Pierwsza świnka morska pojawiła się w moim
życiu,kiedy miałam jakieś 8-10 lat. Kochany Puszek był prawdziwym
kawiowym ewenementem,który w zasadzie zupełnie nie wymagał oswajania. Sam garnął się do głaskania i kiedy tylko mnie zobaczył to
stawał na dwóch tylnich łapkach - domagając się intensywnie,żebym wzięła
go do siebie. Oprócz tego wędrował po całym mieszkaniu, jadł wszystkim
domownikom prosto z ręki - a nawet spał ze mną w łóżku i zupełnie
swobodnie grasował w ogrodzie moich rodziców. Nawiązał też wyjątkową więź z naszym ówczesnym psiakiem - który bronił go zaciekle niczym lew i
nie pozwalał nikomu obcemu zbliżyć się do niego nawet o krok (!)

W przypadku Tymka i Felka sytuacja nie
wyglądała już tak różowo ;) Nasze Prosiaczki zachowywały się jak
dwa totalne dzikusy: chowały się przed nami w najciemniejszych i
najtrudniej dostępnych zakamarkach swojej klatki,reagowały paniczną
ucieczką na każdy dźwięk, najmniejszy ruch czy jakąkolwiek próbę
nawiązania z nimi kontaktu...Od samego początku mieliśmy przeczucie, że oswojenie świnek morskich to nie lada wyzwanie! ;)
Przez kilka pierwszych dni postanowiliśmy
więc zostawić ich w spokoju - nie ingerować w żaden sposób w ich
zwyczaje, nie wyciągać ich na zewnątrz, ograniczać się wyłącznie do
sprzątania, karmienia i wymiany wody w poidle...Często siadaliśmy też
obok klatki i rozmawialiśmy ze sobą, żeby poznały nasze głosy - a
zdarzało się nawet nucenie i śpiewanie (w wykonaniu naszego Bąbla,rzecz jasna ;) )
Kiedy Prosiaczki już zapoznały się z
nowym miejscem, przyzwyczaiły do nowych zapachów, smaków oraz naszych
domowych brzmień - zaczęliśmy od czasu do czasu brać je na ręce,
delikatnie głaskać i drapać za uszkiem ;) Tymkowi tego typu pieszczoty
praktycznie od razu przypadły do gustu, natomiast Felek okazał się wobec
nich nieco bardziej sceptyczny - ale w końcu i on przekonał się do
takiej formy bliskości :)
Z czasem obie świnki zaczęły coraz częściej
wynurzać się na powierzchnię, wychodzić na przygotowany dla nich wybieg
i eksplorować wszystkie dostępne atrakcje. W pewnym momencie zauważyłam
też, że codziennie reagują na mój widok podskokami, piskami i głośno
domagają się porannej porcji jedzenia. Kiedy zbliżałam się do ich klatki
- zamiast uciekać, z zainteresowaniem wyciągały ku mnie pyszczki,
obwąchiwały moje ręce i czasami sięgały bezpośrednio do nich po
przyniesione smaczne kąski.
Kilka dni temu nadszedł też moment,by
wypuścić je poza obszar wybiegu i pozwolić na nieskrępowane "zwiedzanie"
całego naszego mieszkania - lecz jedna krata zawsze pozostawała dla
nich otwarta,by w każdej chwili mogły wrócić do swojej strefy komfortu i
znowu znależć się na bezpiecznym,znajomym terytorium.Generalnie odnoszę wrażenie, że z każdym
dniem jest lepiej - i że nasze Prosiaczki są coraz mniej płochliwe, a
coraz bardziej skore do psot i wspólnego dokazywania ;)
Jak oswoić świnkę morską: o czym warto pamiętać?
1. Dajmy śwince odpowiednią ilość
czasu, żeby przyzwyczaiła się do nowego miejsca i wszystkich domowników.
Pamiętajmy przy tym,że jest to kwestia bardzo indywidualna. Jedna
świnka będzie potrzebowała na oswojenie zaledwie kilku dni, natomiast
inna - kilku miesięcy.
2. Obserwujmy uważnie naszą świnkę oraz jej reakcje. Nie róbmy niczego na siłę i wbrew zwierzęciu. Jeśli świnka nie ma ochoty być na naszych rękach czy kolanach, nie nakłaniajmy jej do tego na siłę. Widocznie to jeszcze nie jest odpowiedni moment!
3. Starajmy się nie wykonywać przy
świnkach zbyt gwałtownych ruchów - ponieważ to łagodnością i spokojem
możemy zyskać ich największe zaufanie oraz sympatię.
4. Stopniowo poszerzajmy obszar
funkcjonowania świnek w naszym domu: poczynając od klatki, poprzez
ogrodzony wybieg, a kończąc na swobodnych wędrówkach po całym
mieszkaniu.