wtorek, 27 października 2020

"W Krainie Elfów" - magiczna opowieść o przyjaźni,dobrych uczynkach i bezinteresownej pomocy.

 "Dawno,dawno temu,za górami,za lasami,za zielonymi dolinami, 
mieściła się czarodziejska kraina,którą zamieszkiwały leśne elfy. 
Dostać się do niej mógł tylko człowiek o ciepłym uśmiechu i dobrym sercu..."

Tymi słowami zaczyna się książka "W Krainie Elfów" autorstwa Moniki Smarz,która ukazała się nakładem Wydawnictwa Dlaczemu. Brzmi całkiem nieźle i jestem pewna,że niejeden z nas chciałby przenieść się właśnie do takiej magicznej,bajkowej krainy - gdzie nie istnieją żadne podziały, spory i niesnaski, a największe i najbardziej palące problemy to przeziębienie sowy Belli,deficyt kwiatowego pyłku czy burczący brzuch smoczycy Rozalindy...


Niestety,do takiej pełnej sielanki i harmonii jeszcze nam daleko - ale przynajmniej grupce książkowych bohaterów udaje się odwiedzić tytułową Elfią Krainę,poznać jej mieszkańców i ich zwyczaje oraz zaoferować im bezinteresowną, spontaniczną pomoc. 

Elżbietka,Majeczka,Różyczka,Ninka,Ala,Leoś,Wiktorek i Mikołaj - to właśnie imiona dzieci,które zwiedzają Krainę Elfów w towarzystwie zamieszkujących ją wróżek. Maluchy przeżywają tam niesamowite przygody i spotykają zwierzęta oraz postaci,których z całą pewnością nie miałyby możliwości poznać w normalnych okolicznościach. Przy okazji uczą się również, na czym polega empatia,szacunek do przyrody oraz udzielanie innym niezbędnego wsparcia. Wracają z tej lekcji bogatsi nie tylko o nowe doświadczenia - ale także o wszystkie cechy,jakie powinien posiadać prawdziwy przyjaciel i jakie każde z nich postanawia w sobie w dalszym ciągu pielęgnować.



Autorka dedykuje książkę swoim małym siostrzenicom,jednak jej zasadnicza wymowa jest w pełni uniwersalna,ponadczasowa i tak naprawdę może dotyczyć każdego z nas. Nawet najdrobniejszy dobry uczynek ma znaczenie: pozwala nam budować pozytywne relacje z innymi,wywołać uśmiech na cudzej twarzy,a niejednokrotnie nawet odmienić na lepsze czyjeś życie. Obdarowywanie kogoś swoją troską,opieką i uwagą okazuje się zdecydowanie ważniejsze niż wszelkie inne,drogocenne prezenty - a okazane dobro potrafi powrócić do nas ze zdwojoną siłą!

Jak już pewnie zdążyliście zauważyć,książeczka Moniki Smarz jest przepięknie wydana. Ilustracje zaprojektowane przez Blada Art przywodzą na myśl malowane na płótnie obrazy. Dodatkowy atut to twarda oprawa,matowy papier i kilka stron przeznaczonych do kolorowania. Wszystko to w połączeniu z mądrym i wartościowym przesłaniem sprawia,że wspólna lektura pozwala nam przenieść się choć na chwilę w zaczarowany świat sennych marzeń i niesamowicie rozwinąć dziecięcą wyobraźnię - natomiast dorosłym Czytelnikom odnaleźć literacką odskocznię od szarej i przytłaczającej rzeczywistości.

 
"W krainie Elfów"
Dlaczemu - Dom Pracy Twórczej
Monika Smarz
stron:  79 / oprawa: twarda

poniedziałek, 26 października 2020

Miejsca na ukojenie nerwów. Bory Dolnośląskie - Wrzosowisko Przemkowskie i Pustynia Kozłowska w pakiecie.

Ostatnie dni były - z wiadomych przyczyn - pełne skrajnych emocji. Jeśli obserwujecie mnie w mediach społecznościowych to moje zdanie na temat aktualnych wydarzeń już znacie - dlatego póki co nie będę się powtarzać i poruszać tej kwestii szerzej na blogu. Nadmienię tylko,że w sobotę wyszliśmy na ulice Wrocławia razem z setkami innych wk******ch ludzi i wykrzyczeliśmy razem z nimi nasz bunt wobec tego,co się dzieje - natomiast niedzielę postanowiliśmy poświęcić w całości Bąblowi i poszukać jakiegoś odludnego, spokojnego miejsca,które choć trochę ukoi nasze nerwy.



