poniedziałek, 29 marca 2021

Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham, kiedy jest...WIOSNA i ZIMA.

Istnieją na rynku wydawniczym książki wręcz kultowe, polecane na praktycznie każdej możliwej grupie czytelniczej, przekazywane pieczołowicie z pokolenia na pokolenie. Dokładnie taka sytuacja ma miejsce w przypadku serii "Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham" autorstwa Sama McBratney'a, z ilustracjami Anity Jeram...Poza przewodnim tytułem z tego znanego na całym świecie cyklu, mamy do czynienia również z tomikami poświęconymi konkretnym porom roku. W dzisiejszym wpisie przyjrzymy się bliżej wiośnie oraz zimie - czyli dwóm największym kontrastom,kiedy przyroda naprzemiennie budzi się do życia oraz zamiera w bezruchu...

Wydawnictwo Harper Kids
tekst: Sam McBratney
ilustracje: Anita Jeram
stron: 18 / wiek: 3-7 lat

Obie książeczki opowiadają o dwóch zajączkach - dużym i małym - które spędzają  wspólnie czas,zgłębiając tajniki otaczającej je natury. Oprócz tego zawsze mają w zanadrzu jakieś zagadki dla siebie nawzajem: zastanawiają się nad genezą drzew, przemianą kijanek w żaby, metamorfozą gąsienicy w barwnego motyla oraz nad tym, co wykluje się z jajek odnalezionych w ptasim gnieździe. Przy okazji swoich obserwacji dochodzą również do innych cennych wniosków. Dostrzegają, jak sami zmieniają się pod wpływem towarzyszących im emocji - i jak wielką rolę odgrywa obecność drugiej osoby w ich codziennym życiu.

"Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham, kiedy jest...ZIMA"
 Wydawnictwo Harper Kids
tekst: Sam McBratney
ilustracje: Anita Jeram
stron: 18 / wiek: 3-7 lat
 
Wbrew pozorom, również zimą może zrobić się nam ciepło na sercu - pod warunkiem, że mamy kogoś, kto należy do nas (i wcale nie chodzi tu o nasz osobisty cień ;)) W trakcie tej ciepłej i przyjemnej lektury po raz kolejny potwierdza się powiedzenie, że "siła tkwi w prostocie".  Oszczędność w słowach, przepiękne ilustracje, historie całkiem zwyczajne i prozaiczne - a jednak bardzo mocno chwytające za serce, opowiadające o potędze miłości oraz o pozytywnym wpływie,jaki wywiera ona na każdego z nas...

Moim skromnym zdaniem, naprawdę trudno przejść obok tych literackich propozycji obojętnie. Uczą nas bezinteresownej przyjaźni, nieskrępowanego okazywania uczuć i budowania więzi, doceniania drobnych rzeczy oraz wdzięczności za obecność wszystkich "dobrych duszyczek" wokół nas. Taka afirmacja życia w pigułce - szczególnie cenna i potrzebna w tych dziwnych, specyficznych czasach...


sobota, 27 marca 2021

Nowi członkowie naszej rodziny, czyli jak urządzić klatkę dla świnki morskiej + prosiaczkowa wyprawka do pobrania.

Nasz Bąbel już od dłuższego czasu bardzo chciał mieć jakieś zwierzątko - ale w mojej opinii jeszcze nie był na to gotowy i musiał trochę dojrzeć do takiej odpowiedzialności. W końcu zwierzę to nie "prezent" ani nie zabawka,którą można odłożyć w kąt po etapie pierwszej fascynacji - tylko żywe stworzenie,przyjaciel i zobowiązanie na długie lata!

Ostatecznie - po licznych dyskusjach i pertraktacjach - nasz rodzinny team powiększył się o dwie młodziutkie świnki morskie: Tymka i Felusia. Pierwszy został sprowadzony w ubiegły weekend, natomiast drugi dołączył do niego już po upływie trzech kolejnych dni. Generalnie świnki morskie to zwierzęta stadne, lubiące towarzystwo i niezbyt dobrze znoszące życie w pojedynkę - dlatego w przyszłości nie wykluczamy dalszego powiększania naszej domowej "hodowli", ale na razie staramy się ogarnąć tych dwóch małych przystojniaków. Na szczęście póki co dogadują się ze sobą całkiem nieźle, a Tymi bardzo się ożywił, rozbrykał i rozgadał w towarzystwie nowego kolegi :) 

 

Jak urządzić klatkę dla świnki morskiej - wyposażenie podstawowe.

