czwartek, 12 lipca 2018

Adopcja trójki dzieci i spotkanie z biologicznym rodzeństwem - historia Pani Joanny.


Po publikacji na łamach bloga ostatniego wywiadu z mamami adopcyjnymi - zgłosiło się do mnie również kilka innych osób, pragnących podzielić się z Wami własnymi historiami. Jedną z nich była Pani Joanna - adopcyjna mama trójki dzieci, której córki kilka lat temu po raz pierwszy spotkały się ze swoim biologicznym rodzeństwem. W niniejszym wpisie to właśnie Jej oddaję głos :)

adopcja dziecka - adopcja trójki dzieci - adopcja rodzeństwa - spotkanie z biologicznym rodzeństwem - niepłodność - niepłodność to nie wyrok - chcemy być rodzicami - niepłodności nie widać - adopcja to nie tabu
foto : pixabay

Adopcja trójki dzieci -
potrójne wyzwanie, ale i potrójne szczęście 

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Jest Pani mamą adopcyjną trójki dzieci : 12-letniej Weroniki, 9-letniego Stasia oraz 6-letniej Poli. Dziewczynki są biologicznymi siostrami, natomiast ich brat nie jest z nimi genetycznie spokrewniony. Czy zechce Pani opowiedzieć nam coś więcej o tej wspaniałej Trójce ? :)

Pani Joanna : Weronika została adoptowana, mając 8 miesięcy. Do dziś nosi w sobie dużą obawę o swój los. Ja określam ten stan jako odrzucenie. "Na rozum" wie, że nie ma zagrożenia - ale jednak ciągle coś nad nią wisi. Ma problemy z koncentracją i obniżoną wydolność pamięci krótkotrwałej - a to niesie ze sobą trudności w nauce i podobno jest efektem wysokiego poziomu kortyzolu w życiu płodowym.

Staś został adoptowany w wieku 6 tygodni. To "dziecko idealne" -  aż nazbyt rozsądne (bardziej , niż większość dorosłych). Bezgranicznie uwielbia naszą najmłodszą córkę - i choć nie ma między nimi pokrewieństwa, to tej cudownej relacji mogą im wszyscy pozazdrościć (często nie uświadczysz takiej nawet w genetycznie posplatanych rodzeństwach).

Pola ma obecnie 6 lat - a adoptowana została w 13-stym miesiącu życia. Najdłużej była "w wojsku" - ale jej pewnością siebie, pogodą ducha i bystrością można obdzielić kilka osób. Biologicznie to siostra Wery. I tutaj pojawia się temat genów - bo choć ich rodzice są ci sami, to dzieci już zupełnie różne ! Jedyne, co łączy obie nasze dziewczynki - to słabość układu moczowego i miłość do makaronu :)

adopcja dziecka - adopcja trójki dzieci - adopcja rodzeństwa - spotkanie z biologicznym rodzeństwem - niepłodność - niepłodność to nie wyrok - chcemy być rodzicami - niepłodności nie widać - adopcja to nie tabu
foto : pixabay

 Wpływ genów ? 
Zależy - kto i czego szuka...

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Pani córki mają jeszcze dwie siostry biologiczne, adoptowane przez inną rodzinę...

Pani Joanna: Tak, zgadza się. 9-letnia Maja trafiła do adopcji razem ze swoją 6-tygodniową siostrą, Blanką. Maja ma zespół Aspergera - i dom dziecka zrobił w tym temacie strasznie złą robotę. Ponieważ dziewczynka była trudna i "inna" - umieszczano ją z izolatce. W efekcie przestała mówić i kompletnie zamknęła się w sobie. Co do Blanki - podobnie jak nasza Wera, ma uzdolnienia muzyczne i kompleksy. 

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Gdyby miała Pani w jakiś skondensowany sposób podsumować temat genów oraz ich znaczenia w życiu Waszej rodziny - to jakby takie podsumowanie wyglądało ? 