Padło na Bory Dolnośląskie - największy w Polsce kompleks leśny i raj dla grzybiarzy,słynący ze swoich pięknych wrzosowisk oraz piaszczystych wydm. Junior już od jakiegoś czasu bardzo chciał przekonać się na własne oczy,jak wyglądają  nasze rodzime polskie pustynie - więc urządziliśmy sobie pięciokilometrowy spacer po lesie,by dotrzeć na jedną z nich. 
 



Pustynia Kozłowska na terenie Przemkowskiego Parku Krajobrazowego jest wprawdzie dość dobrze ukryta,lecz dla chcącego nic trudnego. Chyba najprościej będzie,jeśli podam Wam tutaj konkretne współrzędne geograficzne - CMJ5+73 Kozłów - dzięki którym powinniście trafić na miejsce bez większych problemów.

Cała trasa przez las prowadzi wzdłuż dobrze ubitej,szutrowej drogi. Śmiało można wybrać się zarówno na pieszą wędrówkę,jak i na przejażdżkę rowerami albo z dziecięcym spacerowym wózkiem (mając jednak na uwadze fakt,że potem trzeba go będzie przez krótki odcinek wlec po piasku). Trochę żałuję,że nie pojawiliśmy się tam wcześniej, w okresie kwitnienia wrzosów - ale na pewno jeszcze wrócimy w przyszłym roku, bo na początku września widoki musiały być naprawdę niesamowite! Zdecydowanie warto zabrać ze sobą jakieś nieduże wiaderko albo koszyk dla dziecka,ponieważ nawet nie zbaczając z głównego traktu i nie wchodząc głęboko między drzewa można bez trudu nazbierać maślaków i podgrzybków,które rosną przy samej drodze.




Po około pięciu kilometrach robi się nieco bardziej piaszczyście i grząsko. Docieramy na wspomnianą pustynię,która do 1992 roku była terenem radzieckiego poligonu wojskowego - a jej wydmy stanowiły tarczę dla rakiet i pocisków artyleryjskich. Obecnie obszar Pustyni Kozłowskiej jest znacznie mniejszy,niż jeszcze kilkanaście lat temu. Pojawia się tu również coraz więcej roślinności (w sposób naturalny oraz wskutek planowych nasadzeń) - ale dla dziecka nadal jest to ogromna frajda i "największa piaskownica świata", a dla dorosłych idealne miejsce wypoczynku i błogiej ciszy,przerywanej tylko odgłosami ptaków.




Powrót na zmęczonych nogach okazał się dla Bąbla jak zwykle sporym wyzwaniem - ale urozmaiciło go bliskie spotkanie z jeleniem,tropienie śladów zwierząt i wizyta przy lizawce dla saren. Plenerowe zajęcia przyrodnicze uważamy zatem za bardzo udane - a my naładowaliśmy dzięki nim  akumulatory,by odrobić kolejne lekcje z demokracji ↯↯↯




środa, 21 października 2020

"Ile waży astronauta?" i "Czy ogień boi się strażaka?" - edukacyjne książeczki o zawodach od Wydawnictwa Dragon dla Dzieci.

Dwie poprzednie książeczki o zawodach od Wydawnictwa Dragon dla Dzieci opisywałam Wam już kiedyś TUTAJ. Wtedy mowa była o lekarzu i pilocie,natomiast dziś z przyjemnością przybliżę Wam utrzymane w podobnym stylu propozycje poświęcone astronautom i strażakom :)

"Ile waży astronauta?"
Wydawnictwo Dragon dla Dzieci
tekst: Przemysław Rudź
ilustracje: Tomasz Piąskowski
stron: 64  
 
Co trzeba zrobić,by zostać astronautą? Jakie są największe trudy i wyzwania tej pracy,jakie testy psychologiczne i sprawnościowe trzeba zdać - i jak dbać o kondycję oraz dietę w trakcie pobytu na stacji kosmicznej? Właśnie od takich zagadnień rozpoczyna swoje rozważania Przemysław Rudź - zwracając uwagę małego Czytelnika na fakt,że bycie astronautą to przede wszystkim profesja wymagająca sporej interdyscyplinarnej wiedzy oraz wydolności fizycznej. Każda osoba decydująca się na międzyplanetarne podróże jest narażona na ogromne przeciążenia,zanik mięśni czy demineralizację kości - a zatem musi się do swojej pracy przez długi czas przygotowywać i nawet w przestrzeni kosmicznej korzystać regularnie z urządzeń,które normalnie spotykamy na siłowni.


