sobota, 7 listopada 2015

W co się bawić?

Nie ukrywam, że wpis ten powstaje w dużej mierze z pobudek egoistycznych ;) Powiem szczerze, że moja inwencja twórcza czasami znajduje się już na wyczerpaniu, a zatem bardzo liczę na Waszą pomoc i mam nadzieję, że za chwilę posypie się na mnie istna lawina propozycji zabaw, pozostawionych przez Was w komentarzach ;)  Zwłaszcza takich na jesienne dłuuugie wieczory i zimowe mroźne dni, kiedy warunki atmosferyczne niekoniecznie sprzyjają wyjściom z maluchem na świeże powietrze...

Osobiście nie jestem pewna, czy uda mi się napisać coś bardzo odkrywczego w tym temacie.

Odkąd Bąbel stał się dzieckiem w pełni mobilnym, jego zainteresowanie zabawkami ze sklepowych półek zmalało niemal do zera. Doświadczenie nauczyło nas, że dla małego odkrywcy najprostsze, najbardziej prozaiczne przedmioty codziennego użytku okazują się często zdecydowanie bardziej interesujące niż skomplikowane, wszystko-mające, interaktywne gadżety.

Budować zdecydowanie ciekawiej z rolek papieru toaletowego niż z oklepanych, piankowych klocków. Do popisów muzycznych natomiast maminy garnek, chochelka i patelnia nadają się o niebo lepiej niż zestaw instrumentów zamówiony przez babcię na pierwsze urodziny. No i oczywiście nawet Fisher Price się chowa, kiedy można drzeć z tatą stare gazety albo dorwać zwykłą pompkę rowerową, syczeć nią jak wąż i robić mamie wiatr we włosach ;)

Przez ostatni tydzień na topie była na przykład zniszczona, spisana na straty poduszka, z której Młody wyrywał całymi garściami znajdujące się w środku wypełnienie, zaśmiewając się przy tym do rozpuku i rozsypując białe kłaczki wszędzie wokół, także cały salon wyglądał potem jak po przejściu porządnej burzy śnieżnej ;)

Na szczęście nie słabnie jego zainteresowanie książeczkami, wpajane mu przeze mnie od najwcześniejszych miesięcy życia.  Aktualnie najbardziej lubi te dźwiękowe oraz "z niespodzianką" - z różnymi fakturami, otwieranymi okienkami, rozkładanymi i wysuwanymi elementami czy dziurkami, do których można włożyć mały paluszek :) Każdej oglądanej stronie musi towarzyszyć oczywiście moja szeroka narracja, nazywanie i wskazywanie poszczególnych przedmiotów, naśladowanie wydawanych przez nie dźwięków oraz śpiewanie piosenek, które akurat przyjdą mi do głowy i są w jakiś sposób z danym obiektem związane. Często są to utwory mojego autorstwa, wymyślane na prędce i na zasadzie "byleby tylko się rymowało" - bo Młody patrzy na mnie wyczekująco i porusza charakterystycznie tułowiem na znak, że właśnie TERAZ ma być muzyczka ;)

Przez długi czas powodzeniem cieszyły się też balony, bańki mydlane i plastikowe kubeczki, z których Bąbel potrafi już samodzielnie ustawić wieżę, a poza tym używał ich też naprzemiennie do przesypywania różnych rzeczy (kaszy manny, płatków kukurydzianych, rodzynek) oraz przelewania wody, barwionej przez nas na różne kolory specjalnymi farbkami.

Poza tym - jak na niespokojnego ducha i wiercipiętę przystało - uwielbia również wszystkie zabawy, które mają w sobie element pościgu ;) Tak naprawdę nieważne, czy gonimy go my, czy on goni nas; czy używamy w tym celu tylko dwóch dolnych kończyn, czy wszystkich czterech; czy w pogoni biorą udział jakieś pojazdy, czy też tylko sam zainteresowany plus rodzice. Ma być szybko, śmiesznie, hałaśliwie, z chowaniem się za meblami albo drzwiami i wyskakiwaniem zza nich w najmniej oczekiwanym momencie - a najlepiej oczywiście, kiedy każdy taki pościg kończy się porwaniem małego uciekiniera na ręce, "samolocikiem" w powietrzu albo wysokim podrzutem aż pod sam sufit  ;)

(Sąsiadce z dołu szczerze współczujemy, bo ten nasz upragniony "tupot małych nóżek" staje się bardzo głośny i trudny do zniesienia, jeśli ilość biegnących nóg pomnożyć razy trzy i dodać do niego chociażby szuranie samochodowych kółek po kafelkach).

