poniedziałek, 30 stycznia 2017

Czy prawdziwa przyjaźń w ogóle istnieje?


W swoim życiu raczej nieczęsto używałam wyrażeń  
"prawdziwa przyjaźń" czy "prawdziwy przyjaciel"

Nie szafowałam tymi określeniami na prawo i lewo - bo uważam je za słowa wielkiej wagi, na które tylko naprawdę wyjątkowe osoby i relacje zasługują. Mimo to kilkukrotnie zdarzyło mi się trafić przysłowiową "kulą w płot" - i niektórzy ludzie nazwani przeze mnie przyjaciółmi okazywali się również tymi, którzy nawet na minimalny kredyt zaufania z mojej strony nie zasłużyli.

Prawdziwy przyjaciel to dla mnie ktoś, komu możemy naprawdę wierzyć i ufać. Ktoś, kto jest z nami czasami aż do bólu szczery i gra wyłącznie w otwarte karty. Ktoś, kto zna wszystkie nasze wady, słabości, emocjonalne zwichrowania i problemy - a mimo to nadal nas akceptuje i zaprasza do swojego życia. Ktoś, przy kim możemy być faktycznie sobą - bez zakładania masek, konstruowania jakichś misternych "kreacji" i budowania swojego wizerunku zupełnie odbiegającego od rzeczywistości. 

Najbliżej tej definicji znajduje się dla mnie Bąblowy Tato - i chyba na nim jednym poprzestanę, ponieważ etap "poszukiwania przyjaciół" mam już dawno za sobą, a wszystkie mosty prowadzące do niego zostały przeze mnie definitywnie spalone. Aktualnie jest mi dobrze tak, jak jest - czyli raczej SCEPTYCZNIE.  Mam paru znajomych, kilka bliższych i dalszych koleżanek - ale nigdy już nie odważę się zaryzykować żadną "przyjaźnią", która mogłaby znów pozostawić po sobie niesmak, gorycz i rozczarowanie. 

Jednocześnie wiem, że temat przyjaźni 
niejednokrotnie wróci do mnie w rozmowach z Bąblem. 

Na pewno przyjdzie kiedyś w jego życiu taki moment, kiedy akceptacja rówieśników i należenie do jakichś konkretnych grup odniesienia zacznie mieć dla niego niebagatelne znaczenie.  Myślę, że idealną lekturą na ten czas okaże się dla nas książka "Pax" autorstwa Sary Pennypacker, która opowiada o przyjaźniach dość nietypowych i nieczęsto spotykanych.


Chłopiec i oswojony lis. Bohaterowie niby z dwóch zupełnie różnych i odległych od siebie światów - a jednak wspólnie się wychowują, razem dorastają i łączy ich jedyna w swoim rodzaju, wyjątkowa więź. W gruncie rzeczy - ich splecione losy są do siebie bardzo podobne i mają wiele wspólnego. Zarówno jeden jak i drugi został przedwcześnie osierocony - a potem również opuszczony i okłamany przez ważnych dla siebie ludzi. Lis - pozostawiony samotnie w lesie, gdy jego obecność w rodzinie zaczęła stanowić przeszkodę dla realizacji ludzkich zamierzeń. Chłopiec - oddany pod opiekę niezbyt lubianego dziadka, kiedy jego ojciec zdecydował się na udział w wojnie. 

Chłopiec i starsza kobieta - w młodości traumatycznie doświadczona, okaleczona i pozbawiona nogi. Ona zapewnia mu opiekę medyczną, jedzenie i dach nad głową - pomaga walczyć z własnymi ograniczeniami i odzyskać pełnię sił po pewnym przykrym wypadku. On natomiast uczy ją od nowa otwierać się na świat i innych ludzi - i skłania, żeby po raz pierwszy od wielu lat opuściła swoją samotnię w leśnej głuszy.


Książka Sary Pennypacker bywa często porównywana do znanego chyba wszystkim "Małego Księcia". Z całą pewnością jest mniej poetycka i mniej przesycona metaforami - chociaż i tych w niej nie brakuje. Osobiście jednak odnalazłam w niej zdecydowanie więcej wzruszeń i przemyśleń - nie tylko na temat przyjaźni, odpowiedzialności i bezinteresownego poświęcenia, lecz również na temat destrukcyjnego wpływu wojny na ludzką psychikę i naturalne środowisko, w którym żyją zwierzęta.

Autorka przedstawia przyjaźń jako materię bardzo delikatną, wymagającą ogromnego wyczucia, nieustającej pielęgnacji i zaangażowania z naszej strony. Podobnie jak większość najlepszych rzeczy, jakie dostajemy od życia - także ona nie jest nam dana raz na zawsze. Trzeba stale o nią dbać, a czasami również umieć się rozstać i pozwolić przyjacielowi iść w jego własną stronę - nawet jeżeli jest to dla nas decyzja bardzo smutna i bolesna.