Autor opowiada również o innych potencjalnych zagrożeniach i niebezpieczeństwach,wynikających między innymi z niesprzyjających warunków atmosferycznych,źle wykonanych obliczeń czy niedoskonałej,wadliwej technologii. Opisuje też zasady działania rakiet i statków kosmicznych oraz przywołuje sylwetki śmiałków,którzy zdecydowali się na karierę astronauty nie zważając na wszelkie wymienione wyżej czynniki ryzyka. Należy do nich chociażby Mirosław Hermaszewski - jak dotąd jedyny Polak w kosmosie (choć w amerykańskich programach kosmicznych zdarzyło się też kilku innych astronautów polskiego pochodzenia).

Oprócz tego z książeczki dowiemy się,czym są NASA,ESA i inne agencje kosmiczne,jak zbudowany jest kosmodrom,jakie eksperymenty i badania naukowe prowadzone są w kosmosie oraz na czym polega kosmiczna turystyka. Znajdziemy tam też obszerne kalendarium najważniejszych historycznych wydarzeń,które w największym stopniu przyczyniły się do rozwoju astronautyki i do podboju kosmosu przez człowieka w takim,a nie innym stopniu. 

Przemysław Rudź wielokrotnie podkreśla,że na niektóre pytania dotyczące kosmosu nadal nie znaleziono jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiadomo,czy uda się nam budować bazy na obcych ciałach niebieskich,czy będziemy w przyszłości eksplorować odległe systemy planetarne i czy możemy spodziewać się rozwoju tak zwanego górnictwa kosmicznego,które zaczyna coraz bardziej nurtować inżynierów oraz wynalazców. Niemniej jednak,wiedza ludzi na temat kosmosu jest obecnie zdecydowanie bardziej rozległa niż dawniej,a niektóre rozwiązania wykorzystywane przez astronautów znajdują zastosowanie również w naszym codziennym,ziemskim życiu :)

"Czy ogień boi się strażaka?"
Wydawnictwo Dragon dla Dzieci
tekst: Paweł Rochala
ilustracje: Miro Charkot
stron: 64
 
Kolejną książeczkę z tej edukacyjnej serii wyróżnia fakt,że została ona napisana przez osobę,która rzeczywiście wykonuje zawód strażaka. Starszy brygadier Paweł Rochała to oficer Państwowej Straży Pożarnej i autor wielu artykułów oraz felietonów prasowych dotyczących pożarnictwa. Żartobliwie mówi o sobie jako o "pożarologu" - i jest to określenie ze wszech miar trafne,ponieważ posiadana wiedza bez dwóch zdań pozwala uznać go za niekwestionowanego specjalistę w tej dziedzinie :)

Tutaj również znajdziemy przede wszystkim informacje dotyczące specyfiki pracy strażaka - oraz wszelkich wymogów,jakie trzeba spełnić,by nim zostać. Ponadto dowiemy się też,jak powstaje pożar,jakie specyficzne warunki i zjawiska mu towarzyszą,czym można ugasić różne rodzaje substancji łatwopalnych - i jak wezwać pomoc w przypadku,gdy samodzielne stłumienie płomieni okazuje się niemożliwe.

Na szczegółowych ilustracjach zaprezentowano między innymi przekrój nowoczesnego wozu gaśniczego i opis wszystkich umieszczonych w nim sprzętów - a także poszczególne elementy strażackiego stroju,który w całości może ważyć nawet do 25 kilogramów. Autor opowiada nam też o wzajemnej współpracy wszystkich służb ratunkowych,o udzielaniu przez strażaków pierwszej pomocy przedmedycznej i o innych czynnikach (poza ogniem),które mogą stanowić zagrożenie dla jego zdrowia i życia w trakcie przeprowadzanej akcji. Podaje również przykłady największych i najbardziej niebezpiecznych pożarów na świecie,do których zalicza płonące lasy Australii oraz potężne burze ogniowe w okresie II wojny światowej.

