminach!:)
OdpowiedzUsuńPóki co się udaje - choć z moim dawnym podejściem i bez pomocy męża i dziadków... czarno to widzę ;) (Nie) dziękuję :*
Usuńabstrahując nieco od mega ważnej treści tego posta... czy Ty spacerując o tej porze roku w Twoich przepięknych krótkich sukienkach, nie masz co chwilę zapalenia pęcherza??? ja bym miała na 100%!
OdpowiedzUsuńPieknie, ale czy nie za zimo? Ja bym chyba zamarzla :) . Synus cudny :) !Justyna
UsuńHa :) Zapalenia pęcherza jeszcze się nigdy nie nabawiłam. Mam za to piaskownicę na nerkach - ale ona wynika chyba akurat ze skłonności genetycznych i bardziej daje mi o sobie znać latem, niż zimą ;) Dziękuję za troskę, Dziewczyny :*
UsuńFantastyczna ta sukienka, bardzo podoba mi się również kolor. Ale czy jest coś, co na Tobie źle leży? :)
OdpowiedzUsuńŚwięta racja! Myślę, że z wiekiem zmienia się podejście do wszystkiego, do studiowania również :) Człowiek już wie, co jest naprawdę ważne i gdzie można odpuścić. Tym bardziej, że wciąż jesteś w wieku, w którym umysł jest chłonny. Nawet z ograniczonym matczynym czasem :)
Macierzyństwo nie dość, że jest najtrudniejszym egzaminem, to jeszcze najdłuższym :D
Jest całe mnóstwo rzeczy, które fatalnie na mnie leżą ;) Może kiedyś zrobię tutaj taki post anty-modowy - to się naocznie przekonasz ;)
UsuńOdnośnie umysłu - póki co faktycznie jeszcze chłonie (choć już nie "jak gąbka", niestety ;) ) A macierzyństwo jako egzamin - to jest dopiero wyzwanie ! Nawet biomedyka i współczesna filozofia mogą się przed nim schować ;)
I to się nazywa zdrowe podejście!
OdpowiedzUsuńMnie w tym roku również ponownie przyszło łączyć pracę, podwójne macierzyństwo i studia - to chyba tylko dzięki podejściu podobnemu do twojego jestem jeszcze w stanie funkcjonować :)
U mnie macierzyństwo pojedyncze, a pracuję jedynie z doskoku - więc tym bardziej chylę czoła i życzę sukcesów ! :)
UsuńSa sprawy wazne i wazniejsze...te ktore mozemy zmienic i te na ktore nie mamy wplywu...jednak egzamin macierzynski jest dlugoczasowy i czasami niestety z poprawkami ;)
OdpowiedzUsuńKilka semestrow mam juz za soba, czesc nawet bardzo dobrze zdanych...lecz i te oblane...mam nadzieje, ze na koncu bedzie "zaliczone" :)
Powodzenia w nauce, w kazdym kierunku!!
Pozdrawiam!!
Lux - to ja się do Ciebie piszę na korepetycje z macierzyństwa, zgoda ? ;) Myślę, że jako mama dorosłych już dzieci mogłabyś rozwiać całe mnóstwo moich dylematów i wątpliwości ;) Tylko mnie nie oblej ! ;)
UsuńHhahaha pochlebiasz mi- dziekuje :)
UsuńJa tez jeszcze "nie wszystko przskoczylam" ale pewnie mialybysmy wiele wspolnych tematow- choc pamietaj, ze inne pokolenie ..wiec moze inne metody wychowawcze? ;)
Pozdrawiam!!
To chyba kwestia podejścia do życia, gdy zaczyna się pierwsze studia i ma te 19 lat, to egzaminy wydają się sprawą życia i śmierci. A później już się wie, że są w życiu znacznie ważniejsze spraw :)
OdpowiedzUsuńŚwietna stylóweczka!
No tak - punkt widzenia jak zwykle zależy od punktu siedzenia. I czasami wręcz łapię się na tym, że w rozmowach z młodszymi znajomymi ze studiów mam ochotę palnąć im tekst w stylu "a za moich czasów..." ;) Na szczęście na razie się przed tym powstrzymuję ;)
UsuńMasz racje. W macierzynstwo wpisany jest egzamin za egzaminem. Co gorsza, mam wrazenie, ze im dziecko starsze, tym przedmioty trudniejsze! :)
OdpowiedzUsuńTego się właśnie obawiam ;) Myślę sobie, że jako mama dwulatka jestem w tej chwili na etapie moich ulubionych przedmiotów humanistycznych - a jak mi potem Bąbel jeszcze jakieś ścisłe dołoży to...leżę i kwiczę ;)
UsuńPiszesz o tym bardzo dojrzale i każda matka powinna to przeczytać. Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, prawda?