Absolutnie nie jest to książka, którą czyta się przysłowiowym "jednym tchem". Nie dlatego, że nie porywa, nie wciąga i nie zachęca do dalszej lektury - lecz dlatego, że skłania do głębokich rozważań i wnikliwego pochylenia się nad każdą stroną i każdym rozdziałem. Momentami bywa taka smutna, że aż boli od niej serce - i wtedy trzeba odłożyć ją na jakiś czas i wrócić do niej, kiedy już będziemy na to gotowi. Dlatego jeżeli kiedyś będziecie mieli ochotę po nią sięgnąć - sami czy wspólnie z Waszymi dziećmi - polecam zrobić to niespiesznie, refleksyjnie, rozsmakowując się w każdym słowie.

tekst: Sara Pennypacker
ilustracje: Jon Klassen 
stron: 296

40 komentarzy:

  1. Właśnie zabieram się za jej czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie podziel się swoimi wrażeniami - choć mam przeczucie, że Ci się spodoba :)

      Usuń
  2. Brzmi świetnie!Myślisz że dla 6-latki będzie ok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla sześciolatki wydaje mi się zbyt poważna. Mało ilustracji, dużo tekstu - no i poruszane tematy też raczej nie należą do najweselszych. Bohaterem jest chłopiec dwunastoletni, więc raczej w kategorię wiekową 10+ bym celowała. No i oczywiście dla dorosłych, którym też może otworzyć oczy na pewne sprawy :)

      Usuń
  3. Kilka razy w księgarni przewinęła mi się ta książka przed oczami. Ostatnio nawet zamawiał książki w ramach akcji Klasyka dla smyka, i też się nad nią zastanawiałam, ale w ostateczności zdecydowałam się na coś innego. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też właśnie rozglądam się za jakimiś książeczkami, które mogłabym przekazać w ramach akcji - ale wybór jest faktycznie tak wielki, że niezmiernie trudno mi się zdecydować. Dam znać na FB, jak już coś zakupię :)

      Usuń
  4. Przyjaźń, wzruszenie...mamy tę książkę w domu i na pewno przeczytamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam na FB - polecam gorąco do wspólnej rodzinnej lektury :)

      Usuń
  5. Ciekawa lektura :) Być może trafi w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja kupilam kilka ksiazek " z przeslaniem" , ale jakos nie porywaja... ani mnie, ani chlopcow... o tej ksiazeczce myslalam juz jakis czas, ale chyba zostawie ja " na pozniej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to jeszcze nie ten wiek - albo po prostu nietrafiona tematyka. Chłopcy chyba na tym etapie wolą jakieś przygody superbohaterów - przynajmniej tak mi się wydaje, bo sama jeszcze do tego nie doszłam na podstawie własnych doświadczeń ;) Ale za kilka lat podejrzewam, że i te "z przesłaniem" będą dla Was jak znalazł :)

      Usuń
  7. Zastanowiłam się i chyba też ciężko byłoby mi znaleźć prawdziwą przyjaciółkę. Mam po prostu koleżanki - kogoś z kim można spędzić czas, pogadać (ale nie o wszystkim). A zdjęcia piękne, takie klimatyczne, że aż chce się sięgnąć po tę książkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mianem przyjaciela obdarzyłam kilka osób na etapie gimnazjum i liceum. Potem generalnie wyrzuciłam to słowo ze swojego słownika - bo uznałam, że było bardzo na wyrost i wynikało chyba tylko z mojej wielkiej naiwności.

      Usuń
  8. Brzmi super! Ja sama lubię czytać książki dla dzieci. Mają super klimat 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to witaj w klubie ! Ja też do tej pory chętnie zaglądam do "Małych kobietek", "Dzieci z Bullerbyn" i innych tego typu kultowych lektur :) A "Pax" będzie kolejną, do której zamierzam wracać :)

      Usuń
  9. Ja też raczej ostrożnie podchodzę do obdarowywania tymi słowami bliskich. To musi być naprawdę dobra i zagłębiona relacja. Podoba mi się taka książka z przesłaniem, muszę zapisać tytuł na pewno przyda się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o takie dobre i zagłębione relacje niestety w tych czasach raczej trudno - przynajmniej tak wynika z moich własnych doświadczeń. Synkowi wprawdzie chciałabym opowiedzieć o wartości przyjaźni i jej znaczeniu w życiu - ale jednocześnie wyczulić go, żeby nie ufał każdemu i najpierw zjadł z kimś beczkę soli, zanim obdarzy go zaufaniem. Myślę, że ta książka może mi w tym pomóc :)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Cieszę się - ale sama książka jest zdecydowanie bardziej intrygująca, niż mój opis :)

      Usuń
  11. Wczoraj właśnie robiąc książkowe zakupy w empiku przeglądałam ją...ale ze względu na 3-cyfrową sumę w koszyku odłożyłam na potem ;) A odnośnie przyjaźni- to dzisiaj deficyt, osobiście mam 3 przyjaciół od serca. Może niewiele, ale przecież nie o liczbę chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te 3-cyfrowe sumy w koszyku podczas zakupów książkowych znam aż za dobrze - ale i tak zwykle wracam po odłożone pozycje w ciągu kilku następnych dni ;)

      A w przyjaźni zdecydowanie stawiam na jakość - dlatego też liczba przyjaciół 1 (w osobie mojego męża) jest dla mnie wręcz idealna :)

      Usuń
  12. Już jakiś czas temu chciałam tę książkę przeczytać. Zachęciłaś mnie opisem i na pewno ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze polecam. Kiedy ją dostałam to byłam nastawiona po prostu na ładną historyjkę z morałem dla dzieci i młodzieży - ale "Pax" to coś zdecydowanie głębszego.