Jak widać, ścigać można się naprawdę różnymi rzeczami - nawet plastikową skrzynią na zabawki i taboretem z Ikei ;)
Nieodłącznym elementem naszych codziennych harców stał się też zwykły, polarowy koc. Czasami  po prostu nakrywamy się nim na zmianę i robimy "a ku-ku". Czasem chowamy się pod nim jak pod namiotem i bawimy w ciemnościach, włączając i wyłączając latarkę. Innym razem owijamy nim Bąbla ciasno i toczymy powstały w ten sposób rulonik po dywanie albo przerabiamy koc na rydwan zaprzężony w dwa konie (czyli mnie i Małża), którym Junior sunie majestatycznie po wszystkich śliskich powierzchniach ;) Najfajniej jest rzecz jasna wtedy, kiedy do domu wraca tato i można zrobić z koca wygodny, rozhuśtany hamak :)

A Wy, w co się najczęściej bawicie ze swoimi pociechami?

EDIT:

Po namyśle dodam jeszcze:

1. trzaskanie kuchennymi szafkami i wyciąganie z nich przedmiotów;
2.  wszelkie prace domowe, a zwłaszcza zamiatanie i robienie prania;
3. "kradzież" maminych rzeczy (typu bransoletki, korale, telefon) i ucieczka z nimi;
4. pstrykanie włącznikami od światła;
5. zabawa zasłonami w salonie (tzw. "makaronami") - np. robienie z nich lejców, kiedy mama śpiewa "wio, koniku...";
6. zabawa w ducha tudzież pieluchowego potwora - czyli chodzenie po mieszkaniu z tetrą na głowie i straszenie domowników;
7. wspinanie się na łóżko oraz "kotłowanie" w pościeli (włącznie ze stawaniem na głowie ;) );
8. robienie herbatki dla rodziców i pluszaków w plastikowym serwisie;
9. wpuszczanie różnych pojazdów pod łóżko i obserwowanie, jak wyjeżdżają z drugiej strony; 
10. zabawa sorterami w dopasowywanie kształtów;
11. odkręcanie i zakręcanie kranów i chlapanie się w wodzie;
12. włączanie okapu i słuchanie jego buczenia (ze stopniowaniem natężenia dźwięku);
13. huśtawka, na której Bąbel albo jest bujany przeze mnie, albo huśta swoje misie;

24 komentarze:

  1. Siedzenie w misce - świetna zabawa:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u nas to nie miska, tylko skrzynia na zabawki, która ma kółka i Bąbel uwielbia jeździć w niej po całym mieszkaniu (oczywiście ciągnięty lub popychany przez nas, goniony albo goniący) :)

      Ja osobiście jako dziecko bardzo lubiłam siedzieć w starych kartonach po jakichś sprzętach - zwłaszcza w dużych na tyle, że mieściłam się tam w całości i mogłam udawać, że mnie nie ma ;)

      Usuń
    2. Moja mama miała maszynę do szycia - singera z takim przykryciem jak kołyska, siedzenie w niej było dla mnie super zabawą:))

      Usuń
  2. U nas ulubionym zajęciem kiedy Lila była w wieku Bąbla, było... mierzenie ubrań starszej siostry. No to chyba Ci jednak nie pomogłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bąbel czasami lubi zaglądać do naszej szafy (a zwłaszcza bawić się jej przesuwnymi drzwiami) - ale ubrań nie mierzy, tylko raczej dla mnie wyszukuje (i każe mi np. paradować w grubym puchowym płaszczu przy 30-stopniowym upale ;) ) Najbardziej chyba podobają mu się buty - dzięki niemu bardzo często mam na jednej stopie różowe czółenko, a na drugiej jakiegoś zimowego, masywnego trepa ;)

      No i jeszcze uwielbia mi asystować podczas robienia makijażu - smyrać mnie pędzlem do pudru po policzkach i dobierać takie kolory cieni do powiek, żebym prezentowała się niczym barwna papuga pośrodku tropikalnego lasu ;)

      Usuń
    2. Chłopak ewidentnie wniesie powiew świeżości na wybiegi i w trendach makijażowych :) Kto wie, kto wie- może takich ludzi nam właśnie trzeba :)
      O rany, nic nie mów- Lila do butów (cudzych) to ma mega słabość. Chociaż ostatnio swoje też lubi.

      Usuń
    3. Jej, żeby tylko nie był kolejnym Jacykowem ;)

      Usuń
  3. U nas swego czasu Kruszynka uwielbiała zabawę chusteczkami higienicznymi i papierem toaletowym. Potrafiła wiele czasu spędzić na jego urywaniu i układaniu, a jak któryś kawałek się krzywo urwał to od razu szedł do wyrzucenia, często z wielką złością.