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda :) Trochę czasu mi zajęło,żeby to pojąć - ale lepiej późno, niż wcale...
UsuńTakie jest własnie życie. Szkoła, to tylko szkoła. Studia, to tylko studia - fajnie jest wszystko pozaliczać, ale w życiu są rzeczy wazniejsze. Z których wyciąga się dużo więcej aniżeli ze szkolnych murów
OdpowiedzUsuń100 % racji ! Szkolne mury to najczęściej tylko teoria. Całej reszty uczy nas to, czego doświadczamy na co dzień - w roli zupełnie innej, niż ta studencka :)
UsuńTen spokój najważniejszy:) piękna sukienka. Powodzenia na sesji, na pewno pójdzie b.dobrze!
OdpowiedzUsuńSwieta prawda. Nic dodac, nic ujac. Pieknie wygladasz - jak zawsze! Macierzynstwo ci sluzy :-)
OdpowiedzUsuńNajważniejszy z najwazniejszych, a jak kochamy to nigdy go nie oblejemy ;) nasi egzaminatorzy zalicza nam go bez mrugnięcia okiem.
OdpowiedzUsuńPiękna z Ciebie Mama!
Ten egzamin zdajesz na 6+ :-) podobnie jak ten ze stylu ;-)
OdpowiedzUsuńMogę się tylko podpisać :) Piękna sukienka! i w ogóle cała stylizacja piękna i dopracowana!
OdpowiedzUsuń... a ja się powtórzę po poprzednikach- stylizacja piękna :)
OdpowiedzUsuńFajne rajstopki :) Też takie kiedyś miałam. Muszę sobie znowu kupić. Oczywiście, macierzyństwo to zawsze najważniejsze zadanie, ale nie ma co przesadzać. Trzeba też pamiętać o sobie.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację! Ja też zmieniłam swoje podejście do studiowania od moich drugich studiów. Mimo, że nie jestem matką, to dla mnie nie była priorytetem piątka w indeksie. Często na kolokwia czy egzaminy uczyłam się na noc przed zaliczeniem. Będąc na zajęciach dużo z tego czerpałam, zapamiętując jak najwięcej i analizując, co do mnie mówione (jak czegoś nie srozumiem, to nie jestem w stanie się tego nauczyć). I okazało się to wystarczające, bo każde kolejne studia kończyłam z wyróżnieniem ;-) Także u Cię też na pewno będą same piąteczki! :-)
OdpowiedzUsuńPoza tym pięknie wyglądacie, choć zastanawiam się, czy Tobie aby nie za zimno! Ciepła z Ciebie Kobita! Ja to zmarźlak nie z tej ziemi! ;-)
Buziaczki dla Was! :-*
Jaka piękna stylówka! A te rajstopy! Zakochałam się :)
OdpowiedzUsuńSzczerze podziwiam łączenie studiowania i wychowywanie Babla!
OdpowiedzUsuńps. A stylizacja rewelacja! :)
Niech ten spokój trwa, zwłaszcza że przyda się w sytuacjach, kiedy zdajemy egzamin z codzienności. A jestem pewna, że o wynik z tego najważniejszego, jakim jest macierzyństwo nie musisz się martwić.
OdpowiedzUsuńSuper sukienka! W ogóle ładnie, z gustem wszystko dobrane :) I masz rację, najważniejszych egzaminów w życiu nie zdajemy na uczelni :) Jak teraz sobie pomyślę ile nerwów kosztowała mnie sesja to ...w sumie śmiać się chce. Bo kto teraz o tym pamięta?
OdpowiedzUsuńŚliczny ten Twój Bąbelek :) Pozdrawiam ciepło!
Nie wiem czy ja, gdybym teraz będąc mamą i miałabym się jeszcze uczyć, to czy miałabym choć w połowie taki spokój jaki Ty masz! Zazdroszczę Ci tego spokojnego podejścia do egzaminów. Wiesz, czytając ten Twój wpis siedzę w rozciągniętym, starym dresie i kiedy patrzę na taką elegancką mamę, to aż mi wstyd za ten mój dzisiejszy strój! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńw rzeczywistości czasami trudno jest znalezc złoty srodek... a czas studiow wspominam bardzo miło i po cichu zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane!! I taka prawda! To macierzyństwo jest tym najważniejszym egzaminem...
OdpowiedzUsuńPięknie napisane!! I taka prawda! To macierzyństwo jest tym najważniejszym egzaminem...
OdpowiedzUsuń