      Usuń
  13. A ja mam 3 sprawdzone przyjaciółki od czasów liceum, czyli znamy się i przyjaźnimy już 20 lat i nigdy się na nich nie zawiodłam. Możemy pogadać o wszystkim, nie ma tematu tabu i nie mamy przed sobą sekretów. Od zawsze są mi bliskie czy mieszkamy obok siebie czy daleko i mam nadzieję, że to się nie zmieni i tak będzie zawsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, że udało Ci się trafić na takie zaufane, sprawdzone osoby :) Ja aż tyle szczęścia nie miałam - ale na dzień dzisiejszy mówię to bez żalu i goryczy. Ot, stwierdzenie faktu :)

      Usuń
  14. Naprawdę tak czujesz? :( Przykro mi. Dla mnie świat bez przyjaźni to ciemna noc. Ja żyję najbardziej, gdy mogę z kimś bliskim przeżywać jego i moje sukcesy. Gdy czuję się ważna i potrzebna. Nie tylko w relacji żona-mąż. To prawda, że rozczarowania bolą, ale są nieunkinione.W przyjaźni, jak w związku, są wzloty i upadki. Ale ja uważam, że lepiej kilka razy się sparzyć niż nie zaryzykować. Przyjaźń niszczy tylko zazdrość, rywalizacja i brak zaufania. A z tym wszystkim można walczyć. I warto.
    Ściskam. Mocno.
    Buziak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę tak czuję - i dla odmiany wcale nie jest mi przykro w związku z tym :)Powiedziałabym nawet, że cieszę się z takiej lekcji - i z tego, że życie wyleczyło mnie z mojej dawnej naiwności oraz podchodzenia do ludzi z sercem na dłoni. Na ten moment poza mną samą, mężem i synkiem nikt więcej nie jest mi już do szczęścia potrzebny. Serio, naprawdę świetnie się z tym czuję :)

      Usuń
  15. Ja nigdy nie szafowałam określenie przyjaciel. Raczej bliska koleżanka/kolega. A przyjaciela mam w mężu i jeszcze jednej osobie. I tak jest dobrze.
    Po grafice sądziłam, że to książka dla dzieci, tylko tytuł mi nie pasował :) to dla trochę starszych dzieci, czyli dla mnie jak znalazł. Już zarezerwowałam w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie podobnie - i też bardzo dobrze odnajduję się w takiej sytuacji :)

      A książka niby dla dzieci (lub raczej tej "młodszej młodzieży") - ale moim zdaniem dorośli również odnajdą w niej mnóstwo treści, obok których po prostu nie sposób przejść obojętnie.

      Usuń
  16. Wiesz, mam bardzo podobne podejście do przyjaźni i przyjaciół, jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się zgadzamy :) Dla mnie przyjaźń to już raczej relikt przeszłości z czasów nasto- i dwudziestoletnich :)

      Usuń
  17. Przyjaciel to naprawdę wyjątkowe określenia, zarezerwowane dla szczególnie bliskich nam osób - również wierzę w wyjątkowość przyjaciół i nie nazywam nimi znajomych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Już kilka razy ją widziałam, moi jeszcze na nią za mali, ale i tak ją kupię, bo lubię kompletować wartościowe książki w ich biblioteczce już na zaś :) A szczerze, to sama z chęcią ją przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Książka piękna i wzruszająca ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Stara kobieta jest moim zdaniem najlepszą postacią w tej książce. Jej słowa są naprawdę mądre a czyny jeszcze lepsze. Ja też się już przejechałam na "przyjaźniach", ale mam przyjaciela (męża), przyjaciółkę i rodzinę, na którą zawsze mogę liczyć.

    OdpowiedzUsuń
  21. to na pewno bardzo wartościowa książka

    OdpowiedzUsuń
  22. Moim przyjacielem też jest mój mąż. Mnie raczej nigdy nikt nie zawiódł jakoś szczególnie, ale przyjaźnie zwyczajnie się pourywały. Teraz ciężko jest nawiązać jakąkolwiek głębszą relację. Książkę chętnie sobie poczytam <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Co do przyjaźni, jestem z tobą w 100% zgodna - u mnie podobny temat.
    Nie warto tracić czasu na osoby, które w każdej chwili mogą 'dźgnąć cię nożem w plecy'..
    A jeśli chodzi o książkę - nie wiem jak to zrobiłaś, ale dzięki tobie, jest na 1 liście 'muszę przeczytać' :)
    Tematyka świetna, a ponieważ 'Mały Książę' mi się spodobał, ta również wpadnie mi w gust;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Chyba ze względu na ten "smutek, od którego boli serce", w końcu zabiorę się za nią.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)