Pani Joanna : W temacie genów - równie wielkie podobieństwa (ale i różnice) można odkryć pomiędzy mną i Panią Jadzią z warzywniaka :) Kwestia, kto i czego szuka. Wera ma moje teksty (nad czym często ubolewam) - oraz mój upór. W najbliższej rodzinie mieliśmy szesnaścioro dzieci - i wszystkie zaprosiliśmy na trzecie urodziny Wery. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że gdyby postawić je w rządku i rzucić hasło, że jedno z nich jest adoptowane - to akurat Wera zostałaby wskazana jako jedna z ostatnich...Zawsze była - i nadal jest - bardzo podobna fizycznie do mojego męża.

adopcja dziecka - adopcja trójki dzieci - adopcja rodzeństwa - spotkanie z biologicznym rodzeństwem - niepłodność - niepłodność to nie wyrok - chcemy być rodzicami - niepłodności nie widać - adopcja to nie tabu
foto : pixabay

Spotkanie z biologicznym rodzeństwem 

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Kiedy Pani córki miały 2,5 oraz 6,5 roku - nastąpiło ich pierwsze spotkanie z biologicznymi siostrami. Jak do tego doszło - i jakie emocje wówczas Wam wszystkim towarzyszyły ? 

Pani Joanna : Zostawiliśmy w Ośrodku Adopcyjnym zgodę na przekazanie naszego telefonu osobom, które ewentualnie w przyszłości adoptują rodzeństwo naszych dzieci. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że faktycznie się ono pojawi - ale któregoś dnia zjechała do nas rodzina Blanki i Mai razem z dziewczynkami. 

Wszystkie nasze dziewczyny są różne. To znaczy - każda ma w sobie coś z drugiej, ale w niektórych kwestiach są jednak zupełnie inne. Wszystkie też od zawsze wiedzą o fakcie swojej adopcji - więc spotkanie było dla nas wyłącznie przyjemnością i dało nam wiele wzruszeń. Można powiedzieć, że zyskaliśmy nową, fantastyczną rodzinę :) Do tej pory spędzamy ze sobą uroczystości, długie weekendy, czasami też wakacje. Poprosiliśmy również rodziców Mai i Blanki, by zostali rodzicami chrzestnymi naszej Polki. 

Zabawne jest to, że kiedy zadzwonił telefon z ośrodka adopcyjnego z informacją, że pojawiła się Pola - pierwsze połączenie wykonałam do męża, a drugie właśnie do mamy Mai i Blanki. Powiedziałam jej, że jeśli ja sama stchórzę - to ona może już lecieć do sklepu po Pampersy :)

adopcja dziecka - adopcja trójki dzieci - adopcja rodzeństwa - spotkanie z biologicznym rodzeństwem - niepłodność - niepłodność to nie wyrok - chcemy być rodzicami - niepłodności nie widać - adopcja to nie tabu
foto : pixabay

Jak budować w dziecku adoptowanym poczucie własnej wartości ? 

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Niesamowita historia ! - i myślę, że jest takich znacznie więcej wśród wszystkich rodzin adopcyjnych :) Jednak wracając do innej kwestii...Wspominała Pani wcześniej , że Weronika ma najróżniejsze kompleksy - i że przez cały czas towarzyszy jej poczucie odrzucenia. Proszę powiedzieć - jak powinno się Pani zdaniem budować w dziecku adoptowanym poczucie własnej wartości oraz pomagać mu "sięgnąć gwiazd" ? Czy uważa Pani, że jest to trudniejsze - niż w przypadku dziecka biologicznego ? 

Pani Joanna : Powiem tak...Niektóre dzieci "z przeszłością" w ogóle nie potrzebują jakiegoś szczególnego wsparcia - na przykład nasza Pola czy Staś. Natomiast w przypadku Weroniki nasz sposób polegał na odkryciu dziedziny, w której jest mocniejsza od innych. W dziedzinie tej sukcesy osiąga przy minimalnym wysiłku - za to z wielką radością i przyjemnością nad sobą pracuje. 