    A ostatnio dziewczynki często bawią się, że mają w brzuszku dzidziusia i przychodzą do taty na USG, a jak tata jest w pracy to robią sobie badanie nawzajem. Jako przyrząd do USG służy im plastikowe żelazko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas z rolek papieru - tak jak pisałam - buduje się wieże albo toczy się je po podłodze, a sam papier rozwija się i ciągnie za sobą po całym mieszkaniu ;)

      Jeśli zabawa w doktora - to u Bąbla chyba w laryngologa albo dentystę ;) Kiedy coś jem każe mi robić "aaaaa..." i szeroko otwierać buzię albo sprawdza stan mojego uzębienia, pukając w zęby plastikową łyżeczką ;)

      Usuń
  4. u nas młody wjadał po kryjomu chusteczki nawilżające i uwielbia stać na parapecie godzinami. Wtedy jeszcze nie mieliśmy okna balkonowego z szyba do domu i trzeba bylo go asekurować. Pamiętam jak zamawialiśmy nie okno i an od okna mówi ze teraz w modzie sa te zatkane do polowy. Ale na zapas nauczna juz wzięłam cala szybę. Co jeszcze chowanego choc teraz dopiero nie wola gdzie jest. Bo tak to zawsze mówił tu jestem. Swoja droga zapomniałam juz jak to się człowiek musi nawymyślać z takim maluchem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz też często stoi na parapecie - dla niego zawsze się tam coś ciekawego dzieje (choć tak naprawdę często nie dzieje się nic ;) ) A jeszcze jak wieczorem latarnie na wsi pozapalają (a mamy akurat panoramiczny widok na całą wioskę), to już w ogóle szał istny ;) Ostatnio aż na dwór musieliśmy wyjść i spacer sobie po ciemku zrobić, żeby mógł te latarnie z bliska popodziwiać ;)

      Usuń
    2. No tak bo to największa frajda takie pozornie normalne rzeczy.

      Usuń
  5. Co króluje u nas:
    * jazda na wszelkich pojazdach, na które da się wcisnąć pupę; często też Smerf wozi misie na nich; czasem wystarczy zwykły karton;
    * kasztany - przekładanie, układanie, tworzenie różnych obrazków; wrzucanie do różnego rodzaju pojemników i słuchanie, jaki wydają dźwięk;
    * rysowanie - czyli kredki, kartki i wszystko, co Małemu uda się z tym zrobić ;)
    * książeczki;
    * zabawa w chowanego;
    * układanie z klocków różnego rodzaju,;
    * zabawy maminą biżuterią i ubieranie w nią mamy;
    * z tatą majsterkowanie takimi plastikowymi śrubkami, wkręcenie, stukanie itp.
    * wyścigi samochodów, czyli który dalej pojedzie popchnięty;
    * zabawy z muzyką, tańce, wygłupy z udziałem misiów też;
    * miski i garnki, czyli orkiestra i gotowanie ;)
    * gra w piłkę, rzucanie, chowanie, rzuty do celu;
    * zabawy magnesami na lodówce;
    * rozbrajanie torebki mamy;
    * jakieś rytmiczno - muzyczne z serii ja śpiewam i pokazuję, Smerf próbuje naśladować, wymyślam na poczekaniu ;)
    Nie ukrywam, że często idę na żywioł, Smerf szybko się nudzi, czasem tata wpadnie na jakiś pomysł zabawy albo udaje kucyka i wozi młodego na plecach. Fajne też ostatnio są dźwięki, czyli wszystko co wydaje jakikolwiek dźwięk. I oczywiście zabawy zakazane, o których zdarza mi się wspominać w postach :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to sporo zainteresowań naszych Chłopców się pokrywa ;) A ja odnoszę wrażenie, że największą frajdę chyba właśnie te zabawy zakazane sprawiają - i obserwowanie maminej reakcji na nie ;)

      Usuń
  6. Koleżanka z grupy FB założyła bloga - może za jakiś czas jej pomysły się przydadzą :) http://kreatywne.wrota.net/
    I może ejszcze taką książeczkę zrobicie, skoro Bąbel kocha czytać :) https://www.facebook.com/Ksi%C4%85%C5%BCeczki-sensoryczne-914198438646813/?fref=ts
    Moim zdaniem nastał już czas też na ozdobienie mieszkania przez Młodego czym tam się da tj. kredkami, farbami, mazakami. Od razu w Rossmannie kup Magiczną gąbkę.
    Bawcie się dobrze i niechaj Bąbel brudny będzie !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za linki - na pewno się przydadzą ;) Książeczki sensoryczne mamy kupne, choć faktycznie najfajniejsza byłaby taka spersonalizowana, robiona typowo pod zainteresowania Bąbla :)