Z rzeczy mniej ryzykownych i bardziej przyjemnych przeczytamy chociażby o zabawach w remizie, strażackiej orkiestrze dętej,Młodzieżowych Drużynach Pożarniczych i odznaczeniach przyznawanych za szczególne dokonania na służbie. Żadnego dziecka nie zdziwi chyba fakt,że strażacy pomagają ludziom nie tylko podczas gaszenia pożarów - lecz również w wypadkach komunikacyjnych, w sytuacjach powodzi oraz w przypadku poszukiwania osób przywalonych gruzami budynków.

 
Podobnie jak w przypadku poprzednich propozycji z tego cyklu,wartościowa edukacyjna treść idzie w parze z ciekawymi,kolorowymi ilustracjami. Bardzo podoba mi się też forma 30 pytań i odpowiedzi - ponieważ dzięki niej wiedza została przekazana w bardzo przejrzysty i skondensowany sposób. Jestem przekonana,że zainteresuje każdego małego,ciekawego świata odkrywcę - a nie tylko przyszłych pretendentów do wykonywania opisywanych zawodów ;)
 



wtorek, 20 października 2020

Co zwiedzić w województwie zachodniopomorskim? Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu i Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku.

W sumie nie jesteśmy jakimiś wielkimi zwolennikami ani pasjonatami militariów. Nasze podejście określiłabym wręcz jako mocno pacyfistyczne - lecz z drugiej strony nie sposób być w Kołobrzegu i nie dostrzec jego historycznej roli. W końcu to bitwa o Kołobrzeg w 1945 roku jest uważana za kluczowy etap walk na Pomorzu Zachodnim oraz za największy bój uliczny II wojny światowej. Dlatego nic dziwnego,że kołobrzeskie muzea powiązane są głównie z wojskowością. 

O Kołobrzeskim Skansenie Morskim pisałam Wam już kiedyś TUTAJ -
natomiast dzisiaj zapraszam w dwa kolejne interesujące miejsca na mapie tego pięknego miasta.

 Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu -
Dzieje Oręża Polskiego

Oddział Dzieje Oręża Polskiego znajduje się przy ulicy Emilii Gierczak 5, na tyłach zabytkowej kamienicy kupieckiej z XV wieku. Na zdjęciach pokazuję go Wam w kolejności odwrotnej,niż faktycznie zwiedzaliśmy - ponieważ najpierw wchodzi się do rozległego pawilonu, a dopiero potem wychodzi na podwórze i podziwia zewnętrzną ekspozycję. Czas zwiedzania jest nieograniczony - choć ze względu na pandemiczne obostrzenia sugeruje się gościom,by nie cofali się ponownie do fragmentów wystawy,które już wcześniej obejrzeli.

W plenerze zobaczymy między innymi czołgi,samoloty,wojskowe ciężarówki,działa i wozy pancerne. Eksponaty są bardzo różnorodne,stosunkowo dobrze zachowane i dość dokładnie opisane,z uwzględnieniem chronologii ich powstawania oraz toczonych walk. Dla miłośników historii i militarnych klimatów to prawdziwa gratka - natomiast dla najmłodszych świetna okazja,by zobaczyć na żywo pojazdy,które do tej pory widzieli wyłącznie w filmach czy programach historycznych. 

To oczywiście również wspaniała lekcja naszej skomplikowanej i niełatwej historii - chociażby na podstawie "Sybirackiego wagonu pamięci", w którym udokumentowano masowe deportacje Polaków w głąb Związku Radzieckiego.

W środku natomiast mamy kolejne pomieszczenia z eksponatami ułożonymi w porządku chronologicznym: od czasów średniowiecza aż po współczesność. Znajdziemy tam między innymi najróżniejsze rodzaje broni - a także makiety miasta i bitew,zbroje,wojskowe mundury,odznaczenia oraz mniej i bardziej zaawansowane zdobycze wojskowej techniki. 