No i taki w sumie banał : rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać ! Poświęcać też dziecku dużo czasu "jeden na jeden" - by czuło się dla nas ważne i dostrzegane.

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Co jeszcze poradziłaby Pani przyszłym rodzicom adopcyjnym ? Jaka byłaby taka przewodnia wskazówka dla nich od Pani, z poziomu osoby bardziej doświadczonej w temacie ?

Pani Joanna : Mądrych ludzi oswajać z adopcją, a tych głupich i strachliwych - olewać.  A na koniec chciałabym po prostu pozdrowić serdecznie wszystkich rodziców adopcyjnych - których dzieci nie mogłyby być przecież BARDZIEJ ICH , prawda ? :) Zainteresowani na pewno będą wiedzieli , o czym mówię :)

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Dziękuję ogromnie za taką cenną, szczerą rozmowę. Na pewno rozwieje ona wiele wątpliwości - i odpowie na dylematy, w obliczu których spora część rodzin adopcyjnych prędzej czy później stanie ! 

23 komentarze:

  1. Te wszystkie historie są poruszające i niesamowite, a ludzie ich doświadczający mają ogromne serca i chylę przed wszystkimi czoło ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykła historia, życzę rodzinie Pani Joanny wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i miłości. Wspaniale, że trójka dzieci mogła znaleźć u nich ciepło i miłość. Mam trzy koleżanki, które (wraz z mężami) adoptowały dzieci. Widzę, jak są szczęśliwi, od kiedy mają dzieci:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poruszająca historia. Trzymam kciuki za rodzinę Pani Joanny, i za Weronikę, aby bardziej się otworzyła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam takich ludzi, trzeba mieć w sobie wiele pokładów miłości. Poruszająca historia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Adopcja noworodka to dla mnie to normalne rodzicielstwo.
    Ale adopcja 4-7 latka to już inna historią.To już robią mega silni rodzice.Ich wyjście w świat czyli przedszkola,szkoły- to spotkanie ze światem jest często trudne.Dzieci znają swoja historię,maja często pamięć poprzedniego życia.
    Ale oni tez nie chcą być nazywani bohaterami.Słyszą teksty-jeszcze jedno dziecko miało szczęście.
    Może coś do ludzi dojdzie.Wiem,że blogi czyta tylko zainteresowana tematem grupa ludzi ale może, ktoś przypadkiem przeczyta,powtórzy.
    Nieśmy te oświatę w świat.
    Gabi
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do adopcji noworodka, to zgodzę się do pewnego stopnia tylko. Tak, rzeczywiście, takie maleńkie stworzenia, jeśli miały szczęście, nie doświadczyły wielu traum, których już doświadczyły dzieci starsze. Mają szybki i łatwiejszy start w dobre życie, są w kochających rodzinach od początku. Ale. Pamiętajmy, że są to dzieci, których matki biologiczne często piły, brały narkotyki w czasie ciąży albo doświadczyły przemocy i ogromnego stresu. To zostawia ślad w tych dzieciach, tylko dużo trudniej przypisać jest pewne kwestie z późniejszego etapu życia dziecka do konkretnych działań matki biologicznej, które przypadły na okres ciąży. Nie można o tym zapominać. Czasem rodzina biologiczna to jeden wielki znak zapytania, bo informacji jest niewiele i wtedy nie wiemy też nic, jakie np. kłopoty zdrowotne mogą pojawić się u dziecka na późniejszym etapie. Czytałam kiedyś bardzo fajny artykuł na temat tego, jak często ludzie marginalizują właśnie ten aspekt, bo przecież "eeee tam, jak adoptowałeś noworodka to w zasadzie niczym się twoje rodzicielstwo nie różni od naszego". Rozumiem intencje w takim przypadku, ale to nie do końca tak. Poza tym pamiętajmy, że samo doświadczenie straty - rozłąki z matką biologiczną może mieć wpływ na dziecko. No i jeszcze te rozmowy z dzieckiem, o których nie można zapomnieć - ono powinno dorastać ze świadomością, że jest adoptowane, a uwierzcie mi, czasem łatwo o tym zapomnieć!:-)