Jeśli chodzi o urządzanie nowego mieszkanka dla świnek, ogromne znaczenie ma tutaj rozmiar klatki. Wymiary naszej to 100x60 centymetrów - ale dodatkowo przygotowaliśmy chłopakom ogólnodostępny wybieg modułowy, na który mogą wyjść sobie praktycznie w każdej chwili (drzwiczki klatki najczęściej zostawiamy im otwarte).

Na dno klatki początkowo wysypywaliśmy trociny, jednak nie było to zbyt czyste i higieniczne rozwiązanie. Po kilku dniach zamówiłam naszym "prosiaczkom" podkład typu dry bed/dry vet - czyli matę, która pochłania całą wilgoć i nie oddaje jej potem na zewnątrz. Pod spód sypiemy specjalny drewniany żwirek,który to wszystko pięknie i skutecznie absorbuje - a zatem nasze świnki mają sucho i czysto, a w razie potrzeby matę można spokojnie prać w pralce w temperaturze 40 stopni. (Jeśli w przyszłości chłopaki nauczą się korzystać z plastikowej kuwety - można ograniczyć się nawet do zwykłej maty łazienkowej za kilka złotych). 


 W klatce dla świnki morskiej powinny znależć się również akcesoria takie jak:

  • poidełko ze zmienianą codziennie wodą;
  • oddzielne miseczki na suche i mokre pokarmy (najlepsze są nieco cięższe ceramiczne, z zaokrąglonymi brzegami - bo zapobiegają ciągłemu wysypywaniu przysmaków);
  • podwieszany pręt na karabińczyku,na który można nabijać owoce i warzywa - ponieważ wcześniej świnki rozrzucały je po całej klatce i były wiecznie utytłane w trocinach;
  • paśnik z siankiem (przez chwilę mieliśmy metalową wiszącą kulkę z dzwoneczkiem - ale świnki niechętnie z niej korzystały, więc zrobiłam im paśnik tekstylny z tego, co zostało po podcięciu maty dry bed do odpowiedniego rozmiaru);
  • zaciszne ciemne miejsce, w którym świnki mogą się ukryć i odpocząć (u nas jest to akurat półka w zestawie z klatką - ale oprócz niej mamy dwa domki i wiklinowy tunel, a nasze prosiaczki bardzo chętnie zakopują się też w paśniku);
  • różnego rodzaju gryzaki, na których świnki ścierają sobie zęby (w naszym przypadku na pierwszy ogień poszły gałązki leszczynowe z pasternakiem)  


Jak urządzić klatkę dla świnki morskiej - dodatkowe "bajery".

Poza powyższym podstawowym wyposażeniem można urozmaicić przestrzeń świnek, wprowadzając do niej miękkie legowisko, kocyk minky albo tekstylne "norki", w których zwłaszcza Tymi lubi się czasem zagrzebać. Dobrym rozwiązaniem będzie też podobno podwieszany  hamak (którego akurat jeszcze nie mamy) - ponieważ świnki preferują obserwację otoczenia z najwyższych punktów swojej klatki. Podążając za internetowymi poradami bardziej doświadczonych właścicieli, pokusiliśmy się również o kilka zabawek: piłkę z dzwoneczkiem wykonaną z trawy, rolkę na przysmaki oraz kulę smakulę, z której podczas toczenia wypadają różne pyszne kąski (wielkość otworu można sobie dowolnie regulować). Zrobiliśmy też naszym świnkom schodki do klatki, labirynty i inne konstrukcje z ekologicznych klocków Cardblocks.

Mieszkanko i wyprawka dla świnki morskiej - ile to wszystko kosztowało?

Podsumowując nasze wszystkie zakupy związane ze sprowadzeniem obu prosiaczków do domu, przygotowałam zestawienie poczynionych wydatków. Jeżeli również zastanawiacie się nad kupnem świnki i chcecie zorientować się w cenach poszczególnych akcesoriów, możecie pobrać je w formacie pdf >>> TUTAJ



  Czego absolutnie NIE KUPOWAĆ śwince morskiej?

Wykluczone są wszelkiego rodzaju kołowrotki - bo świnka ma budowę zupełnie inną niż chomik czy myszka i korzystając z takich sprzętów może bardzo poważnie uszkodzić sobie kręgosłup. Nie zaleca się też drabinek - ponieważ to z kolei grozi kontuzją lub wręcz złamaniem łapek. Jednym z głupszych i najbardziej absurdalnych pomysłów jest wyprowadzanie świnki na spacery na smyczy - choć oczywiście producenci twierdzą i wmawiają potencjalnym klientom coś zupełnie innego...Po pierwsze, nakładanie im takiego ustrojstwa najpewniej spowoduje atak paniki. Po drugie, świnki są z natury raczej tchórzliwe i może spłoszyć je nawet najbardziej subtelny zewnętrzny bodziec - a przy próbie ucieczki i jednoczesnym uwięzieniu w uprzęży może się to zakończyć naprawdę tragicznie (kręgosłup!)

