Po sobotniej andrzejkowej imprezie nasuwa mi się tylko jeden - ale za to bardzo oczywisty - wniosek. I być może zabrzmi on trochę śmiesznie w ustach osoby, która nadal może pozwolić sobie na używanie kremu oznaczonego zaledwie jako 25+, ale i tak to powiem:
STARZEJEMY SIĘ ! ;)
Starzejemy się, bo kiedyś wchodziliśmy na parkiet o godzinie 20, a schodziliśmy z niego około 6 rano - bez jakichkolwiek oznak zmęczenia, gotowi przetańczyć jeszcze całą drogę powrotną do domu i cały kolejny dzień.
Teraz już w okolicach 1:30 poszukujemy jedynie jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy usiąść, zdjąć buty, a najlepiej uciąć sobie króciutką drzemkę - a do tego tu nas boli, tam strzyka, tu w kościach łamie...I zadyszki po szybszych kawałkach też dostajemy takiej, że tylko patrzeć, a zaczniemy zbierać z rzeczonego parkietu własne płuca ;)
Starzejemy się, bo osiemnastoletni, smarkaty DJ zapowiada nasze ulubione utwory z początku nowego tysiąclecia jako "coś dla prawdziwych weteranów", "kawałki dla dinozaurów" albo "dla tych, którzy lata świetności mają już za sobą".
(Równie dobrze mógłby zapytać: "Ale zaraz, czy wy jeszcze żyjecie? Jest tu w ogóle ktoś taki? Bo jeśli nie, to może od razu sobie odpuśćmy i posłuchajmy lepiej czegoś bardziej postępowego i na topie" ;) )
Starzejemy się, bo spotykając przypadkiem znajomych w podobnym wieku, z którymi jakiś czas temu melanżowało się całymi weekendami i podbijało kolejne kluby, myślimy sobie : "O matko jedyna! Czy my też tak wyglądamy?! Też mamy takie oponki na brzuchach? Takie włosy pasmami siwizny poprzetykane? Takie obwisłe policzki, trzęsące się podbródki, takie kurze ŁAPY (nie "łapki"!) rozplenione wokół oczu jak perz?"
Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że jeszcze nie mamy, ale jednak - jakby nie spojrzeć - coraz mniej nam do tego brakuje i coraz mniej dzieli nas od tej magicznej granicy, po przekroczeniu której wiek zaczyna być widoczny gołym okiem, bez zaglądania w numer PESEL.
Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że jeszcze nie mamy, ale jednak - jakby nie spojrzeć - coraz mniej nam do tego brakuje i coraz mniej dzieli nas od tej magicznej granicy, po przekroczeniu której wiek zaczyna być widoczny gołym okiem, bez zaglądania w numer PESEL.
Starzejemy się, bo już coraz mniej bawi nas widok wstawionych ludzi, robiących różne głupie rzeczy - i coraz rzadziej przychodzi nam ochota, by zamienić gorącą herbatę na kolorowego drinka, ciepłe domowe kapcie na niebotycznie wysokie szpilki, a flanelową piżamkę w kratę na kieckę całą w cekinach.
Nie napiszę oczywiście, że nie przychodzi WCALE - ale dajemy sobie maksymalnie rok, dwa i trzeba będzie poszukać jakiejś alternatywy dla tego naszego clubbingu. Jakiegoś sympatycznego lokalu, gdzie grają disco-polo do śledzika i kotleta. Ewentualnie kinderbalu, na który moglibyśmy się razem z Młodym wkręcić ;)
A może to nie starość nas dopada?
Tak, "DOJRZEWANIE" i "ZMIANA PRIORYTETÓW" -
to brzmi zdecydowanie lepiej ! ;)
***
Żeby nie było, Bąblowi też zagwarantowaliśmy ogromną porcję
andrzejkowych, taneczno-muzycznych wrażeń.
Ale o tym już w innym poście, a tymczasem
jeszcze migawki z naszej "gorączki sobotniej nocy" ;)