      Na razie Młody ozdobił jedynie skórzane meble długopisem, a białe kafelki czarnym markerem (pod naszą nieobecność, kiedy był pod opieką dziadków) - w związku z tym pozwalamy mu jedynie ołówka używać do bazgrolenia, ale artystycznie wyżywamy się często w centrum handlowym, gdzie jest specjalna salka z całymi ścianami do malowania ;)

      Usuń
  7. Na pewno się nie nudzicie. A Mama z pewnością po wielu zabawach na nudę nie narzeka. Chociażby po zabawie poduszką. Uroczy ten poduszkowy Potwór :)
    My sąsiadów nie żałujemy. Jak przychodzi niedzielny poranek, a to często jest godz. 6 nie zabraniamy Tygrysowi stukać w podłogę. W nocy sąsiedzi dbają, żebyśmy my mieli atrakcje, więc my im fundujemy urocze poranki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w bloku przeważnie cisza jak makiem zasiał - odnoszę wrażenie, że tylko my ją zakłócamy naszymi zabawami ;)

      Usuń
  8. Ekstra, zachowam sobie ten wpis w pamięci na niedaleką przyszłość. Wszystko, co napisałaś, brzmi jak żywcem wyjęte z przedszkola, w którym pracowałam;-) Zastanawiam się, co jeszcze mogłabym dodać - kąpanie lalek w misce+puszczanie gumowych kaczek na wodzie, robienie odcisków stóp umaczanych w farbie na wielkim arkuszu papieru (baaardzo brudna zabawa, potem WSZYSTKO jest w jednym kolorze), ciastolina... Matko, już nie pamiętam! My mamy na tapecie chowanie się i a kuku, rozwalanie wież z klocków, ciągnięcie za wszelkie sznurki ("to ty w tym domu pociągasz za wszystkie sznurki", mawia mąż do córki), włączanie i wyłączanie światła, opróżnianie pudełek z zabawkami, stukanie w pudełka, wąchanie kosmetyków (plus próba ich zjedzenia), zabawa lusterkami... Jeszcze dużo przed nami;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zabawy wodne to przeważnie podczas kąpieli, a tych brudnych staram się jak ognia unikać - choć z drugiej strony wiem, że dla Młodego byłyby najfajniejsze i bardzo rozwijające, więc chyba w końcu i my sobie trochę farbą pociapiemy ;) Ciastolinę też już kupiliśmy i 11 listopada mamy w planach wielkie rodzinne lepienie :)

      Usuń
  9. Przyda mi się kilka pomysłów z Twojej listy :-) U nas oczywiście najlepsze to co niedozwolone, czyli kontakty (zabezpieczone), zrywanie sznurków od rolet, myślałam, że chodząca pralka będzie dla mnie chwilowym odsapnięciem, ale już dawno temu zaczęli mi pralkę wyłączać, więc pralka niestety nie wchodzi w grę. Poza tym wszystko nadal ląduje w buzi, więc wszelkiego rodzaju papiery też odpadają.
    Ale jazda w misce albo na kocu to wypas, muszę im robić takie wyścigi częściej :-)
    Dzięki za ten post! (niestety z wiadomych wzgledów sama nie pomogę w pomysłach - ja jak na razie ratuję dom przed kompletnym zniszczeniem ;-) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że już wkrótce nie będziesz musiała ratować - i to nie dlatego, że już nie będzie czego ratować, tylko dlatego, że w pewnym momencie mija początkowy zachwyt świeżo nabytą mobilnością i nowo odkrytymi możliwościami ;) Bąbel kiedy zaczął raczkować (a potem chodzić) też praktycznie w miejscu nie usiedział i dosłownie nie mogłam spuścić go z oka, a nasze mieszkanie przypominało powojenne zgliszcza. Teraz natomiast odnoszę wrażenie, że już się trochę wybiegał i potrafi zająć się czymś nieco bardziej "stacjonarnie" ;)

      Usuń
  10. oj macie masę wspaniałych zabawa, ja niestety nie dołożę żadnej nowej bo nic mi do głowy nie przychodzi, ale jestem pod wrażeniem kreatywności (młodego) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kreatywny to on faktycznie bywa aż nadto - niestety często zmierza to w niepożądanym przez nas kierunku ;)

      Usuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)