Wystawa dotyczy zarówno wojsk lądowych,jak i sił morskich oraz powietrznych. Obejmuje sobą chociażby największą w Polsce kolekcję mundurów z czasów I i II wojny światowej (m.in. mundury noszone przez żołnierzy Legionów Polskich,Błękitnej Armii generała Hallera czy też Armii Wielkopolskiej). Daje to zwiedzającym możliwość wnikliwej obserwacji nie tylko tego,jak zmieniała się na przestrzeni lat wojskowa taktyka i uzbrojenie - ale również jak ewoluowała militarna "moda".


Z rozmów z pracownikami muzeum wywnioskowaliśmy,że wcześniej odbywały się tam również pokazy multimedialne dla zwiedzających. W tej chwili koronawirus nie pozwala na ich organizację,lecz mimo wszystko uważam,że ceny biletów są bardzo niewygórowane,a miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia. Za bilet normalny zapłacicie 20 złotych,za ulgowy 15,natomiast dzieci do siódmego roku życia wchodzą na teren muzeum za darmo. Istnieje też możliwość zwiedzenia kilku muzealnych oddziałów w bardzo okazyjnej cenie.
 

Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu -
Muzeum Zimnej Wojny Podborsko 3001 

By dotrzeć do Podborska, trzeba oddalić się od Kołobrzegu o jakieś 50 kilometrów. To właśnie tam znajduje się schron nr 17,który w okresie zimnej wojny stanowił część tajnej bazy atomowej wojsk radzieckich. Droga do schronu wiedzie przez gęsty las,lecz jest wyłożona betonowymi płytami (na pewno na niej nie ugrzęźniecie i bez problemu dojedziecie do celu). Przy trasie znajduje się areszt śledczy oraz zakład karny, zatem cały teren jest monitorowany i pilnie strzeżony. Według słów naszego przewodnika to właśnie dzięki temu schron przetrwał jako jeden z nielicznych podobnych obiektów,nie został całkowicie zniszczony i rozszabrowany.

W tej chwili nie pamiętam już dokładnie,jaką powierzchnię zajmuje cały magazyn amunicji atomowej w Podborsku,jednak na pewno jest ona imponująca (wynosi bodajże około 300 hektarów). Dawniej schron był bardzo dobrze zamaskowany,nie znajdował się na żadnej oficjalnej mapie,a o jego istnieniu wiedziało zaledwie 12 osób w Polsce. Magazynowano tam zapasy broni atomowej,które - w przypadku ich użycia - pozwoliłyby na zniszczenie i zrównanie z ziemią ogromnych obszarów. Nie bez powodu był on określany jako "magazyn imperium zła".


Samo zwiedzanie schronu odbywa się oczywiście w większych grupach i z przewodnikiem,ponieważ inaczej nie miałoby najmniejszego sensu. Temperatura w środku jest dość niska, wynosi około 6 stopni Celsjusza - także warto pamiętać o ciepłym ubraniu, nawet jeśli na dworze panują zupełnie inne warunki. 

Na mnie największe wrażenie zrobiły chyba przedmioty codziennego użytku,znalezione w Podborsku już po opuszczeniu tamtych terenów przez pracowników schronu i miejscową ludność. Dziecięce buciki,zabawki,kuchenne naczynia i przybory kosmetyczne...Wszystko to świadczy dobitnie o fakcie,że dawniej toczyło się tam "normalne" życie - celowo w cudzysłowie,ponieważ tak naprawdę było ono porównywalne do siedzenia na tykającej bombie.



Z praktycznych informacji, Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku otwarte jest tylko w określonych pełnych godzinach i w określone dni tygodnia. W październiku otwiera swoje podwoje wyłącznie w niedziele o godzinie 11,12 i 13 - także warto śledzić jego oficjalny profil na Facebooku, żeby nie rozczarować się i...nie pocałować klamki (a właściwie pancernych drzwi). 

Będąc w tamtych okolicach koniecznie przejdźcie się też po pięknym lesie,
które jest podobno prawdziwym rajem dla grzybiarzy :)

 
Lubicie takie miejsca i lekcje historii "w terenie"?
Naszym zdaniem są one na pewno bardziej interesujące i sensowne,
niż zakuwanie teoretycznej podręcznikowej wiedzy.