      To tak dla ścisłości, całkowicie zgadzam się z tym, że dziecko, które ma już swoją konkretną, kilkuletnią historię, ma dużo trudniejszy start w życie. I zgadzam się, że to są czasem rzeczy, które niełatwo wyprostować, wytłumaczyć dziecku, poprowadzić je przez to wszystko. Tak, zdecydowanie to musi być trudna praca, aczkolwiek... kiedy to Twoje dziecko, to po prostu robisz to, prawda? :-)

      Myślę, że żaden z rodziców adopcyjnych nie lubi być nazywany bohaterem.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. O kurczę, ale zagmatwana historia. Dobrze że i z takiej da się wyciągnąć tyle dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite... Życzę szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Więzi krwi to coś bardzo silnego, trudnego do ogarnięcia rozumem. Pewnie też nie ma jednaj zasady jak radzić sobie w takich sytuacjach. Najlepsza reguła to chyba kieruj się sercem. Tyko w tym układzie dwie strony muszą tak działać, problem zaczyna się, kiedy po drugiej strony nie ma dobrych chęci.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zycze powodzenia i duzo szczescia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowita i wzruszająca hisotoria!

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście, że nasze dzieci nie mogłyby być bardziej NASZE :)
    Pozdrowienia dla pani Joanny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O żesz, cholerna jasna, jaka jestem teraz zazdrosna! Bo ja też chcę trójkę, no! ;-)

    Pozdrowienia dla całej rodziny!

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękna historia i ukazanie dobra do drugiego człowieka. Nie trzeba mieć wspólnych genów aby kochac i dawać poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia, a także wsparcia

    OdpowiedzUsuń
  14. Piekna i poruszająca historia mająca ważne przesłanie

    OdpowiedzUsuń
  15. Te zaburzenia pamięci u starszaczki to też może być Asperger, tylko wysokofunkcjonujący. U dziewczynek często przebiega łagodnie i nie widać tego aż tak dobrze. Problemy z pamięcią mogą być spowodowane złą współpracą lewej i prawej półkuli, co niestety w dłuższym okresie czasu może prowadzić do stanów depresyjnych. Kto wie, czy to "odrzucenie" nie jest właśnie pierwszymi objawami tejże. Na problemy tego typu pomagają ćwiczenia z ruchu naprzemiennego czyli np. jazda na rowerze (chodzi o pedałowanie, raz lewa, raz prawa noga). Są też ćwiczenia rysowania lewą i prawą ręką. Każda terapia dotycząca dysleksji będzie dobra (zostawiam komentarz na wypadek, gdyby mama z wywiadu to czytała, sama jestem w lekkim spektrum Aspergera i mimo nie bycia adoptowaną, miałam w młodości te same problemy, właśnie w związku z Aspie). Wbrew pozorom większość dzieci z Aspergerem doskonale mówi, czasem wręcz wcześniej od innych dzieci. Ja zaczęłam mówić mając rok, od razu całymi zdaniami. Tylko wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że zbyt wczesne mówienie to też powód do zmartwienia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamowita historia i to co pisze Lavinka to prawda, a do tego jak dołożymy fakt że to jednak rodzeństwo szanse na podobny problem rosną. A dobra terapia + wczesne wykrycie problemu to już bardzo dużo

    OdpowiedzUsuń
  17. Wzruszajace są to historie....Ja mam gdzieś przyrodnie rodzeństwo, ale nikogo nie poznałam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Fantastycznie, że tak im się ułożyło. Dzięki za kolejną świetną historię.

    OdpowiedzUsuń
  19. Podziwiam ludzi, którzy podejmują się adopcji. MEGAMOCNI jesteście i życzę Wam dużo szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowny wywiad. Warto rozmawiać o adopcji, to ważna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudowny pomysł Karolina- więcej takich historii poproszę, wspaniale się czyta

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo interesująca historia/rozmowa.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)