Czy są tu jeszcze jacyś inni dumni właściciele i miłośnicy świnek morskich? Jeśli tak to zapraszam do zostawienia po sobie śladu w komentarzach - bo myślę, że treści na temat tych sympatycznych zwierząt będą się u nas regularnie pojawiały :)

czwartek, 25 marca 2021

Muminki. Bardzo ważne sprawy. Moja pierwsza biblioteczka.

Biorąc pod uwagę obecną sytuację, kolejny lockdown i zamknięcie prawie wszystkiego (poza kościołami oczywiście, ponieważ koronawirus jest ateistą i tam akurat nigdy nie bywa...) trudno mi pisać o rzeczach pozytywnych, radosnych i przyjemnych. Mimo wszystko zebrałam się w sobie i przygotowałam dla Was krótką recenzję pakietu Muminki. Bardzo ważne sprawy. Moja pierwsza biblioteczka. To zestaw czterech całokartonowych książeczek dla najmłodszych w eleganckim papierowym etui - a zarazem idealny pomysł na prezent, który jednocześnie uczy i bawi.


Każda z książeczek porusza inną tematykę: pory roku, kolory, emocje, a także wzajemne relacje pomiędzy członkami rodziny oraz przyjaciółmi. Dla początkującej kategorii Czytelników faktycznie są to tytułowe "bardzo ważne sprawy" - ponieważ dzieci w tym wieku dopiero poznają otaczający je świat, obserwują jego zmienność i chłoną jego bogactwo wszystkimi zmysłami.

 

Poszczególne pory roku zostały zobrazowane i opisane na podstawie zwyczajów konkretnych mieszkańców Doliny Muminków. Wiosna to okres, kiedy Mamusia Muminka najwięcej swojego czasu spędza w ogrodzie. Latem wszyscy urządzają sobie plenerowe pikniki,zażywają morskich i słonecznych kąpieli. Jesienią Włóczykij wyrusza w swoją wyprawę na południe, natomiast zimą rodzina Muminków zapada w zimowy sen.

Sytuacja wygląda podobnie, kiedy mowa o członkach rodziny i ich wzajemnych powiązaniach. Mimbla jest starszą siostrą Małej Mi, Migotek to pomysłowy brat Panny Migotki, natomiast Włóczykij i Ryjek to przyjaciele domu, którzy spędzają w nim niemal tyle samo czasu, co pełnoprawni mieszkańcy. Dzięki tego typu książeczkom dzieci uczą się określać i nazywać wzajemne rodzinne korelacje, rozróżniać bliższych i dalszych krewnych, przodków oraz potomków :)

Dolina Muminków to oczywiście miejsce pełne najróżniejszych osobowości, temperamentów i charakterów. Bojaźliwy Ryjek spotyka tam na swojej drodze brawurową i nieustraszoną Małą Mi. Smuteczki i rozczarowania przeplatają się ze szczęściem i euforią - a czasami zdarza się też złośliwy Bobek czy niesamowicie dociekliwy, ciekawski Paszczak. Wszyscy razem tworzą jednak bardzo zgraną, barwną ekipę - ponieważ nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają i dopełniają :)

Znajdziemy tu również wszystkie kolory tęczy: od tych bardziej subtelnych i pastelowych, po intensywne i mocno rzucające się w oczy. Każdy z nich został wyodrębniony w tekście dużą czcionką o adekwatnym odcieniu, a ilustracje w klimacie Tove Jansson idealnie korespondują z krótkimi zdaniami i stanowią ich znakomite uzupełnienie. Tak jak już wcześniej wspomniałam, cały zestaw prezentuje się bardzo efektownie na dziecięcym książkowym regale - a każdy mały Milusiński z pewnością marzy o tym, by poznawać świat w towarzystwie ulubionych bajkowych bohaterów :) Książeczki są też w pełni bezpieczne dzięki swoim zaokrąglonym rogom - natomiast w związku z ich kompaktowym rozmiarem można śmiało zabrać je w rodzinną podróż :)

wtorek, 23 marca 2021

"Basia w zoo", "Wielka księga o uczuciach" i inne nowości od Zofii Staneckiej, Marianny Oklejak oraz Wydawnictwa Harper Kids.

Dzień dobry! :) Dzisiaj przybywamy do Was z garścią nowości wydawniczych od Harper Kids - a w roli głównej oczywiście nasza ulubiona Basia wraz z rodziną i przyjaciółmi :) Poza cyklicznymi cieńszymi książeczkami wchodzącymi w skład świetnie znanej wielotomowej serii, mamy dla Was również wielkie kompendium wiedzy o uczuciach - a także świetną rodzinną grę, która na pewno umili Wam oczekiwanie na prawdziwą wiosnę oraz kolejny (przed)świąteczny lockdown... Zapraszamy na recenzję!

"Basia i przyjaciele. Marcel"

Pierwsza z prezentowanych książek opowiada przede wszystkim o Marcelu - szkolnym koledze Basi i wielkim miłośniku zwierząt. Rodzina Marcela to nie tylko mama,tata i trójka rodzeństwa - ale również mówiąca papuga, pies oraz trzy koty. W pewnym momencie dołącza do nich kolejny czworonóg,który padł ofiarą bestialskiego traktowania przez innych ludzi. Na szczęście szybka interwencja weterynarza ratuje mu życie,a ostatecznie familia powiększa się również o małego chomiczka. Co zabawne - sytuacja z książki akurat idealnie zbiegła się w czasie z momentem,kiedy i my powitaliśmy w naszym domu świnkę morską.  Tym bardziej ucieszyła nas lektura ucząca troski, odpowiedzialności i empatii wobec wszystkich zwierząt. Z całą pewnością będziemy do niej często wracać!


"Basia i rower" 

W tym tomiku Basia przypomina sobie kolejne etapy jazdy na rowerze. Tak jak w większości przypadków,najpierw był to mały rowerek dziecięcy z doczepianymi kółkami - a potem ćwiczenia z dodatkowym kijkiem, za który trzymał tato. Aktualnie dziewczynka jest już zaprawioną w boju kolarką, więc wybiera się z rodzicami i braćmi na wspólny rowerowy rajd w pięknych okolicznościach przyrody. Niestety,nie udaje im się uniknąć bolesnego spotkania z rowerowymi piratami drogowymi - ale finalnie wszyscy wspominają bardzo miło zarówno samą wycieczkę,jak i późniejszy pobyt nad jeziorem. Książeczka pokazuje,że jazda na rowerze wymaga odpowiedniego treningu i podjęcia przynajmniej kilku frustrujących prób. Może okazać się pomocna dla dzieci,które tracą wiarę w siebie i zbyt szybko poddają się w trakcie takiej nauki.


"Basia.Wielka księga o uczuciach"

"Wielka księga o uczuciach" to naprawdę pokaźny objętościowo leksykon najróżniejszych emocji: od tych bardzo pozytywnych i mile widzianych aż po te,za którymi absolutnie nikt nie przepada. Trzeba jednak zaznaczyć,że już na wstępie znajdziemy tutaj bardzo cenne i mądre słowa Miśka Zdziśka: "Wszystkie uczucia są ważne. Te bulgoczące jak zupa, te skaczące jak kangur i te płaskie jak naleśnik"...


Każda z 45 opisanych emocji została potraktowana odrębnie i wytłumaczona w bardzo przystępny sposób: na konkretnych przykładach, słowami książkowych bohaterów. Dodatkowo każda z nich miała też okazję "przemówić" własnym głosem w komiksowych dymkach - a Misiek Zdzisiek przygotował dla czytelników garść swoich ulubionych powiedzonek i złotych myśli o uczuciach. Z mojego rodzicielskiego punktu widzenia bardzo spodobał mi się również Kącik Porad Miśka Zdziśka - w którym ukochany pluszak Basi podpowiada, jak radzić sobie ze smutkiem, strachem i stresem, jak wykonać "pudełko złości" czy też w jaki sposób nauczyć się okazywać wdzięczność za drobne rzeczy spotykające nas każdego dnia. 

 "Basia w zoo"

Najlepsza wiadomość dla wszystkich wielbicieli Basi jest taka,że właśnie pojawiła się pierwsza gra z jej udziałem! W ramach rozgrywki dysponujemy 36 kafelkami z wizerunkami zwierząt oraz 8 żetonami z podobiznami mamy,taty, Basi i Janka. Cel gry to rodzinna wizyta w zoo oraz zrobienie zdjęć jak największej liczbie zwierząt. Musimy jednak uważać,by nie zrobić zdjęć dwóch takich samych okazów albo trzech gatunków znajdujących się na takim samym tle. 

Przebieg rozgrywki jest bardzo prosty,dynamiczny i intuicyjny - lecz wymaga też pewnego poziomu skupienia i zapamiętywania pozycji poszczególnych zwierząt.  Wszystkie kafelki ze zwierzętami rozkładamy rewersem do góry,tworząc kwadrat o wymiarach 6x6. Następnie gracze odkrywają poszczególne kartoniki aż do momentu,gdy sami zdecydują się zakończyć swoją turę - lub do czasu,kiedy nastąpi tzw. "skucha". W nieco trudniejszym wariancie gracze mogą rezerwować poszczególne kafelki, przykrywając je swoimi żetonami. Wówczas pozostali zawodnicy mają zakaz ich odkrywania,a na zakończenie gry przyznaje się konkretną punktację za poszczególne zgromadzone gatunki.




 Czy Wasze dzieci też przepadają za przygodami Basi?
Która propozycja spotkałaby się z ich największym zainteresowaniem? :)


czwartek, 18 marca 2021

Atrakcje dla dzieci na Dolnym Śląsku: Muzeum Ziemi w Kletnie. Jedyna w Polsce kolekcja skamieniałych jaj dinozaura.

Ostatnio pisałam Wam o naszej wycieczce do Jaskini Niedźwiedziej - a tuż obok niej znajduje się jeszcze jedno interesujące miejsce dla pasjonatów geologii i wielbicieli dinozaurów. Mowa oczywiście o Muzeum Ziemi w Kletnie, w którego zbiorach zgromadzono najróżniejsze kamienie i minerały z wielu odległych zakątków świata - a także 38 skamieniałych jaj dinozaura, stanowiących jedyną taką kolekcję w Polsce. 


Muzeum Ziemi w Kletnie to efekt trzydziestoletniej pracy i kolekcjonerskiej pasji pana Arnolda Miziołka - sympatycznego przewodnika i znakomitego gawędziarza, który osobiście oprowadza gości po stworzonym przez siebie przybytku. Trafimy tam z ostatniego parkingu samochodowego przed Jaskinią Niedźwiedzią -  a naszym drogowskazem będą widoczne z oddali modele dinozaurów w skali 1:1, które otaczają ten niepozorny budynek.

Zwiedzanie Muzeum Ziemi w Kletnie trwa łącznie około 45 minut, a koszt biletów jest raczej symboliczny (bilet normalny - 12, ulgowy - 6 złotych). W tym czasie możemy podziwiać między innymi:

  • tropy gadów ssakokształtnych oraz ślady flory sprzed 250 milionów lat, 
  • ślady łap dinozaurów z Gór Stołowych,
  • ogromne skamieniałe zęby dinozaurów i mamutów,
  • kolekcję skamieniałych mięczaków morskich o fantazyjnych kształtach,
  • największe znalezione w Europie szczotki kwarcu różowego z Gór Izerskich,
  • prawdziwy meteoryt żelazowo-niklowy,
  • afrykańskie maski z drewna tekowego,
  • przepiękne kamienie szlachetne i ozdobne z całego świata. 

Największą gratką i atrakcją (przede wszystkim dla dzieci) są jednak wspomniane wcześniej gniazda ze skamieniałymi jajami dinozaurów, sprowadzone tutaj aż z dalekich Chin. Oprócz tego w okresie od 1 kwietnia do 30 października można wykupić dodatkowe warsztaty geologiczne, obejmujące poszukiwanie minerałów na pobliskich średniowiecznych hałdach oraz naukę rozpoznawania znalezionych okazów. 

Ponieważ drugą wielką pasją pana Arnolda jest jubilerstwo - na miejscu możemy zaopatrzyć się w efektowną biżuterię wykonaną z kamieni oraz w inne pamiątkowe drobiazgi, które na pewno ucieszą zwłaszcza najmłodszych turystów.

O wyjątkowości całej kolekcji świadczą liczne nagrody i dyplomy, zdobyte przez Muzeum Ziemi w Kletnie na międzynarodowych, prestiżowych wystawach - a także wyróżnienia przyznane przez Ministerstwa Edukacji, Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nadmienię też, że pan Arnold zasłynął jako pomysłodawca Międzynarodowych Mistrzostw Polski w Poszukiwaniu Kamieni i Minerałów - a jego opowieści o pracy w terenie słucha się z zapartym tchem.

Obszar wokół Muzeum Ziemi w Kletnie to terytoria okupowane przez dinozaury, mamuty i ludzi pierwotnych. Nie ma tu wprawdzie aż tylu figur, ile znajdziemy w typowo komercyjnych parkach jurajskich na terenie całej Polski - ale mimo wszystko warto zatrzymać się przy nich choć na chwilę, obejrzeć je z bliska i zapozować do kilku fotografii ;)


 
Po raz kolejny zachęcam Was, żeby połączyć zwiedzanie z innymi atrakcjami (TUTAJ i TUTAJ),
których w okolicy zdecydowanie nie brakuje :)